Kongres Kobiet szykuje się na wybory prezydenckie w 2015 roku. Jak poinformowała nas jedna z działaczek, zamierza przedstawić w nich własną kandydatkę. Ale czy Polacy są gotowi na "Matkę Narodu"?
Po wyborach w 2011 roku w Sejmie mamy największą w historii reprezentację kobiet. Zajmują one 23 proc., czyli 110 na 460 miejsc w ławach poselskich, a kluby powierzyły im też najważniejsze stanowiska. Ewa Kopacz z ramienia PO została marszałkiem, Wanda Nowicka (RP) – wicemarszałkiem. W rządzie kobiety kierują czterema ministerstwami: rozwoju regionalnego, nauki i szkolnictwa wyższego, sportu i edukacji narodowej. Panie sprawują też funkcje wojewodów w pięciu województwach. To w polskiej polityce duża zmiana jakościowa. Ale czy wystarczy, by Polacy zaakceptowali kobietę – prezydenta? Chce to sprawdzić Kongres Kobiet.
Kobieta, tak. Ale jaka?
– Kongres Kobiet szykuje się na wybory prezydenckie w 2015 roku – poinformowała nas wczoraj jedna z jego działaczek, Agnieszka Grzybek. Panie rozważają wystawienie własnej kandydatki. – Uważam, że Polacy są w stanie zaakceptować kobietę na najważniejszych stanowiskach w państwie. Były na ten temat prowadzone badania, z których jasno to wynikało – dodała.
– Na poziomie ogólnego pytania "czy chciałbyś, by kobiety były obecne w polityce?", większość jest oczywiście nastawiona pozytywnie. Jeśli jednak chodzi o konkretne decyzje, płeć ma tu drugorzędne znaczenie, bo najważniejsze są inne czynniki – przekonuje prof. Agnieszka Rothert, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego – Kampania kosztuje ogromne pieniądze, które jakoś trzeba zdobyć. Ważne, że jest też całe zaplecze, bo to ogromne przedsięwzięcie organizacyjne. No i oczywiście poparcie polityczne jest niezbędne – przypomina i dodaje, że wszystko zależy od kandydatki, która miałaby mierzyć się w wyborach.
Dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, specjalistka w dziedzinie psychologii politycznej, jest w ocenie jeszcze bardziej sceptyczna. – Polacy nie mogą być gotowi na kobietę – prezydenta, bo od czasów Ewy Łętowskiej nie było w polityce pani, która wpisała się w polityczny krajobraz. Może poza Hanną Suchocką, ale trzeba przypomnieć, że premier pochodziła z wyboru partyjnego, nie była znana szerszej publiczności. Jej nominacją byli zaskoczeni także posłowie innych partii.
Bez sukcesów
Jedynymi kobietami, które jak do tej pory próbowały swoich sił w kampanii prezydenckiej były Henryka Bochniarz, prezes PKPP "Lewiatan" i Hanna Gronkiewicz-Waltz. Pierwsza w 2005 roku stanęła do wyborczego wyścigu jako kandydatka bezpartyjna, z poparciem Unii Demokratycznej. W I turze otrzymała jednak jedynie 1,26 proc. głosów, poparło ją 188 tys. głosujących. Druga zrobiła to dekadę wcześniej z wynikiem 2,76 proc. wszystkich głosów.
Od tego momentu co jakiś czas kolejne partie lub publicyści ogłaszają nazwiska. Po tym, jak Jarosław Kaczyński ogłosił, że w 2015 roku nie będzie kandydował, w lutym na kandydatkę partii typowano Zytę Gilowską. W rozmowie z naTemat plotki potwierdzała socjolożka Małgorzata Fuszara (później jednak o Zycie Gilowskiej mówiło się także w kontekście wystawienia jej jako kandydatki PiS na premiera, jednak ostatecznie partia wybrała prof. Glińskiego). Janusz Palikot mówił wówczas, że PO może wystawić Ewę Kopacz.
Przed wyborami w 2010 roku plotkowano, że PSL zamierza wystawić w nich własną kandydatkę – Ewę Kierzkowską. W jednym z wywiadów dla "Gazety Lubuskiej" prof. Magdalena Środa przekonywała, że na prezydentki nadawałyby się z pewnością Henryka Bochniarz, Jolanta Kwaśniewska, nieżyjące już Izabela Jaruga-Nowacka czy Jolanta Szymanek-Deresz, a nawet Krystyna Kofta i Kazimiera Szczuka.
