Ministerstwo Edukacji i Nauki zleciło podległemu sobie instytutowi ustalenie, którzy studenci, doktoranci i nauczyciele akademiccy są zaszczepieni przeciwko COVID-19. I choć eksperci alarmują, że analiza danych mogła odbyć się z naruszeniem prawa, to resort Przemysława Czarnka stoi na stanowisku, że nieprawidłowości nie było.
Ministerstwo Edukacji i Nauki ma dokładnie wiedzieć, kto na uczelniach jest zaszczepiony
Resort edukacji miał zbierać dane na temat szczepień na podstawie numerów PESEL, a to zdaniem ekspertów jest niezgodne z prawem
Ministerstwo Edukacji i Nauki miało opublikować niedawno dane na temat liczby zaszczepionych studentów, doktorantów i pracowników na każdej uczelni. Co to oznacza? Rząd wie teraz dokładnie, którzy konkretnie np. akademicy są zaszczepieni, a którzy nie.
Dane miały zostać przedstawione anonimowo, w formie statystycznej, ale jak wynika z informacji "Dziennika Gazety Prawnej", do pozyskania tych informacji miały być używane numery PESEL. A to zdaniem ekspertów może być nielegalne, bo działaniom takim brakuje podstawy prawnej.
Resort zarządzany przez Przemysława Czarnka stoi na stanowisku, że dane dotyczące szczepień przeciwko COVID-19 zostały pozyskane zgodnie z prawem. Jak wyjaśniała gazecie rzeczniczka prasowa MEiN, resort połączył informacje z dwóch baz – prowadzonego przez ministra nauki rejestru o szkolnictwie wyższym POL-on z danymi ministra zdrowia z Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępnienia Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych.
A cel takiej weryfikacji wynikał z art. 342 ust. 4 p.s.w.n., zgodnie z którym "dane w Systemie POL-on są przetwarzane w celu wykonywania zadań związanych z ustalaniem i realizacją polityki naukowej państwa".
– Ta odpowiedź to urzędowy bełkot, którego celem jest zatarcie działania bez podstawy prawnej – ocenił w rozmowie z "DGP" prof. Hubert Izdebski, radca prawny, kierownik Katedry Prawa Publicznego i Międzynarodowego SWPS.
Podobnego zdania był także inny ekspert. – Resort próbuje wyinterpretować kompetencję do przetwarzania danych szczególnych kategorii z ogólnego przepisu, i to dotyczącego celu przetwarzania danych w bazie, a nie kompetencji ministra. Potwierdza to tezę, że nie ma podstawy prawnej do tego, co zostało zrobione – podkreślił dr Paweł Litwiński, adwokat z Kancelarii Barta Litwiński.
Przypomnijmy, że niedawno Przemysław Czarnek został zapytany przez dziennikarzy o to, na jakim etapie są rozmowy z resortem zdrowia w sprawie obligatoryjności szczepień wśród nauczycieli.
Jak wskazywał, prowadzi "twardą wymianę argumentów merytorycznych" z szefem resortu zdrowia Adamem Niedzielskim, ale to nie minister edukacji i nauki jest od tego, żeby się godzić na wymogi sanitarno-epidemiologiczne.
– Nie ja jestem od tego, żeby dyktować, jakie mają być obowiązki, jakie mają być obostrzenia, jakie mają być działania związane ze zwalczaniem pandemii. Tego nie mam w swoich kompetencjach – podkreślał na antenie radia TOK FM minister Czarnek.
Szef resortu edukacji wskazał również, że 80 proc. nauczycieli w Polsce jest zaszczepionych, a to oznacza, że ok. 120 tys. nauczycieli nie przyjęło jeszcze szczepionki przeciwko COVID-19.