W poniedziałek po południu redakcja "Polityki" poinformowała o śmierci Daniela Passenta. Z kolei jego córka poprosiła za pomocą mediów społecznościowych, aby uszanować prywatność rodziny. "Jesteśmy zdewastowani" – podkreśliła, dodając, że o terminie pogrzebu będzie informować osobiście.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
"Daniel Passent umarł dziś. Jesteśmy zdewastowani. Proszę uszanować naszą prywatność. Dziękuję Wszystkim Przyjaciołom i Przyjaciółkom Taty, wszystkim Czytelnikom Taty i Słuchaczkom za wsparcie. O terminie pożegnania Taty poinformuję Was na moim blogu" – napisała na Facebooku jego córka.
Chwilę po tej informacji pojawiło się wiele kondolencji. Przekazał je m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. "Zmarł Daniel Passent - dziennikarz, felietonista, były ambasador. Człowiek niezwykłej inteligencji i klasy. Jego teksty, komentarze czy wywiady towarzyszyły nam przez dziesięciolecia. Dla polskiej publicystyki i dziennikarstwa to koniec epoki" – napisał.
Daniel Passent był związany z tygodnikiem od 1959 roku. Ojciec Agaty Passent był wybitnym felietonistą, satyrykiem, a niegdyś także ambasadorem RP w Chille.
Passent przez całe życie był związany z "Polityką"
Jak wspomina redakcja w pożegnalnym wpisie, z tygodnikiem „Polityka” był związany od zawsze – do zespołu dołączył w 1959 r. Od lat co tydzień publikował felietony poświęcone sprawom politycznym, społecznym, gospodarczym, międzynarodowym, ale i kulturalnym, dzielił się w nich wrażeniami z lektur, wspominał, żegnał przyjaciół.
„Tak, to prawda, "Polityka" jest moim drugim domem. Ponad 60 lat pozostaję w związku, raz formalnym, raz na »kocią łapę«, ale zawsze z "Polityka". Na pewno ma to coś wspólnego z potrzebą bezpieczeństwa, jaką odczuwałem po wojnie” – pisał w tekście „Jak odnalazłem korzenie” w listopadzie 2021 r.
Passent opublikował w sumie ponad 1700 wpisów. Były chętnie czytane i gorąco dyskutowane. Wśród czytelników miał wielu stałych fanów.
Opublikował także kilkanaście książek, a wśród nich takie jak: „Bywalec”, „Bitwa pod wersalikami”, „Obywatelu, nie denerwujcie się”, „Co dzień wojna” (reportaże z wojny wietnamskiej) „Choroba dyplomatyczna” (wspomnienia z Chile), „Codziennik” (osobiste notatki z 2005 r.) czy „Passa” (wywiad rzeka poprowadzony przez Jana Ordyńskiego).
Za zasług dla kraju odznaczono go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasług, a także Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
„Zapłaciłem swoją cenę krytyki, nawet wrogości, ale nie mam żalu, tylko jeden wniosek: nikt ci tak nie zaszkodzi, jak ty sam. Mogą wieszać na tobie psy, ale czytają, i gotują się ze złości, że inni też czytają. Czytelnicy mnie jednak nie opuścili. Gdyby nie oni, toby mnie tu nie było. Kiedy czasami ktoś prosi o dedykację, na ogół pytam »dla kogo?«, czyli jak dana osoba się nazywa. »Dla babci. Dla dziadka« – słyszę w odpowiedzi” – pisał w 2018 roku, co przypomina w poniedziałek jego tygodnik.
Felietonista urodził się w rodzinie żydowskiej. W okresie II Wojny Światowej wychowywał się w Stanisławowie. W 1944 roku stracił rodziców, którzy przez cały okres okupacji ukrywali się przed nazistami.