
Jego polityczne projekty nie przetrwały na scenie politycznej. On sam w gruncie rzeczy nigdy nie zrobił oszałamiającej kariery. Dlaczego więc, za każdym razem, gdy pojawia się w mediach, pod jego wypowiedziami mnożą się komentarze: "Władku, wracaj"?
Marzyłem, żeby dołączyć do floty międzynarodowej PKS-u i jeździć za granicą. To była wolność! Papiery złożyłem w roku 1980. Tuż po strajkach w sierpniu, gdzieś w okolicach 10 września, dostałem pismo, że mnie przyjęli. Zastanawiałem się, co zrobić, i myślałem, żeby się jednak zmyć ze związków i wziąć tę robotę. Paręnaście dni później dostałem sprostowanie, że jednak mnie nie przyjmą. Dostali informacje, że to ten Frasyniuk, co strajki organizował, dziękują bardzo.[...]
Zresztą nie zapomnę, jak podczas moich pierwszych przesłuchań na SB kapitan, który je prowadził, powiedział mi w niewybrednych słowach: „Frasyniuk, ja p……., co myśmy zrobili! Gdybyśmy cię przyjęli do tego p………. PKS-u, mielibyśmy teraz z tobą spokój!”. CZYTAJ WIĘCEJ
– Frasyniuk jest legendą i osobowością. Mimo że w latach 80. byliśmy przeciwnikami, dziś doceniam jego działalność i charakter – nie ma wątpliwości prof. Kazimierz Kik, politolog. – Władysław Frasyniuk zawsze miał tak samo krytyczną osobowość, zawsze potrafił pójść pod prąd. To dlatego pozostał w pewnym sensie politycznym outsiderem – mówi.
Zaproponowaliśmy Henrykę Bochniarz, która jest kompletnie nie z tej bajki. Nie jest spoconym facetem w dzisiejszym Parlamencie, który zastanawia się jak radykalnie powiedzieć i jak ciekawiej zainteresować społeczeństwo dekomunizacją, lustracją i Bóg wie jeszcze czym.
Władysław Frasyniuk był posłem przez trzy kadencje Sejmu. W ramach działalności politycznej, zajmował się przede wszystkim gospodarką. W I kadencji należał do Komisji Systemu Gospodarczego i Przemysłu, w III pracował w Komisji Skarbu Państwa, Uwłaszczenia i Prywatyzacji. Od 1993 roku były opozycjonista jest udziałowcem w firmie zajmującej się transportem, logistyką i spedycją. I to z tej perspektywy dziś ocenia polską rzeczywistość.
Miałem 26 lat, gdy zostałem przewodniczącym związku na Dolnym Śląsku, związku liczącego już wtedy milion osób. [...] Wpadam do zajezdni, słyszę, na hali rozpoczyna się zebranie. Zadaję pytanie: „chłopaki, a komitet strajkowy jest?”. „Nie ma”. „No to trzeba powołać”. „Słusznie!” – krzyczy mój kolega. To już nas było dwóch w komitecie strajkowym. Dalej poszło samo. CZYTAJ WIĘCEJ
Dla prof. Kika o instrumentalnym podejściu nie ma mowy, bo – jego zdaniem – Frasyniuk po prostu trzyma się swoich poglądów. – Zawsze jest taki sam – mówi.

