13 zgonów w ciągu czterech lat – amerykańskie media dotarły do statystyk, które po raz kolejny stawiają pytania o to, czy energy-drinki nie są niebezpieczne dla zdrowia i życia. Polscy eksperci uspokajają jednak – zdrowy rozsądek pozwala uniknąć zagrożenia.
“Władze federalne otrzymały na przestrzeni ostatnich czterech lat doniesienia o 13 przypadkach zgonów, które mogły mieć ewentualny związek z 5-Hour Energy, napojem o wysokiej zawartości kofeiny, wynika z raportów Administracji ds. Żywności i Leków (FDA) i wywiadu z przedstawicielem tej agencji” – pisał kilka dni “New York Times”.
Branża pod ostrzałem
Dziennik podkreślał, że choć nie ma naukowych dowodów na bezpośredni związek spożycia napoju z odnotowanymi przypadkami śmierci, to “szybko rozwijający się rynek napojów energetycznych musi zmierzyć się z rosnącą uwagą opinii publicznej, która z troską analizuje kwestie takie, jak oznakowanie produktów i potencjalne ryzyko dla zdrowia” – dodaje gazeta.
Trzeba bowiem pamiętać, że to już kolejny w ostatnim czasie przypadek, gdy branża ma problemy wizerunkowe. Miesiąc temu wartość akcji spółki Monster Beverage Corp. gwałtownie spadła, gdy FDA poinformowała, że z powodu zawartości kofeiny w napojach Monster Energy, od 2004 roku mogło umrzeć 5 osób. W tym przypadku również nie przedstawiono jednak jednoznacznych dowodów na poparcie tezy FDA.
Nie panikujmy
Rynek napojów energetycznych w Polsce był według raportu firmy Stratec w 2011 roku wart 700 mln zł. Charakteryzuje się dużym potencjałem wzrostu i wysokimi marżami. W raporcie określono go jako jeden z najatrakcyjniejszych rynków spożywczych. Wśród czterdziestu kilku obecnych na nim napojów nie ma 5-Hour Energy (który można jednak bez problemu kupić za pośrednictwem sklepów internetowych, jednak napój Monster Energy dostępny jest na sklepowych półkach w całej Polsce.
– Nie ma powodów do paniki – uspokaja Jan Bondar z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. – Nie słyszałem w Polsce o żadnym przypadku zgonu, który w jakikolwiek sposób wiązałby się z którymś z napojów energetycznych – dodaje. Mówi też, że jak dotąd nie spotkał się także z żadnymi badaniami, które jednoznacznie udowodniłyby, że napoje energetyczne mogą być same z siebie niebezpieczne dla zdrowia i życia.
Podkreśla jednak, że rzeczywiście czasami ich spożycie może się wiązać z pewnym ryzykiem. – Naukowcy twierdzą, że “energetyki” w zasadzie nie są szkodliwe, jednak być mogą dla pewnych osób i w pewnych sytuacjach – podkreśla rzecznik GIS. Wspomina o osobach z problemami z ciśnieniem, kobietach w ciąży, dzieciach i młodzieży oraz sytuacjach, gdy energy-drinki mieszane są z alkoholem.
Samoograniczenie producentów dla dobra dzieci
– Kluczową sprawą jest ochrona najmłodszych – mówi Andrzej Gartner ze Stowarzyszenia Polska Federacja Producentów Żywności. – Stąd inicjatywa wprowadzenia Dobrowolnego Kodeksu Znakowania i Marketingu Napojów Energetycznych, który podpisali już tacy producenci jak Coca Cola, Pepsi, Red Bull, Agros-Nova i Maspex. Brakuje jeszcze podpisu Foodcare, jednak także oni zadeklarowali chęć uczestnictwa – mówi Gartner.
Ideą kodeksu jest dobrowolne ograniczenie działalności marketingowej skierowanej do dzieci poniżej 12 roku życia. Producenci planują także uruchomienie strony internetowej skierowanej do konsumentów, na której zaprezentowane będą informacje o składzie produktów wszystkich sygnatariuszy kodeksu. Będzie tam można m.in. zobaczyć, ile kofeiny znajduje się w danym napoju.
Polskie prawo nie zakłada obecnie żadnych limitów zawartości kofeiny w “energetykach”. Jej poziom może być teoretycznie dowolnie wysoki. Jednak jeśli wynosi powyżej 150 mg na litr napoju, producent ma obowiązek umieścić na etykiecie informację o “wysokiej zawartości kofeiny” i podać precyzyjnie, ile ona wynosi. Poza tym napoje energetyczne podlegają dokładnie takiej samej kontroli, jak wszystkie inne rodzaje żywności w Polsce i całej Unii Europejskiej.
Zamiast zakazów, zdrowy rozsądek
– Żadne zakazy nie mają obecnie sensu, ponieważ nie ma naukowych dowodów na ich poparcie. Co więcej, musiałyby być wprowadzone na poziomie europejskim, co sprawia, że nie będzie to proces krótki i łatwy – mówi Jan Bondar i podaje przykład Francji, która kilka lat temu chciała ograniczyć dostępność energy-drinków, lecz ostatecznie przegrała w sądzie z jednym z producentów.
Czytaj też:Najpierw bojkotowali producenta napoju Demon, teraz atakują pracownicę firmy. Internetowa burza wokół Agros-Nova
Dyskusje w Unii trwają, jednak jak na razie jedynym ich efektem ma być nowa dyrektywa dotycząca znakowania żywności, która zacznie obowiązywać od 2014 roku. – Dziś kwestia oceny ryzyka leży w pełni po stronie producentów, jednak od 2014 roku na wszystkich produktach będą musiały być informacje o tym, że picie energy-drinków może być szkodliwe np. dla dzieci i kobiet w ciąży – mówi Jan Bondar.
Eksperci są zgodni co do tego, że napoje energetyczne mogą szkodzić, jednak nie można popadać w panikę, bo wiele zależy od naszego zdrowego rozsądku. Choć z definicji przeznaczone są dla osób dorosłych i określane jako "środek spożywczy specjalnego przeznaczenia", dzisiaj niestety w dużych ilościach piją je dzieci i młodzież. – Uważam, że podstawową kwestią jest informowanie i edukowanie – dzieci, ale przede wszystkim rodziców. Muszą oni zrozumieć, że pity od czasu do czasu przez zdrową, dorosłą osobę, energy-drink nie niesie ze sobą ryzyka dla zdrowia, jednak jeśli dzieci i młodzież traktują te napoje jak oranżadę, rzeczywiście coś jest nie tak – mówi Bondar.