Agnieszka Grzybek jako potencjalną kandydatkę Kongresu Kobiet wskazała z kolei samą prof. Magdalenę Środę.
Pustki z prawa i lewa
Dr Pietrzyk-Zieniewicz w kandydaturę Magdaleny Środy nie wierzy. – To twardo stąpająca po ziemi kobieta i z pewnością zanim zdecydowałaby się na coś takiego, przeliczyłaby swoje szanse – mówi i dodaje, że jej zdaniem w polskiej polityce po prostu nie ma kobiety, która mogłaby stanąć w prezydenckim wyścigu.
Do podobnych wniosków doszedł Adam Szostkiewicz, dziennikarz "Polityki". Już w czerwcu analizował na swoim blogu, które panie ewentualnie mogłyby zastąpić męskich kandydatów. "Hanna Gronkiewicz-Waltz i Henryka Bochniarz – notowały słabe poparcie. Dobrze, że startowały, ale ich przegrane mogły potwierdzać pokutujący u nas stereotyp, że prezydenckie progi za wysokie na kobiece nogi" – przypomniał i dodał, że stereotyp może przełamać Ewa Kopacz. Pod warunkiem, że jej marszałkowanie "zakończy się sukcesem".
Szostkiewicz przyznał, że prezydenckiej przyszłości nie wróży z pewnością Joannie Musze. "Kto jeszcze? W PiS w otoczeniu prezesa nie ma kobiety. Profesor Staniszkis chyba nie ma prezydenckich ambicji. Ziobrystka Beata Kempa miałaby zapewne szanse dużo mniejsze niż Joanna Mucha. Nie widzę też znaczącej czynnej działaczki SLD, która by miała prezydencki potencjał" – napisał.
– Jeśli nic się nie zmieni, w 2015 roku PO wystawi ponownie Bronisława Komorowskiego, PiS, wiadomo kogo – ocenia prof. Rothert. Przekonuje jednak, że jeden czynnik może zdecydować o tym, że któraś z partii zdecyduje się na kobietę: zmęczenie Polaków innymi politykami. – 2015 to ten czas, kiedy może nastąpić kryzys, znużenie.
Akademicka debata
Prof. Rothert dodaje jednak, że kobieta, która stanęłaby do wyborów prezydenckich nie będzie miała łatwego chleba, bo z pewnością nie będzie dla niej taryfy ulgowej. – Kampania wyborcza to twarda walka polityczna. Kandydatka będzie musiała cechować się bardzo grubą skórą, bo przeciwko niej z pewnością rozpocznie się bardzo poważna kampania negatywna. Zacznie być bombardowana na przykład kwestią dowództwa nad siłami zbrojnymi – prognozuje.
Dlatego, jak przyznaje Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, przedstawianie pomysłu na kandydatkę w wyborach prezydenckich tak wcześnie nie jest dobrym pomysłem. – Najpierw taką osobę trzeba przecież przygotować, zareklamować w mediach. Dopiero potem można powiedzieć, że to będzie dobra "matka narodu" – mówi. Zaznacza jednak, że dyskusja o kobiecie – prezydencie będzie jeszcze przez długi czas po prostu akademicką debatą.
Jeden sondaż nie czyni wyników wyborów, dziś, za miesiąc, nawet za trzy lata. Jest jednak sygnałem, że kończy się bezwarunkowy mandat Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej. CZYTAJ WIĘCEJ
Kobieta, jak wiadomo, z założenia nie jest zbyt mądra. A gdy jest atrakcyjna, jak wiadomo, zwykle jest głupia. A gdy jest bardzo atrakcyjna, to - jak wiadomo - jest kompletną idiotką. CZYTAJ WIĘCEJ
Tomasz Lis w Newsweeku napisał wstępniak pt. ŻĄDAM KONGRESU MĘŻCZYZN. Ciekawe, czy gdyby do takiego kongresu doszło, byłby na nim premier Tusk? CZYTAJ WIĘCEJ