Kolejny bardzo dobry bieg Moniki Hojnisz. Piękna walka w sprincie i złoto dla Norwegii
redakcja naTemat
11 lutego 2022, 11:03·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 lutego 2022, 11:03
Monika Hojnisz-Staręga zajęła szesnaste miejsce w olimpijskim sprincie biathlonowym i może być zadowolona ze swojego występu. Złoty medal dla Norwegii wywalczyła bezkonkurencyjna na trasie w Zhangjiakou Marte Olsbu Roeiseland, srebro dla Szweki Elviry Oeberg, a brąz dla słynnej Włoszki Dorothei Wierer. Pozostałe Polki tym razem nie zachwyciły, ale do biegu pościgowego przedarła się jeszcze Kamila Żuk.
Reklama.
Cztery polskie biathlonistki: Monika Hojnisz-Staręga, Anna Mąka, Kinga Zbylut oraz Kamia Żuk wystartowały w olimpijskim biegu sprinterskim na igrzyskach w Pekinie. Celem był nie tylko jak najlepszy wynik, ale też miejsce w czołowej sześćdziesiątce zawodów, które dawało kwalifikację do biegu pościgowego. Zawodniczki miały do pokonania tym razem trzy pętle na trasie i dwa strzelania, które tak słabo szły naszym zawodniczkom.
Liczyliśmy oczywiście na dobry wynik wszystkich zawodniczek, ale najwyżej stały szanse Moniki Hojnisz-Staręgi, która na początek igrzysk zajęła 20. miejsce w biegu indywidualnym. Biegowo nasza faworytka jest przygotowana świetnie, mogła być zdecydowanie wyżej, ale przytrafiły się jej dwa pudła na strzelnicy. W szerokiej czołówce to od razu oznacza brak medalu.
Polka ruszyła do biegu bardzo dobrze i na pierwsze strzelanie wpadła na 15. miejscu. Do liderki traciła ok. 12 sekund i to od celności jej strzałów zależały losy wyniku naszej faworytki. Niestety, zaliczyła jedno pudło na początek, więc musiała biegać karną rundę. Ale w formie biegowej jest świetnej, na drugie strzelanie wpadła na trzynastym miejscu i jeszcze podkręciła tempo.
Druga wizyta na strzelnicy zakończyła się pięcioma celnymi próbami i Monika Hojnisz-Staręga ruszyła na trasę jako siódma zawodniczka w stawce. Biegła bardzo mocno, pędziła za czołówką, ale nie była w stanie dogonić podium. Wpadła na metę z bardzo dobrym, ósmym czasem w stawce. Ostatecznie zajęła miejsce szesnaste i trzeba powiedzieć, że to wynik kapitalny.
Biathlonistki tym razem rywalizowały w dogodnych warunkach, bez wiatru i siarczystego mrozu, który towarzyszył elicie w zawodach indywidualnych. Już na pierwszym strzelaniu odpadły z walki o medale dwie faworytki – Tiril Eckhoff z Norwegii oraz Niemka Denise Hermann, złota kilka dni temu. Obie zaliczyły po jednym pudle i musiały biegać karną rundę. Na czele ulokowała się więc Marte Olsbu Roeiseland (Norwegia).
I biegła po złoty medal, bo ścigająca ją Katharina Innerhofer z Austrii zaliczyła dwa pudła na drugim strzelaniu i odpadła z walki o medale. Marte Olsbu Roeiseland wpadła zmęczona na metę, przebiegła trasę znakomicie, strzelała bezbłędnie i musiała czekać na to, co zrobią rywalki. A te walczyły o medale wspaniale, przypominając jak emocjonujący może być biathlon.
Ostatecznie za plecami Marte Olsbu Roeiseland, która wywalczyła złoty medal, zameldowały się kolejno: Włoszka Dorothea Wierer, która wpadła na metę niezwykle zmęczona, a później Szwedka Elvira Oeberg, lepsza od słynnej rywalki o niemal siedem sekund. Złoto dla Norwegii, srebro dla Szwecji, a brąz dla Italii. Tak wyglądała końcowa kolejność w biathlonowym sprincie pań.
Pozostałe polskie zawodniczki nie zachwyciły i zdecydowanie nie poradziły sobie na trasie sprintu. Kinga Zbylut dotarła do mety z 69. czasem, Anna Mąka była 66., a Kamila Żuk dopiero 53. W przypadku tej ostatniej dobrą wiadomością jest ta, że zakwalifikowała się do niedzielnego biegu pościgowego. Awans uzyskało 60 najlepszych w piątek zawodniczek.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut