
To był jeden z tych pomysłów, który potrafi rozpętać narodową debatę. Jeśli projekt by nie przepadł, Zimowe Igrzyska Olimpijskie mielibyśmy pod nosem, a konkretnie w Krakowie i okolicach. Na ostatniej prostej to mieszkańcy zdecydowali, że nie chcą żadnej olimpiady. – To wielka, stracona szansa – mówi naTemat Jagna Marczułajtis-Walczak.
Byłyby szansą na przyciągnięcie do Krakowa i Małopolski funduszy na inwestycje finansowane z budżetu centralnego w takiej skali, jakiej nie udało się osiągnąć w ciągu minionych 25 lat. Jednak decyzję czy tak się stanie, składam w ręce mieszkańców Krakowa.
Zimowe Igrzyska Olimpijskie i kandydatura Krakowa
W zasadzie od początku pomysł z igrzyskami w Polsce miał pod górkę. Może nawet sama idea była do obrony, ale niektóre działania z nią związane tylko dolewały oliwy do ognia. Gotowe już było nawet logo miasta-kandydata, które miało kosztować blisko 80 tys. zł. Ten wydatek okazał się pretekstem dla tych, którzy powtarzali argument o wyrzucaniu pieniędzy w błoto.Społeczeństwo w tej chwili nie dostrzega tego, że igrzyska mogą być skuteczną metodą na walkę ze smogiem, rozładowanie korków na miejskich i regionalnych trasach (...).
W cały proces zaangażowanych było kilka miast. Inne miejscowości bardzo chciały i czekały na te igrzyska. Pomysł poległ, bo kilku szalonych aktywistów wymyśliło sprzeciw wobec igrzysk. Już w procesie ubiegania się, pozbyliśmy się wydarzenia, które mieliśmy w zasięgu ręki.
MKOl szukał rozwiązań, wyczerpały się listy miast i zaczyna się drugie rozdanie. Pekin jest tego przykładem, bo dostał letnie i zimowe igrzyska. W tamtym czasie mieliśmy silną pozycję w Europie. Byliśmy postrzegani jako poważny partner do rozmowy.
