Sebastian Kościelnik miał niespełna 21 lat, gdy jako kierowca seicento uczestniczył w zderzeniu z kolumną ówczesnej premier Beaty Szydło. Mija 5 lat od wypadku, ale mimo to nadal nie zapadł prawomocny wyrok wskazujący winnego kraksy.
Sebastian Kościelnik miał niespełna 21 lat, gdy jako kierowca seicento uczestniczył w zderzeniu z kolumną ówczesnej premier Beaty Szydło. Mija 5 lat od wypadku, ale mimo to nadal nie zapadł prawomocny wyrok wskazujący winnego kraksy. fot. Michal Dubiel/REPORTER
Reklama.
Sebastian Kościelnik przyznaje, że tuż po kolizji z rządową kolumną był przekonany, że sprawa szybko zostanie wyjaśniona. – Byłem naiwny – ocenia swoją postawę sprzed lat. Dziś, 5 lat i kilkadziesiąt rozpraw później, nie jest w stanie oszacować, kiedy zapadnie prawomocny wyrok ws. wypadku.
Przypomnijmy: sąd pierwszej instancji przypisał winę Kościelnikowi. W międzyczasie doszło do zniszczenia ważnego dowodu, jakim był monitoring. Mógł on rozstrzygnąć kwestię, czy – jak utrzymywał rząd – pierwszeństwo miała kolumna wioząca premier Beatę Szydło. Byłoby tak, gdyby limuzyny dawały sygnały świetlne i dźwiękowe. Tych ostatnich według części świadków jednak nie było.
W grudniu były oficer Biura Ochrony Rządu, który jechał w kolumnie premier Szydło, ujawnił, że kłamał, składając zeznania w prokuraturze. Podkreślił, że kłamali też jego koledzy – przedstawili taką wersję wydarzeń, która zdejmowała winę z kierowców rządowej kolumny i obarczała nią 21–latka.

OBEJRZYJ

Z podcastu poliTYka dowiesz się:

  • Co robi teraz kierowca seicento Sebastian Kościelnik
  • Czego kierowca seicento oczekuje od Beaty Szydło, obecnie europosłanki PiS
  • Czym teraz jeździ