
Reklama.
Bardzo udany dzień w sprincie mają za sobą Szwedki, które zdominowały rywalizację i wywalczyły złoto oraz srebro. W cuglach po tytuł sięgnęła we wtorek Jonna Sundling, a srebrny medal na finiszu wywalczyła Maja Dahlqvist. Obie na igrzyskach debiutują. Brązowy medal przypadł doświadczonej Amerykance Jessice Diggins, sensacyjnie w finale zabrakło Norweżek.
Biało-Czerwone osiągnęły w tym biegu w zasadzie tyle samo, co biegowa potęga. Czyli żadnego medalu. Najlepsza z naszych biegaczek Izabela Marcisz była w kwalifikacjach 39. i nie dała rady wskoczyć do ćwierćfinału, czyli 30. Do szczęścia zabrakło dwóch sekund. 42. miejsce wywalczyła Monika Skinder, a 50. była Weronika Kaleta. Kolejna okazja do rywalizacji już w czwartek, gdy odbędzie się bieg na 10 km "klasykiem".
Tymczasem w biegu panów nie miał sobie równych Norweg Johannes Klaebo, mistrz olimpijski z PjongCzangu, który obronił właśnie złoty medal. Drugie miejsce dla włoskiego weterana Federico Pellegrino, a trzecie dla młodego Rosjanina Aleksandra Terentiewa, który znakomicie rozegrał końcówkę. Norwegia ma trzecie złoto w Pekinie, ale w sprincie jest w tym roku zaskakująco słaba.
My mieliśmy trochę radości dzięki Maciejowi Starędze, który w kwalifikacjach był 26. i miał okazję wystąpić w ćwierćfinale. Zajął w swoim biegu czwarte miejsce, bo na dystansie brakło mu sił. Nie dostał się do półfinału, ale swój występ może ocenić jako udany. Inaczej niż Dominik Bury, który w kwalifikacjach był dopiero 58. i pobiegł po prostu słabo.
Panowie na kolejny start muszą czekać do piątku, wówczas czeka ich rywalizacja na 15 kilometrów stylem klasycznym.
Czytaj także: