Rozczarowanie zamiast walki o podium. Biało-Czerwoni wciąż sporo tracą do czołówki
Krzysztof Gaweł
09 stycznia 2022, 17:44·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 stycznia 2022, 17:44
Polscy skoczkowie w składzie: Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Paweł Wąsek i Dawid Kubacki zajęli piąte miejsce w zawodach Pucharu Świata w Bischofshofen. Biało-Czerwoni na półmetku zajmowali czwartą lokatę i tracili niewiele do podium, ale w serii finałowej byli po prostu słabsi od rywali. Wygrali Austriacy, przed Japończykami oraz Norwegami. Za tydzień kibiców skoków czekają wielkie emocje na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.
Reklama.
Polscy skoczkowie znakomicie rozpoczęli w niedzielę konkurs drużynowy w Bischofshofen i po pierwszej serii zawodów zajmowali czwarte miejsce. Na czele znaleźli się oczywiście znakomici Austriacy, ale do drugich Norwegów traciliśmy raptem 2,9 punktu, a do trzeciej Japonii tylko 1,6 punktu. A to oznaczało, że czekały nas wielkie emocje w serii finałowej i walka o podium, które tak pechowo umknęło nam w Wiśle na początku grudnia.
Piotr Żyła rozpoczął serię finałową fantastycznie, skoczył 135,5 metra i nasz zespół wskoczył na miejsce trzecie. Wyprzedziliśmy Słoweńców, bo Lovro Kos uzyskał 137 metrów, ale miał niższe noty. Polska miała tylko punkt przewagi nad Słowenią, ale też raptem 2,7 punktu straty do Japonii, która spisywała się znakomicie. Liderowali Austriacy, choć Jan Hoerl oddał słabszy skok (131,5 metra).
Walka nabierała rumieńców, ale Andrzej Stękała nie dostosował się poziomem do rywali. Skoczył 125 metrów, przez co wyprzedzili nas Słoweńcy (Peter Prevc 133,5 metra), Japończycy (Keiichi Sato 131 metrów) oraz Austriacy (Manuel Fettner 137 metrów), a zapas punktów nad Norwegami zmalał tylko do 4,7 punktu. I to tylko dlatego, że Daniel Andre Tande uzyskał 127 metrów.
Nasza czwarta pozycja była poważnie zagrożona i niestety Biało-Czerwoni ją stracili. Halvor Egner Granerud uzyskał 136 metrów, a Paweł Wąsek 130 metrów, co oznaczało, że stracimy do Skandynawów aż 11,3 punktu. Nie mogliśmy już nawet marzyć o podium. Słoweniec Timi Zajc dał drużynie prowadzenie skokiem na 135 metr, po chwili Junshiro Kobayashi dla Japonii uzyskał 129 metrów, a liderujący Austriacy odpowiedzieli 134 metrami Philippa Aschenwalda.
Dawid Kubacki zamykał rywalizację w naszej drużynie, a nasza strata do podium i Japończyków wynosiła aż 17 punktów. Do czwartej z kolei Norwegii 11,3 punktu. Polak skoczył tylko 126,5 metra i wszystko było jasne. Trzeba się było cieszyć z piątej pozycji, a nie marzyć o podium, do którego tak niewiele brakowało przecież po pierwszej serii zawodów.
Wygrali oczywiście wspaniali Austriacy, których triumf na własnym obiekcie przypieczętował Daniel Huber skokiem o długości 129 metrów. Może nie rewelacyjnym, ale przewaga wystarczyła do sięgnięcia po triumf. Drugie miejsce dla Japonii, bo Ryōyū Kobayashi skoczył 133,5 metra, dzięki czemu jego zespół wyprzedził Norwegię o 0,2 punktu! Znakomity skok Mariusa Lindvika, który skoczył 136 metrów, wystarczył na miejsce trzecie. Słowenia spadła na czwarte, bo Anże Lanisek skoczył 128,5 metra.
Za tydzień czeka nas weekend z Pucharem Świata, na który polscy kibice zawsze czekają z wielką niecierpliwością. Karawana skoków zawita do Zakopanego, gdzie najpierw czeka nas konkurs drużynowy (15 stycznia, sobota), a później rywalizacja indywidualna na Wielkiej Krokwi (16 stycznia, niedziela). Dobra wiadomość jest taka, że najpewniej do kadry wróci Kamil Stoch.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut