Piękni ludzie, piękne stylizacje, piękne ulice stolicy Francji. Paryska bajka Netflixa już po pierwszym sezonie stała się hitem. Od niedawna widzowie mogą cieszyć się drugim sezonem "Emily w Paryżu", ale nie wszystkim przypadł on do gustu. Ukraiński minister kultury Ołeksandr Tkaczenko złożył oficjalną skargę do platformy streamingowej.
"Emily w Paryżu" to historia Amerykanki, która z Chicago przenosi się do Paryża, gdzie swoim amerykańskim spojrzeniem ma wesprzeć pracę francuskiej agencji PR. Zderzenia z europejskim stylem życia nie ułatwia jej także brak znajomości języka francuskiego. Zawodowe perypetie łączą się oczywiście z miłośnymi przygodami.
W sezonie 2 serialu Emily Cooper trafia na kurs języka francuskiego, gdzie poznaje pochodzącą z Ukrainy Petrę. Kobieta okazuje się życzliwa i nawet próbuje zaprzyjaźnić się z główną bohaterką, ale ma też wady. Petra nie potrafi się dobrze ubrać i... kradnie w sklepie odzieżowym.
Takie ukazanie postaci zbulwersowało ukraińskich widzów, którzy podkreślali, że ten obraz jest krzywdzący i stereotypowy.
"Sposób, w jaki ukazaliście wizerunek Ukraińców to tani chwyt, absolutny skandal i wstyd. Nie mogę uwierzyć, że to nadal dzieje się w 2021 roku. W czasach, gdy okazujemy szacunek wszystkim narodom i tożsamościom płciowym. W czasach, w których walczymy ze stereotypami, które rujnują pokój i relacje międzykulturowe. W czasach, gdy nikt się nie śmieje z takich żałosnych rzeczy" – napisała na Instagramie ukraińska influencerka Eugenia Havrylko.
"Pokazujecie Ukrainkę, jako osobę bez gustu i godności. Jako głupią złodziejkę. Czy wy jesteście poważni? Taki wstyd, na taką skalę! I to w czasach, gdy mamy tak wiele utalentowanych Ukrainek, wpływających na rynek technologii, mody, sztuki, zrównoważonego rozwoju, nauki, sportu" – dodała.
Ukraiński rząd reaguje
Głos w tej sprawie zabrał także ukraiński minister kultury Ołeksandr Tkaczenko. Przesłał do Netflixa oficjalny protest. "Serial 'Emily w Paryżu' przedstawia karykaturalny obraz ukraińskich kobiet, który jest nieakceptowalny. To jest wręcz obraźliwe. Dlaczego miałyby być tak postrzegane za granicą? Jako złodziejki, które chcą wszystko za darmo i boją się deportacji?" – napisał w serwisie Telegram.
Okazuje się, że platforma streamingowa odpowiedziała. "Odpowiedź Netflixa na mój list w sprawie przedstawienia Ukrainki w serialu 'Emily w Paryżu' jest dość dyplomatyczna. Podziękowali za informację zwrotną. Słyszeli zażalenia od ukraińskich widzów. Zgodziliśmy się, że w 2022 roku będziemy w ścisłym kontakcie, aby zapobiec takim przypadkom. Aktywne stanowisko opinii publicznej na pewno przyczyni się do tego, że zdanie Ukraińców będzie brane pod uwagę w przyszłych produkcjach Netfliksa" – wyjaśnił Tkaczenko.