
Brunon K. w latach 2002-2005 był członkiem duszpasterstwa akademickiego "Beczka" w Krakowie. Obecni pracownicy duszpasterstwa nie znaleźli jednak nikogo, kto znałby 45-latka.
"To, że jakieś 7 lat temu kończyłem dodatkowe studia na Politechnice Warszawskiej, mianowicie o materiałach wybuchowych i paliwach rakietowych, nie znaczy, że się akurat tym zajmuję. Znam gościa, który kończył studia z historii, a teraz jeździ tirami, więc i tak można. Dla mnie to zawsze było hobby, a nie sposób na zarabianie pieniędzy. Oczywiście można by było robić bomby i sprzedawać terrorystom czy gangsterom, ale ja aż taki głupi nie jestem. Przynajmniej tak mi się wydaje" – pisał.
Jego żona jest biologiem. Według źródeł "Gazety Wyborczej", to ona poinformowała służby o niepokojących zachowaniach męża. Zaczął bowiem ją wypytywać o możliwość rozpylenia środków bakteriobójczych w dużej ilości - tak, by wywołać panikę i zatruć dużą liczbę osób. CZYTAJ WIĘCEJ
Przyznał się też, że kolekcjonuje literaturę fachową na temat materiałów wybuchowych oraz filmy wideo z nagranymi próbnymi eksplozjami. "Wielu mnie namawiało, żebym je w internecie pokazał wszystkim, jednak ja wolę tylko prywatnie pokazywać takie filmy, a to z jednego ważnego powody. Nie wiem dokładnie po ilu latach tego rodzaju przestępstwo ulega przedawnieniu wg ustawy w prawnie karnym RP" – wyznał.