Beata Tadla trafiła do szpitala. Syn dziennikarki zdradził, jaki był powód
redakcja naTemat
19 stycznia 2022, 15:42·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 stycznia 2022, 15:42
Beata Tadla trafiła do szpitala po tym, jak miała źle się poczuć podczas nagrań. Syn dziennikarki postanowił zabrać głos w sprawie doniesień i wyjaśnić, jak czuje się jego mama.
Reklama.
Co stało się z Beatą Tadlą?
We wtorek 18 stycznia w polskich mediach pojawiły się doniesienia o tym, że Beata Tadla musiała zostać przewieziona do szpitala. Portal Goniec.pl dowiedział się od wiarygodnego informatora, że dziennikarka źle się poczuła. Tadla miała doznać zapaści.
Kolejnego dnia Jan Kietliński, syn gwiazdy, rozwiał wszelkie wątpliwości dotyczące złego stanu zdrowia swojej mamy, odpowiadając na zapytanie serwisu Plejada. – Mama trafiła do szpitala, miała podejrzenie zapaści. Ostatnio jest bardzo przemęczona, dużo pracuje i niestety to odbiło się na jej zdrowiu – oznajmił.
– W szpitalu spędziła tylko jeden dzień. Otrzymała niezbędną pomoc i teraz odpoczywa. Czuje się dobrze, wysypia się – dodał syn. Co ciekawe, o pobycie Tadli w szpitalu zaczęli teoretyzować antyszczepionkowcy. Jej złe samopoczucie połączyli z przyjętą przez nią drugą dawką szczepionki na COVID-19.
Warto dodać, że Tadla chętnie wchodzi w dyskusje z osobami negującymi koronawirusa. W marcowym wpisie na Facebooku opisała sytuację, jaka spotkała ją w aptece. Dziennikarka była zaskoczona zachowaniem farmaceutki, która zapytała, po co jej maseczka, bo przecież "covid nie istnieje".
"Ratuuuunkuuu!!! Byłam tam trzy minuty! Najgorsze jest to, że starsze osoby traktują takie 'panie magister' jak autorytety... I starsze osoby mają czas! Jeśli ja usłyszałam w ciągu trzech minut tyle głupot, ile usłyszy osoba, która ma czas? Czy ja mam złożyć jakąś skargę?" – napisała wówczas.
Beata Tadla przeszła udar
Jak pisaliśmy już wcześniej w naTemat, w czerwcu zeszłego roku Beata Tadla dołączyła do akcji "Nie czekaj w domu. Stop udarom". Dziennikarka ponad dziesięć lat temu sama przeszła udar. Tym samym zdecydowała się uświadamiać Polaków na ten temat oraz zaapelować, aby w razie wystąpienia niepokojących objawów udali się do lekarza.
Sama zauważyła, że jeżeli ktoś myśli, iż ten problem go nie dotyczy, to jest w wielkim błędzie. "Też tak myślałam… 13 lat temu. Całe szczęście, że ludzie, którzy byli ze mną, błyskawicznie wezwali karetkę. To był ‘miniudar’" – wyjaśniła.
"Czas odgrywa tu kluczową rolę. Im szybciej trafimy pod fachową opiekę, tym mniejsze ryzyko śmierci albo trwałej niepełnosprawności. Udar musi być rozpoznany szybko" – dodała znana osobowość medialna.