
Albo na zero, albo na minusie
Emilia jest właścicielką cukierni w małej miejscowości na Mazurach. W sezonie letnim, kiedy pojawiają się turyści, sprawy zwykle mają się lepiej. Popularność jej słynnych jagodzianek już dawno przekroczyła granice miasteczka, co oczywiście przekłada się na zawartość firmowej kasy.Nie jesteśmy w stanie nadążyć za podwyżkami
W podobnym tonie przebiega rozmowa z Grzegorzem Schabińskim, właścicielem hotelu i restauracji. Kiedy pytam, co idzie w górę, słyszę, że wszystko. – Od nowego roku miesięczne koszty utrzymania bardzo pójdą w górę. Za same media zapłacimy jakieś 100 proc. więcej. W przypadku gastronomii trzeba też mówić o około 30-40 proc. podwyżkach kosztów dodatkowych. Nie ma mowy o czymś takim jak stabilność ceny. Ceny surowca, który przychodzi do produkcji, codziennie są wyższe o kilka procent – zaznacza.Młodzi przedsiębiorcy są nauczeni pewnej zmienności, ale większym problemem może to być dla starszych przedsiębiorców. Tacy, którzy mają np. po 60 lat, tak naprawdę zdążyli rozwinąć biznes, który przez ostatnie 20 lat był stabilny. Jednak przez to wszystko, co się dzieje, biznes zaczyna być dla nich nierentowny biznes.
Często spotykam się z takimi ludźmi, którzy nie wiedzą jak reagować na rynek, nie wiedzą, co dalej. W tej chwili sprzedają swoje biznesy, zamykają je.
Pamiętajmy też, że nie jest to problem tylko pracodawcy, bo kłopot będą mieli i pracownicy. To, że właściciel firmy nie może czegoś spiąć przełoży się na falę bankructw, niewypłacalności, przełoży się na zarobki ludzi. Jeśli przedsiębiorca zatrudniał 8 osób, to oznacza, że utrzymywało się z tego kilka domostw. To jest domino.