Wspaniały występ Biało-Czerwonych w snowboardzie. Ola Król upadła i przegrała z legendą
redakcja naTemat
08 lutego 2022, 08:39·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 lutego 2022, 08:39
Aleksandra Król wspaniale walczyła o olimpijski medal i miejsce w czołówce, ale upadła w ćwierćfinale i nie zdołała pokonać legendarnej Ester Ledeckiej w walce o miejsce w czwórce. Polka w Pekinie zajęła ósme miejsce, najlepsze w karierze, ale może czuć lekki niedosyt, bo była gotowa na znacznie więcej. Świetnie radzili sobie również panowie, Oskar Kwiatkowski również dotarł do ćwierćfinału.
Reklama.
Aleksandra Król do Pekinu poleciała po medal, bo na swoich trzecich w karierze igrzyskach nie interesowało ją nic innego. Polka w ostatnich latach to ścisła światowa czołówka, przed miesiącem wygrała rywalizację w zawodach Pucharu Świata i przyszedł wreszcie czas na olimpijski medal w slalomie gigancie równoległym.
Kwalifikacje Polka przebrnęła ze spokojem, miała ósmy wynik, a odpadły Weronika Biela-Nowaczyk (miejsce 22.) oraz Aleksandra Michalik (miejsce 24.). – W drugim przejeździe przywaliłam w bramę startową i wypadłam, bardzo na tym straciłam, musiałam podganiać, ale jestem ósma i trzeba wystrzegać się tego błędu. Walka będzie się toczyła do samego końca, to jest długa trasa. Trzeba jechać swoje – mówiła Eurosportowi Ola Król.
W swoim wyścigu w 1/8 finału mierzyła się z debiutującą na igrzyskach Rosjanka Poliną Smoleńcową i bardzo pewnie ją pokonała, choć dwa razy rywalka doganiała na trasie naszą faworytkę. Król przewróciła się wpadając na metę, ale awans i najlepszy w karierze wynik na igrzyskach należał do niej. A przed nią było zadanie niezwykle trudne, pojedynek z Ester Ledecką w ćwierćfinale.
Awans do czwórki był blisko, ale i rywalka z najwyższej półki. Ola Król walczyła dzielnie, ścigała Ester Ledecką w zasadzie od startu, ale słynna Czeszka była szybsza. Nasza faworytka zaryzykowała, ruszyła przed siebie, ale zaliczyła niestety upadek i straciła szansę na miejsce w czwórce. W Pekinie wypracowała jednak najlepszy wynik na igrzyskach w karierze.
W rywalizacji panów wspaniale radzili sobie Oskar Kwiatkowski i Michał Nowaczyk, którzy przedarli się do 1/8 finału i mogli walczyć o ćwierćfinały. Kwiatkowski spisał się w swoim biegu świetnie i wskoczył do ósemki, Nowaczyk musiał uznać wyższość rywala z Austrii. W walce o miejsce w strefie medalowej Oskar Kwiatkowski nie miał szczęścia, zahaczył o jedną z bramek i pożegnał się z rywalizacją.
Cała nasza ekipa w slalomie gigancie równoległym dostarczyła nam jednak wielkich emocji i igrzyska w Pekinie może uznać za udane. Tym razem do medalu jeszcze zabrakło, ale dobrze jest widzieć Polaków walczących o najwyższe cele, a tak było w tym przypadku. I za to im serdecznie dziękujemy, bo dali z siebie wszystko.
– Walczyłam, cisnęłam do końca, ale upadłam. Taki jest ten sport, taką miałam drabinkę. Nic więcej nie mogłam zrobić, ale szkoda. Kończę igrzyska z ósmym miejscem i obitym tyłkiem. Pecha miałam, że trafiłam na Ester, ale dałam z siebie wszystko – mówiła Ola Król o swoim występie w Pekinie na antenie Eurosportu.
Tymczasem złote medale wywalczyli wspomniana Ester Ledecka, która na olimpijskiej trasie nie miała sobie równych oraz Benjamin Karl z Austrii. Czeszka jako pierwsza zawodniczka w historii snowboardu obroniła złoto, poza nią medale wzięły Daniela Ulbing (Austria) oraz Gloria Kotnik (Słowenia). Wśród panów srebro dla Tima Mastnaka (Słowenia), a brąz dla Wiktora Wilda z Rosji.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut