
Zdążył się już każdemu znudzić, prawda? Obecna generacja Volkswagena Tiguana jest na rynku już od mniej więcej sześciu lat i niedawny lifting nie przykryje tego faktu. Tylko że… co z tego? To dalej udane auto rodzinne, a w wersji eHYBRID to nawet auto na miarę 2022 roku.
To właśnie takie auto, w którego niepozorności dostrzegam jego największą siłę. Bo po kilku dniach z Tiguanem eHybrd, jeśli mogę o nim cokolwiek powiedzieć, to na pewno to, że jest do bólu poprawny. Nawet jak na standardy Volkswagena. To po prostu dobre auto w każdym aspekcie. Nie będziesz się za nim rączej oglądać na parkingu, ale w niczym cię nie zawiedzie.
Ale do rzeczy.
Zmieniła się kosmetyka
Obecny Tiguan jest obecny na rynku od 2015 roku. Kuracja odmładzająca była więc niezbędna, ale Tiguan w jakiś przesadny sposób się nie zmienił. Ot, to dalej ładne, ale dość zachowawcze auto.
Największą zmianą są oczywiście reflektory. Utrzymane w "golfowskim" stylu, teraz ich klosze zachodzą na nadkola. Samochód ze zdjęć jest wyposażony zresztą w światła z technologią IQ.Light. Pod tą nazwą nie kryje się nic innego jak matrycowe reflektory, które… po prostu są genialne.
Ale naprawdę – to są światła klasy premium. Zapewniają doskonałą widoczność w nocy i bardzo sprawnie "wykrawają" słup światła, dzięki czemu nawet "na długich" nie oślepiamy kierowców jadących z naprzeciwka. To oczywiście działa różnie, niemniej jednak Tiguan z takimi światłami zamienia noc w dzień. Jak się raz czegoś takiego spróbuje, ciężko wrócić do zwykłych LED-ów czy ksenonów. A światła halogenowe wydają się nieużywalne.
Zmieniły się też światła z tyłu, ale sama linia auta jest niezmieniona. W końcu to tylko lifting. W środku tez nie doszło do wielu zmian. Nie ma tu jednej linii ekranów jak w nowych Golfach, a tradycyjny wirtualny kokpit i normalny ekran na środku deski rozdzielczej. Dotykowy jest za to panel klimatyzacji i to akurat uważam za wadę, ale taka moda. Aha – oczywiście nie zabrakło elementów w kolorze fortepianowej czerni.
Tiguan jest także niezwykle praktyczny. Schowki są pojemne, a szufladki znalazły się nawet pod przednimi fotelami. Bagażnik ma 476 litrów lub 1516 po złożeniu kanapy. Jak na hybrydę – okej.
Ogółem – i to bardzo ważne – w środku nie czuć, że to realnie projekt sprzed zapewne 7-8 lat, jeśli uwzględnimy drogę samochodu z projektu na ulicę. Wciąż jest nowocześnie.
A jak się tym jeździ?
Jak Volkswagenem. Czyli dość sztywno, bo zawieszenie jest dość zwarte, ale wystarczająco komfortowo dla każdej rodziny. Dodatkowych kilogramów z powodu baterii (pojemność netto 10,4 kWh) za kierownicą nie czuć, o ile nie próbujcie się bawić w wyczynową jazdę. Ale przecież nie będziecie w tym aucie, prawda?
Swoją drogą w dynamicznej aucie może też przeszkadzać... kierownica. Gruba, mięsista, taka jak w nowych Volkswagenach. Mi się ją trzymało osobliwie.
Oczywiście zapomnijcie, że przejedziecie na baterii tym autem tyle, ile deklaruje producent. Realnie przy ostrożnej jeździe powinno jednak udać się wycisnąć około 35 kilometrów. Dla większości klientów taki zasięg wystarczy żeby pojechać do pracy, na zakupy i z powrotem do domu.
Łączna systemowa moc Tiguana to 245 koni mechanicznych. 115 koni zapewnia elektryczna jednostka, a 150 (tak, tych koni się nie sumuje) zapewnia poczciwe 1.4 TSI. Taki zestaw jest dość żwawy, bo do 100 km/h przyspiesza w siedem i pół sekundy, ale… nie przyzwyczajajcie się do tej liczby.
Tiguan eHybrid jest bowiem oferowany wyłącznie z napędem na przód i to chyba jedna z niewielu realnych wad tego auta. A to oznacza, że w gorszych warunkach pogodowych będzie problem z przeniesieniem mocy. Pomijam kwestie bezpieczeństwa. Niemniej jednak to przyjemne auto do jazdy, zwłaszcza z naładowaną baterią i w trybie GTE, który łączy oba napędy w celu uzyskania najlepszych osiągów. Po wydrenowaniu akumulatora jest… no gorzej.
Pozostaje kwestia spalania. To wypada tak jak w każdej hybrydzie plug-in. Jeśli będziecie jeździć po mieście z naładowaną baterią, to wyniesie zero. Jeśli czasem skorzystacie z jednostki spalinowej, to nie ma żadnego problemu z wykręceniem wyniku z normy WLTP, który wyniósł 1,6 litra na sto kilometrów.
Ale oczywiście to podręcznikowa sytuacja, a życie takie nie jest. Jeśli bateria się skończy, spalanie w mieście szybko skoczy do 7-8 litrów. A na autostradzie (bateria skończy się raz dwa) to nawet 11 litrów.
Dla kogo takie auto?
W sumie to dla wielu gatunków klientów. Jeśli jesteś głową rodziny, która potrzebuje w miarę wygodnego SUVa – Tiguan jest dla ciebie. Jeśli lubisz technologię w samochodach, to mimo lat na karku Tiguan spełni twoje potrzeby. Ma cały pakiet systemów bezpieczeństwa i oczywiście nowoczesny napęd hybrydowy,
Tak naprawdę Tiguan eHybrid to auto, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Ale… nie każdy go sobie kupi. "Zwykły" Tiguan w konfiguratorze startuje od 130 990 zł. Ale Tiguan eHybrid to już co najmniej 171 390 zł, a lista dodatków jest dłuuuga. I kosztowna.
Zresztą – auto ze zdjęć kosztuje prawie 220 tysięcy złotych. Nikogo nie zawiedzie, ale też nikogo nie zachwyci. Mimo wszystko jednak to samochód, w którym po tylu latach na rynku w ogóle nie czuć, że zmiany są potrzebne. A to duże osiągnięcie.
