Sensacyjna klęska Bayernu w lidze, tylko Lewandowski zagrał swoje. Dwa gole to za mało
redakcja naTemat
12 lutego 2022, 17:31·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 lutego 2022, 17:31
Bayern Monachium sensacyjnie został rozbity przez VfL Bochum w meczu 22. kolejki Bundesligi. Mistrzowie Niemiec przegrali w Zagłębiu Ruhry 2:4 (1:4), a jedynym piłkarzem, który zagrał swoje jest Robert Lewandowski. Polak strzelił dwa gole i znalazł się gronie najlepszych strzelców w dziejach piłki. Na koncie ma 600. lub więcej bramek, czego dokonało raptem trzynastu piłkarzy w historii. "Lewy" jest tym czternastym.
Reklama.
Emocje podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie sięgają zenitu, ale nie samym sportem zimowym człowiek żyje, a przecież w sobotę na kolejne gole w Bundeslidze polował Robert Lewandowski. Nasz as pojechał z drużyną do Bochum, gdzie mistrzowie Niemiec stawili czoła walczącej o utrzymanie ekipie VfL. Polak mógł zapisać się w historii, bo mógł strzelić na terenie rywala swoją 600. bramkę w seniorskiej karierze.
I strzelił, bardzo szybko zresztą. Już w 9. minucie Bawarczycy zaatakowali bardzo groźnie, piłka powędrowała na lewo do Kingsleya Comana, który zgrał zaraz do środka. A tam "Lewy" przyjął futbolówkę i wepchnął do bramki rywali, choć cały czas miał na plecach obrońcę. Polski snajper nie w takich sytuacjach sobie radził i dzięki niemu Die Roten wyszli na prowadzenie w meczu.
Długo się nim jednak nie nacieszyli, bo Bochum ruszyło odważnie do ataku, a w 14. minucie Christopher Antwi-Adjei wykończył świetnie kontratak i zrobiło się 1:1. Bawarczycy przyjęli ten cios ze spokojem, rozgrywali kolejne akcje i nawet blisko szczęścia był Lewandowski, ale na prowadzenie wyszli sensacyjnie miejscowi. Wszystko przez Dayota Upamecano, który zagrał ręką w swoim polu karnym.
Sędzia bez namysłu wskazał na "wapno", a Jurgen Locadia mocnym strzałem pokonał Svena Ulreicha, który zastępuje kontuzjowanego Manuela Neuera. Była 38. minuta gry, a przed Bayernem dopiero wyrastały góry. Bo dwie minuty później Cristian Gamboa ośmieszył Kingsleya Comana pod bramką gości, a po chwili przymierzył cudownie i uradował kibiców w Bochum.
To nie był koniec. W doliczonym czasie gry Bochum zaatakowało lewą flanką, a tym razem wspaniale z dystansu przymierzył Gerrit Holtmann i zmieścił piłkę w bramce rywali, rzucając ich na kolana. Co się stało z mistrzami Niemiec? To wiedzą chyba tylko oni. Faktem jest, że kopciuszek do przerwy ogrywał mistrzów Niemiec aż 4:1.
Bayern musiał się podnieść i Bayern potrzebował bramek. Potrzebował Roberta Lewandowskiego i jego bramek. Nie potrzebował już Dayota Upamecano, którego trener Julian Nagelsmann zdjął w przerwie i przestawił zespół na ofensywę. I szybko mógł za to zapłacić, bo bramkę na 5:1 strzelił Christopher Antwi-Adjei, ale tym razem był na pozycji spalonej i gola nie uznano.
W 52. minucie znakomitą okazję miał Robert Lewandowski, który był sam przed bramkarzem rywali, ale źle sobie wyłożył piłkę i z ostrego kąta nie był w stanie wpisać się na listę strzelców. Mógł też podawać do Leroya Sane, ale postanowił kończyć atak sam i tym razem zawiódł. Bayern szukał drugiego gola, nacierał i bił głową w mur. Boisko opuścił Thomas Müller, szukali ratunku Die Roten, ale grali bardzo słabo.
Nokaut w pierwszej połowie zostawił trwały ślad na ekipie z Bawarii, ale nie pozbawił mistrzów Niemiec woli walki. Kwadrans przed końcem sygnał do ataku dał nasz as, który został kapitanem po zejściu z murawy Thomasa Müllera. Rywale zostawili Polaka samotnego w polu karnym, a po rzucie wolnym piłka spadła mu pod nogi i uderzeniem rodem z filmów karate Lewandowski zmniejszył straty (2:4).
A przy okazji strzelił drugiego gola w meczu, siódmego w 2022 roku oraz 26. w sezonie Bundesligi. Trzecie trafienie było blisko, ale w 86. minucie nasz as trafił w poprzeczkę. Mistrzowie Niemiec ostatecznie przegrali sensacyjnie 2:4 (1:4), zapraszając do walki o mistrzostwo Borussię Dortmund oraz Bayer Leverkusen. Ten sezon jeszcze się nie skończył, to pewne.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut