Prezydent Rosji zdecydował, że podpisze dekret uznający niepodległość separatystycznych republik we wschodniej Ukrainie. Na jego decyzję fatalnie zareagowała giełda w Moskwie. "Pójdzie tak dalej, a sankcje nie będą potrzebne" – skomentował celnie jeden z dziennikarzy. Dramat rosyjskiej giełdy wymownie odnotowują już na pierwszych stronach niemieckie media.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Decyzja Władimira Putina w sprawie Donieckiej Republiki Ludowej oraz Ługańskiej Republiki Ludowej oraz całe to wojenne napięcie drastycznie odbijają się na giełdzie w Moskwie. Akcje Aeroflotu spadły o ponad 15 proc., bliski Kremlowi Rosnieft stracił o ponad 18 proc., Gazprom spadł w indeksie o 10 proc., Łukoil o prawie 7 proc., a SbierBank o ponad 17 proc.
Spółki na giełdzie w Moskwie tracą po decyzji Putina
"Tymczasem na moskiewskiej giełdzie akcje państwowych spółek lecą na pysk. Pójdzie tak dalej, a sankcje nie będą potrzebne" – podsumował taki obrót sprawy specjalizujący się w sprawach wschodnich dziennikarz i tłumacz Piotr Strzałkowski.
Dramat rosyjskiej giełdy odnotowują już na pierwszych stronach niemieckie serwisy. Niemieckie media – m.in. poczytny "Bild" – piszą wprost, że "akcjonariusze chcą szybko pozbyć się" papierów wartościowych Gazpromu.
Dodajmy, że poniedziałkowa decyzja Władimira Putina rozczarowała zachodnich przywódców. "Biorąc pod uwagę to wszystko, rosyjski prezydent powiedział, że zamierza w najbliższym czasie podpisać odpowiedni dekret. Prezydent Francji i kanclerz Niemiec wyrazili rozczarowanie takim rozwojem wydarzeń. Jednocześnie sygnalizowali gotowość do kontynuowania kontaktów" – czytamy w komunikacie przygotowanym przez sam Kreml.
Zaraz po tym prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował iż, konsultuje się z prezydentem Francji i kanclerzem Niemiec w związku z taką decyzją Moskowy.
Putin mówi, że Ukraina jest częścią Rosji
Krótko po podaniu tej informacji zaczęło się przemówienie prezydenta Rosji. Putin zwrócił w nim uwagę, że Ukraina dla Federacji Rosyjskiej nie jest tylko krajem sąsiednim, jest integralną częścią jej historii i kultury. Jak podkreślał, "Ukraińcy to krewni".
W ocenie Putina, Ukraina musiała szukać pomocy na Zachodzie, w tym w USA, ponieważ sama nigdy nie była stabilnym państwem i nie umiała sobie poradzić. Przywódca Rosji oskarżył też ambasadę USA, że wspierała radykałów, którzy "doprowadzili do zamachu stanu" na Ukrainie.
Takiego scenariusza spodziewali się właśnie Amerykanie. Jake Sullivan, czyli amerykański doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w najnowszym wywiadzie przekazał, że jego zdaniem Rosja planuje "niezwykle brutalną" inwazję na Ukrainę.
– Mamy informacje wywiadowcze, które sugerują, że będzie to jeszcze większa forma brutalności, bo nie będzie to tylko wojna konwencjonalna między dwoma armiami – przekonywał polityk. – To będzie wojna wymierzona w Ukraińców, w celu represjonowania ich, zmiażdżenia ich, wyrządzenia im krzywdy – dodał.
Najnowsze zdjęcia satelitarne ujawniły, że wojska rosyjskie zaczynają zbliżać się do granicy ukraińskiej. Wzmożenie militarne, według oficjalnych komunikatów, jest elementem przedłużenia ćwiczeń wojskowych na Białorusi, które de facto miały zakończyć się w zeszłym tygodniu.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut