Rosjanka będzie walczyć o medal dla Polski. Groził jej koniec kariery, u nas nie ma sobie równych
redakcja naTemat
15 lutego 2022, 07:47·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 lutego 2022, 07:47
Katia, czyli Jekaterina Kurakowa, zdecydowała się opuścić Moskwę i przenieść do Polski. Była w swojej nowej ojczyźnie raptem dwa razy, ale nie zabrakło jej determinacji. W Rosji została skreślona, groziło jej zakończenie kariery. W Polsce znalazła nowy dom, warunki do treningów i miłość. A teraz będzie walczyć w Pekinie o jak najlepszy wynik. Marzy pewnie o medalu, ale ten zarezerwowany jest dla innych.
Reklama.
– Wiedziałam, że Polska będzie dobrym wyborem, bo czułam, że tutaj naprawdę mnie potrzebują. A to chyba najważniejsze, żeby czuć się potrzebnym – mówiła jesienią w rozmowie z Onetem Jekaterina Kurakowa. Rosjanka, która wyjechała z Moskwy do Torunia, bo zdecydowała się walczyć o swoje marzenia, a tym był występ na igrzyskach olimpijskich.
W ojczyźnie nie miała na to szans, bo konkurencja jest piekielnie mocna. 19-letnia dziś Katia, jak mówią na nią w Polsce, zdecydowała się na wyjazd z Rosji w 2017 roku. Była w Toruniu na zawodach Mentor Toruń Cup i już została. Miała wtedy raptem 15 lat, ale w łyżwiarstwie figurowym to żadna nowość. Dość wspomnieć, że rewelacja igrzysk Kamiła Walijewa ma właśnie tyle i w Pekinie zachwyca.
Wracając do Katii Kurakowej, pomocną dłoń wyciągnął do niej Marek Kaliszek i zaoferował miejsce w toruńskim MKS-ie Axel. Ten klub to dziś potęga w polskim łyżwiarstwie figurowym, od lat dominuje w rywalizacji krajowej, a ekipa na igrzyskach w Pekinie składa się w zasadzie tylko z jego zawodniczek i zawodników. Rosjanka szybko znalazła wspólny język i tak zyskaliśmy zawodniczkę, jak na nasze warunki, wybitną.
Kurakowa to takie żywe srebro. 153 cm wzrostu, pełna energii, szeroki uśmiech na twarzy. I wielki talent, choć jak na warunki rosyjskie bez szans na wielką karierę. W Moskwie, gdzie się urodziła i trenowała od czwartego roku życia, nie miała szans na dalszą karierę. Konkurencja jest tak duża, że mogła pomarzyć o miejscu w kadrze, wyjeździe na igrzyska czy mistrzostwa świata. No i o wsparciu finansowym rzecz jasna.
To dlatego wraz z rodzicami postawili na Polskę, w której nastolatka była wcześniej raptem dwa razy. Szybko się jednak odnalazła, dziś nasz kraj to jej drugi dom. I jej ojczyzna, nie tylko sportowa. – W Rosji niektórzy kończą karierę w wieku 16–18 lat. Ze mną miało być podobnie. Powiedzieli mi wprost, że to już koniec – wspominała w wywiadzie dla Onetu.
Ten etap ma już za sobą, koleżanki z Moskwy spotyka na zawodach międzynarodowych. A trenuje i startuje z Orzełkiem na kostiumie. To była świadoma decyzja, zwłaszcza że szybko pojawiła się możliwość treningów w Toronto, a później we włoskiej Egnie. Katia szybko nauczyła się języka, a jej występy w zawodach krajowych pokazały, jak wielki ma talent.
– Po prostu wychodzę na lód i robię swoje – mówi skromnie w wywiadach, ale jej wyniki są po prostu znakomite. Od kiedy jest w Polsce, wygrywa rok w rok mistrzostwa kraju. Tak było w 2019, 2020, 2021 i ostatnio również w 2022. Starania o paszport rozpoczęła niemal od razu, najpierw musiała uzyskać kartę pobytu, a później przejść procedury. Rosjanie chcieli zrazu ją zablokować, ale odpuścili. "Zadowoleni oczywiście nie byli" – wspomina łyżwiarka.
Jako reprezentantka Polski zadebiutowała 27 lipca 2019, a polskie obywatelstwo otrzymała oficjalnie trzy miesiące później. Spełniło się kolejne marzenie, ale Kurakowa miała kolejne i ciężko pracowała, by znaleźć się na igrzyskach. Krok po kroku, etap po etapie. We wrześniu 2021 roku w Oberstdorfie zapewniła sobie olimpijski paszport, a Polska po 12 latach będzie mieć solistkę na igrzyskach.
– Brak mi słów, które wyrażą wdzięczność za spełnianie marzeń. Taką możliwość dała mi Polska. Chyba każdy sportowiec ma takie marzenie, aby pojechać na igrzyska. Jestem niezwykle szczęśliwa, że przeprowadziłam się do Polski i spotkałam tam wspaniałych ludzi, jak ci w Toruniu. Jest we mnie wielka wdzięczność za wszystko – stwierdziła jesienią w wywiadzie dla PAP.
Prawdziwą sensację sprawiła w mistrzostwach Europy w Tallinnie, gdzie zajęła piąte miejsce. Najwyższe w historii występów polskich solistek, dotąd nasze łyżwiarki trzy razy były siódme. A rywalizację zdominowały oczywiście Rosjanki. Wygrała Kamiła Walijewa, która wyprzedziła Annę Szczerbakową i Aleksandrę Trusową. Za nimi uplasowała się Belgijka Loena Hendrickx, a na miejscu piątym finiszowała Katia.
Polka zaprezentowała nowy program krótki do "Sentymentalnego walca" Piotra Czajkowskiego i pobiła punktowe rekordy życiowe w obu segmentach oraz w nocie łącznej. Jechała kapitalnie, a w Toruniu wszyscy trzymali za nią kciuki. Kibicował jej chłopak, łyżwiarz Filip Bojanowski. Kibicowali ludzie, którzy dali jej szansę, by spełniać marzenia.
Po ME wyjechała do Włoch, gdzie trenowała przed igrzyskami i gdzie tęskniła za Polską. Pod okiem Lorenzo Magriego i Angeliny Turenko szykowała się na najważniejszą imprezę w życiu. We wtorek Jekaterina Kurakowa rusza do rywalizacji olimpijskiej solistek, zacznie od programu krótkiego. Medal? To jej kolejne marzenie, ale hierarchia na świecie jest ustalona od lat. Katia jedzie, by pokazać się z jak najlepszej strony.
I znów spotka na lodzie koleżanki z Rosji. Znów będzie się szeroko uśmiechać, taka już jest. 153 cm wzrostu, uśmiech od ucha do ucha. Żywe srebro. I znów będzie marzyć. O czym? – Żeby kupić sobie mieszkanie w Polsce. Może być małe, ale ważne, żeby było własne. Teraz muszę je wynajmować, przez co nie mogę powiedzieć, że jest moje. Dlatego Katia Kurakowa marzy o jakimś małym mieszkaniu w Polsce, żeby mogła urządzić je tak, jak ona chce – powiedziała dziennikarzowi Onetu we wrześniu.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut