Bayern Monachium blisko kompromitacji w LM. Sensacja wisiała w powietrzu, "Lewy" bezradny
redakcja naTemat
16 lutego 2022, 22:54·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 lutego 2022, 22:54
W Lidze Mistrzów nie ma już słabych drużyn, prawda? Zaskakująco słabo zagrał w środę Bayern Monachium i z trudem zremisował z Red Bull Salzburg na jego terenie 1:1 (0:1), a wynik uratował w 90. minucie Kingsley Coman. Austriacy zagrali kapitalny mecz, zupełnie odcięli od podań i piłki Roberta Lewandowskiego, a minuty dzieliły ich od sensacyjnej wygranej. Rewanż już 8 marca w Monachium, sprawa awansu jest otwarta.
Reklama.
Bayern Monachium przeszedł fazę grupową Ligi Mistrzów jak burza, wygrał sześć meczów na sześć rozegranych, wbił rywalom 22 bramki, a Robert Lewandowski był autorem dziewięciu. W 1/8 finału Die Roten trafili na rewelację z Austrii, Red Bull Salzburg i byli murowanym faworytem do wygranej. Ale faworytem byli też w sobotę w Bundeslidze, gdzie przegrali sromotnie z VfL Bochum (2:4).
Początek gry nie mógł zaskakiwać, mistrzowie Niemiec rozgrywali akcje i szukali luk w defensywie rywali, a w 10. minucie okazję miał Serge Gnabry, jednak Philipp Köhn spisał się między słupkami jak należy. Defensorzy Czerwonych Byków pieczołowicie pilnowali w polu karnym Roberta Lewandowskiego, a mogliśmy żałować, że spotkanie tylko na ławce rezerwowych śledzi Kamil Piątkowski.
Gospodarze nie mieli kompleksów w starciu z potęgą, a w 21. minucie zabójczo skontrowali. Piłkę na prawo dostał Karim Adeyemi, złamał do środka i podał do Brendena Aaronsona. A ten oddał piłkę Chikwubuike Adamu, który precyzyjnym strzałem otworzył wynik meczu. Sensacja stała się faktem, a dziurawa obrona gości trzeszczała w szwach.
Dwie minuty później mogło być 2:0, ale strzał Brendena Aaronsona odbił Sven Ulreich, ratując Bayern Monachium przed koszmarem, który gracze Juliana Nagelsmanna przeżyli w sobotę. Ale i w środę nie imponowali, grali zachowawczo i nie potrafili znaleźć drogi do bramki rywali. Strzelał Leroy Sane, próbował głową Kingsley Coman, ale to nie mogło zagrozić gospodarzom.
Zaskakująco pasywny był Robert Lewandowski, koledzy nie podawali mu piłki i nie zauważali Polaka w polu karnym. A Red Bull Salzburg mogło w końcówce pierwszej połowy zyskać jeszcze rzut karny, bo Benjamin Pavard zagapił się i z trudem zatrzymał Brendena Aaronsona. 21-latek reklamował faul, ale sędziowie VAR się z nim nie zgodzili. I do przerwy Salzburg prowadził z Bayernem 1:0.
Bawarczycy nie mieli w środę swojego dnia. Atakowali bardzo wolno, schematycznie i zbyt łatwo dla piłkarzy Red Bulla. Swoją drogą ci biegali tak, jakby dostali w szatni zapas słynnego napoju i wypili go do ostatniej kropelki. Wciąż pasywny był "Lewy", odcięty od podań i wyłączony z gry. Dopiero w 64. minucie dostał podanie, ale ciężko mu było uderzyć głową celnie w asyście rywala.
Szarpali skrzydłami Serge Gnabry i Kingsley Coman, ale im bliżej byli bramki, tym mniej z ich wypadów wynikało. A Salzburg odpowiadał kontrami, groźnie strzelał Nicolas Seiwald, ale na posterunku był Sven Ulreich. Im bliżej było końca, tym groźniej atakowali mistrzowie Niemiec, a Philipp Köhn miał okazję, by się wykazać. Odbił strzał Kingsleya Comana, poradził sobie z atakiem Thomasa Müllera, grał świetnie.
Bayern nie miał szczęścia w ofensywie, ale w defensywie miał go furę. W 80. minucie miejscowi skontrowali, uderzył z ostrego kąta Karim Adeyemi, ale piłkę odbił Sven Ulreich. Ta spadła pod nogi Mohameda Camary, który miał przed sobą pustą bramkę. Posłał piłkę w środek, ale Benjamin Pavard cudownym wślizgiem ocalił zespół przed kompromitacją i wyższą porażką.
A uratował wynik i losy awansu Kingsley Coman, który wykorzystał jedyną okazję Bayernu w końcówce. Benjamin Pavard wrzucił piłkę przed bramkę, klasyczną "lagę na Robercika". Polak związał defensorów, Thomas Müller zgrał głową, a Francuz płaskim strzałem ocalił zespół przed porażką. Rewanżowe spotkanie zostanie rozegrane na Allianz Arena 8 marca 2022 roku (wtorek) o godzinie 21:00.
Red Bull Salzburg - Bayern Monachium 1:1 (1:0)
Bramki: Chikwubuike Adamu (21) - Kingsley Coman (90)
Żółte kartki: Philipp Köhn - Kingsley Coman, Marcel Sabitzer
Sędziował: Michael Oliver (Anglia)
Widzów: ok. 30 000
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut