Zagra czy nie zagra? Władze Australii wahają się w sprawie Novaka Djokovicia, poważne zarzuty
Krzysztof Gaweł
13 stycznia 2022, 22:55·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 stycznia 2022, 22:55
Nikt nie stoi i nie powinien stawać ponad prawem. Takie przesłanie płynie ze strony australijskich władz, które cały czas wahają się, czy deportować Novaka Djokovicia, czy pozwolić mu grać w Australian Open. Serb poznał już rywali, szykuje się do gry, ale na jaw wciąż wychodzą bulwersujące szczegóły jego przyjazdu na Antypody. Zagra czy nie zagra? To pytanie stawia sobie dziś cały świat.
Reklama.
Novak Djoković przeleciał tydzień temu do Melbourne, z miejsca został zatrzymany i trafił do izolacji, gdzie spędził pięć dni. Jego wiza została anulowana, a premier Scott Morrison zapowiedział, że nikt nie stoi ponad prawem. W poniedziałek sąd federalny uwolnił Serba, opierając się na dokumentach przedstawionych przez jego prawników. Tymczasem ten zaczął trenować i szykować się do gry w Australian Open, gdzie broni tytułu.
Do akcji ruszyli dziennikarze, a wątpliwości wciąż przybywa. Zawodnik miał pozytywny wynik testu na COVID-19 w połowie grudnia. I choć powinien o tym wiedzieć i przebywać w izolacji, brylował na imprezach, spotkaniach i podczas wywiadów. A później ruszył do Hiszpanii, lekceważąc przepisy sanitarne i prawo w dwóch krajach: Serbii oraz Hiszpanii właśnie.
Wziął też udział w sesji dla "L'Equipe", co opisali francuscy dziennikarze. Zawodnik pozował do zdjęć i z radością wznosił okrzyki, oczywiście bez maski. Francuzi ujawnili, że zgodę na wywiad dostali pod pewnymi warunkami. Żurnalistom nie wolno było pytać o szczepienia, ani o zbliżający się Australian Open. Jeżeli Serb miał coś do ukrycia, to właśnie w tej kwestii. A jak idzie o szczepienia, jego zdanie znane jest od dawna.
Co więcej, Novak Djoković w dokumentach wizowych po przybyciu do Australii świadomie skłamał pisząc, że przed lotem do Australii nie podróżował nigdzie przez 14 dni. A przecież był w Hiszpanii, co łatwo sprawdzić w internecie. Gwiazdor świadomie lekceważył przepisy i oszukiwał, by wziąć udział w turnieju zaliczanym do Wielkiego Szlema. Tych kłamstw, które w Australii stanowią przestępstwo, jest więcej.
Australijski rząd cały czas rozważa deportowanie Novaka Djokovicia, a to oznaczać będzie nie tylko konieczność opuszczenia Australii, ale też trzyletni zakaz wjazdu do kraju. Zdaniem lokalnych mediów decyzję ogłosi w piątek minster ds. imigracji, Alex Hawke. Ten analizuje dokumenty, których w sprawie Serba wciąż przybywa. I zamierza kontynuować restrykcyjną politykę migracyjną władz.
Postępowanie przeciąga się w czasie, ze względu na fakt, że Alex Hawke przeglądał dokumenty dostarczone przez Serba. Według dziennika "The Age" decyzja jest blisko i po raz kolejny wiza Serba może zostać zawieszona. A jeśli tak się stanie, czeka go izolacja, walka w sądzie i apelacja. Ale wtedy Novak Djoković nie zagra w Australian Open, co będzie dla niego katastrofą.
Jak piszą lokalne media, czeka go "limbo". Miejsce między rajem a piekłem. Serb ma świadomość zagrożenia, wydał nawet specjalne oświadczenie, w którym mętnie tłumaczy powstałe zamieszanie i którym nie stawia się w dobrym świetle. Konkluzja? Całe zamieszanie "to błąd ludzki, który na pewno nie był celowy". Cóż, wkrótce się okaże, jak ten błąd zakwalifikują Australijczycy.
Tymczasem Novak Djoković został już uwzględniony w drabince zbliżającego się Australian Open i ma już rywala w pierwszej rundzie turnieju. Wciąż jednak nie wiadomo, czy najlepszy tenisista świata nie zostanie deportowany z Australii, co uniemożliwi mu wzięcie udziału w zawodach. Decyzja należy do australijskich władz, które badają przypadek Serba. Dla świata sportu ta decyzja może mieć kapitalne znaczenie.