Jarosław Gowin sprawdził swój telefon pod kątem inwigilacji Pegasusem. – Moje urządzenie było czyste – przekazał lider Porozumienia. W jego przypadku nie było potrzeby wysyłania telefonu do kanadyjskiego Citizen Lab. O sprawie pisze portal Interia.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
W zeszłym tygodniu Jarosław Gowin był gościem w Polsat News. Tam mówił, że bierze pod uwagę, że mógł być podsłuchiwany. Postanowił to zatem sprawdzić.
Gowin sprawdził swój telefon pod kątem inwigilacji
Portal Interia pisze, że dowiedział się, czy Jarosław Gowin był inwigilowany. – Sprawdzałem telefon pod kątem Pegasusa. Po pierwszym etapie weryfikacji w Polsce, jeżeli są podejrzenia, urządzenie wysyła się do Kanady. U mnie nie było takiej potrzeby. Telefon był czysty – powiedział portalowi polityk.
Lider Polski 2050 rozmawiał na ten temat z portalem Gazeta.pl. – Zwróciłem się do ekspertów z Citizen Lab z prośbą o sprawdzenie telefonu. Uzyskałem odpowiedź, że na ich możliwości sprawdzenia nie znajdują żadnych śladów instalacji Pegasusa – poinformował, ale jak dodał, dostrzegli jednak "kilka innych interesujących rzeczy".
Lider Polski 2050 przypomniał także, że Pegasus to jedno z wielu narzędzi służących do inwigilacji telefonów. – Na rynku jest co najmniej kilka, jeśli nie więcej, programów czy mechanizmów, które pozwalają robić to samo tylko się nie nazywają Pegasus – wskazał Szymon Hołownia.
Do tej pory wiemy o zaledwie pięciu przypadkach użycia programu Pegasus do inwigilacji osób publicznych w Polsce.
W naTemat.pl informowaliśmy jednak, że Marek Suski, członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych przyznał w tonie, jakby to było coś normalnego – że podsłuchiwanych za pomocą oprogramowania Pegasus rocznie było kilkaset osób.
Co więcej, zdaniem polityka PiS sejmowa komisja ds. Pegasusa nie powstanie. – Mówienie o jakiejś masowej inwigilacji to jest wymysł z księżyca. Bo to były niewielkie ilości, nie przekraczające kilkuset osób w ciągu roku, a nie milionów – podkreślał niedawno poseł partii rządzącej na sali sejmowej.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut