Konflikt między Ukrainą a Rosją nabiera tempa. Zachód spodziewa się, że do inwazji na naszego na wschodniego sąsiada może dość lada moment. – Putin na razie pręży muskuły i hałasuje po to, aby uwiarygodnić swój sygnał o wojnie – ocenił w rozmowie z naTemat.pl znawca spraw wschodnich, politolog i historyk Paweł Kowal. Jego zdaniem być może plan Władimira Putina plan polega tylko i wyłącznie na tym, żeby dać sobie czas na negocjacje w sprawach energetycznych.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
– Wciąż trwa przeciąganie liny. Wciąż mamy taką sytuację, że jest napięcie wytwarzane przez Putina, którego celem jest wystraszenie Zachodu, a także pokazanie na rynku wewnętrznym (w Rosji), że ona panuje nad sytuacją – diagnozuje w rozmowie z naTemat poseł, politolog i historyk Paweł Kowal z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, który jest znawcą tematyki Rosji i Ukrainy.
Kowal: Putin pręży muskuły
Dopytywany w jakim czasie, w jego ocenie, może dojść do inwazji, stwierdził, że mamy sytuację 50/50. – Putin na razie pręży muskuły i hałasuje po to, aby uwiarygodnić swój sygnał o wojnie. Być może jego plan polega tylko i wyłącznie na tym, żeby dać sobie czas na negocjacje w sprawach energetycznych – tłumaczy ekspert. Jak dodaje, nie chce przesądzać, jak dalej rozwinie się ta sytuacja.
Kowal odniósł się również do tego, jak Polska w razie ewentualnej inwazji na Ukrainę, powinna zareagować. – Uważam, że Polska powinna ściśle współpracować z naszymi sojusznikami na Zachodzie i zorganizować wsparcie ze strony NATO – uważa Kowal. To jego zdaniem podstawowe pole działania. Przypomina przy tym, że Ukraina to strategiczny partner dla NATO.
Paweł Kowal mówi też m.in. o wsparciu szkoleniowym, aczkolwiek zastrzega, że nie chce wchodzić w szczegóły, gdyż nie wiemy na razie, jak ten konflikt się rozwinie.
Kraje bałtyckie wysyłają na Ukrainę broń. O inwazji Rosji mówi Biden
Dodajmy, że sytuacja wydaje się być na tyle poważna, iż bałtyccy sojusznicy NATO, czyli Estonia, Litwa i Łotwa zdecydowały, że przekażą Ukrainie wyprodukowaną w USA broń. Odbywa się to za zgodą Amerykanów.
W związku z narastającym konfliktem administracja Joe Bidena rozpocznie również w najbliższych dniach proces wysyłania na Ukrainę pocisków przeciwpancernych, amunicji i innego sprzętu o wartości 200 mln dolarów.
Zdaniem władz Ukrainy Kreml "próbuje podzielić i osłabić Unię Europejską i NATO" oraz zależy mu "na ograniczeniu zdolności Stanów Zjednoczonych do zapewnienia bezpieczeństwa na kontynencie europejskim".
Rząd w Kijowie przestrzega, że Rosjanie zgromadzili już blisko 130 tys. żołnierzy przy granicy z ich krajem i są niemal gotowi do inwazji.
Kraje zachodnie próbują podejmować działania dyplomatyczne w celu uniknięcia konfliktu zbrojnego między Rosją i Ukrainą, jednak ostrzegają Moskwę przed dotkliwymi konsekwencjami, jeśli zdecyduje się na naruszyć integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut