Kamil Stoch walczy o medal olimpijski w Pekinie. Kapitalny skok i 0,4 punktu do szczęścia!
redakcja naTemat
12 lutego 2022, 12:49·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 lutego 2022, 12:49
Ryōyū Kobayashi jest liderem rywalizacji o olimpijski medal na skoczni dużej w Pekinie, a Kamil Stoch zajmuje czwarte miejsce i traci do podium raptem 0,4 punktu. W finale zapowiada się pasjonująca walka o tytuł, ale czy ktoś może zatrzymać Japończyka? Czterech Polaków dostało się do serii drugiej, ta rozpocznie się o godzinie 13:00.
Reklama.
Kamil Stoch olimpijskie zmagania na skoczni dużej wygrał w 2014 roku w Soczi, wygrał też w 2018 roku w Pjongczangu. Polscy kibice marzyli, by tak jak wtedy, również w Pekinie nasz mistrz walczył o złoto i wrócił do kraju z kolejnym medalem olimpijskim w swojej bogatej kolekcji. Sezon 2021/2022 był dla naszego asa arcytrudny, ale w sobotę to nie miało już żadnego znaczenia. Liczyło się to, co przed nami i co można było w Zhangjiakou wygrać.
Nie mogliśmy zapomnieć, że mamy w zawodach czterech skoczków, nie tylko broniącego złota Kamila Stocha. 23-letni Paweł Wąsek swój olimpijski debiut otworzył bardzo udanym skokiem. Polak uzyskał 129 metrów i był wiceliderem, a prowadził najlepszy w stawce skoczek z Finlandii, Antti Aalto. Sędziowie zmierzyli mu skok o długości 131 metrów.
Jako drugi na rozbiegu pojawił się Dawid Kubacki, który w Pekinie wywalczył brązowy medal na skoczni normalnej i miał z pewnością apetyt na więcej. Skoczył 131 metrów, ale sędziowie dość surowo go ocenili i znalazł się na początek na trzeciej pozycji. Czyli takiej, która mogła pozwolić na atak na czołowe miejsca, jak to miało miejsce przed tygodniem.
Znakomicie radzili sobie Rosjanie, liderem długo był Daniił Sadriejew (134 metry), a jego koledzy z kadry imponowali dalekimi skokami. Nowy faworyt do medalu w drużynie? Kto wie, ich forma to sensacja igrzysk w Pekinie. Tymczasem wiceliderem został Piotr Żyła, który mimo problemów żołądkowych zmobilizował się i skoczył kapitalnie 134 metry. Na taki skok "Wewióra" czekaliśmy.
Na rozbiegu pojawił się Kamil Stoch, mistrz olimpijski. Zostawił za sobą wszystko, co mu ciążyło i co nie wyszło przez ostatnie miesiące. Leciał fenomenalnie, aż wylądował i komputer pokazał, że to było 137,5 metra! Rekord skoczni, pozycja lidera w zawodach i potwierdzenie wielkiej klasy sportowej. Mistrz po prostu. Polak rekord dzierżył jednak przez chwilę, zaraz metr dalej skoczył Manuel Fettner.
Ale to Kamil Stoch był liderem rywalizacji olimpijskiej i prowadzenie stracił dopiero po skoku Timiego Zajca ze Słowenii. Ten wyrównał rekord skoczni Manuela Fettnera, a Polaka wyprzedził raptem o 0,4 punktu. Kolejni znakomici skoczkowie nie byli w stanie przeskoczyć naszego asa, aż Marius Lindvik huknął 140,5 metra. Norweg pobił rekord skoczni, został liderem i potwierdził swoją wielką formę. Ale po chwili Ryōyū Kobayashi dorzucił 142 metry, nokautując rywali po pierwszej serii.
Kamil Stoch jest czwarty na półmetku rywalizacji, ale do podium traci raptem 0,4 punktu. Do liderującego Japończyka aż 6,7 punktu, czyli ponad trzy metry przeliczając na długość skoku. Piotr Żyła zajmuje miejsce 15., Dawid Kubacki 25., a debiutant Paweł Wąsek 28. Seria finałowa i decydująca walka o medale rozpoczną się w Zhangjiakou dokładnie o godzinie 13:00 czasu polskiego.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut