Tak wyglądał bolid Dmitrija Mazepina podczas testów F1 w Barcelonie. Teraz wygląda już zupełnie inaczej...
Tak wyglądał bolid Dmitrija Mazepina podczas testów F1 w Barcelonie. Teraz wygląda już zupełnie inaczej... Fot. Twitter/Haas F1 Team
Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Agresja Rosji na Ukrainę i jej konsekwencje z godziny na godzinę zakreślają coraz większe koło. Dotyczy to niemal wszystkich dziedzin życia, nie wykluczając sportu. Amerykański zespół Haas występujący w Formule 1 zareagował na wydarzenia w Ukrainie.
Jednym ze sponsorów teamu jest Urakala, rosyjski producent i eksporter nawozów potasowych. Co więcej, syn jednego z dyrektorów tego podmiotu - Nikita Mazepin - jest kierowcą Haasa. Na bolidzie Rosjanina pojawiły się akcenty związane z jego narodowością, chociażby na przednim skrzydle.
Właśnie w takich barwach jeden z kierowców Haasa wyjechał podczas testów F1 przed zbliżającym się sezonem. W Katalonii Mazepie przejechał tak próby w środę i jedną czwartkową. Do drugiej Rosjanin nie został już jednak przez team dopuszczony.
Amerykański zespół podjął decyzję, że ze względu na wydarzenia w Ukrainie należy czym prędzej zareagować, chociażby poprzez tak symboliczny gest, jak przemalowanie barw bolidu. Jak pomyślano, tak zrobiono i już na kolejne testy Rosjanin wyjechał w bardziej neutralnym, czarno-białym zestawie kolorów. O tej zmianie Haas poinformował we wszystkich swoich mediach społecznościowych.
Amerykanie usunęli również nazwę rosyjskiego sponsora, co może sugerować oziębienie, bądź totalne zerwanie współpracy z Urakalą. To tytularny partner Haasa od 2021 roku, od kiedy w zespole występuje Mazepin junior.
Co więcej, ws. sytuacji w Ukrainie debatują również szefowie F1, co do ew. odwołania Grand Prix Soczi. Wyraźny sprzeciw w sprawie startu w Rosji wygłosił m.in. Sebastian Vettel, były mistrz świata.
– Jeśli wyścig w Rosji się odbędzie, ja nie wezmę w nim udziału – przyznał Niemiec.
Podobnie do sprawy odniósł się aktualny obrońca tytułu, Max Verstappen.
– Kiedy kraj jest w stanie wojny, nie ma tam prawa do organizowania wyścigu – przyznał Holender.
Takie głosy mogą spowodować, że władze F1 podejmą decyzję, która z godziny na godzinę, wydaje się być po prostu jedyną słuszną. Póki co jednak GP w Soczi widnieje w kalendarzu na nowy sezon.
Czytaj także:

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut