Ma 45 lat, jest pracownikiem Wydziału Chemii Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, a o tym, że może planować zamach, doniosła służbom jego żona. "Materiały wybuchowe to zawsze było moje hobby" – pisał w internecie. Co wiemy o Brunonie K., człowieku, który chciał wysadzić w powietrze prezydenta, członków rządu i posłów?
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego już od roku wiedziała, że Brunon K. w internecie oferuje swoje usługi z zakresu konstrukcji materiałów wybuchowych. Posługując się mailem, który widnieje na stronie Katedry Chemii Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, pisał m.in.: "Do Heike, Szymona Drzewieckiego, Grzesia na g., Anonimusa. Czas najwyższy przestać pieprzyć i zacząć działać. Od samego gadania nic się nie osiągnie. Jedna jedyna osoba to nic, ale grupa osób to już coś. Zapraszam do kontaktu osobistego".
Pracownicy są w szoku
Na forach internetowych oburzał się także, że nie może już prowadzić wykładów z materiałów wybuchowych i inżynierii saperskiej: "Niestety Rudy bandyta zakazał mi to ustawą prawną jakieś 6 miesięcy temu i teraz grozi mi za to aż 5 lat. Nawet za komuny czegoś POdobnego nie było".
Jak jednak nieoficjalnie informuje TVN24, to właśnie na uniwersytecie Brunon K. przechowywał materiały, które chciał użyć do przeprowadzenia zamachu. Prof. Włodzimierz Sady, rektor Uniwersytetu Rolniczego, mówił na antenie stacji, że "pewnego rodzaju odczynniki", które mogą posłużyć jako związki wybuchowe, są używane na zajęciach ze studentami, ale nie wyobraża sobie, jak wykładowca mógł zgromadzić w budynku duże ilości takich materiałów.
Jak to możliwe, że plany Brunona K. uszły uwadze jego współpracowników z Katedry Chemii i Fizyki Uniwersytetu Rolniczego? Koledzy i koleżanki niedoszłego zamachowca nie chcą mówić o sprawie. – Jesteśmy w szoku – usłyszeliśmy od jednego wykładowców. – Nie było na niego żadnych skarg – twierdzi rektor uniwersytetu.
"Wybuchowe" hobby
Z wpisów Brunona K. na portalu społecznościowym nk.pl wynika, że mężczyzna od dawna interesował się materiałami wybuchowymi. Ukończył Technikum Chemiczne w Krakowie, studiował Technologię Chemiczną na Politechnice Krakowskiej, obronił także doktorat z chemii organicznej w Polskiej Akademii Nauk. Materiały wybuchowe traktował jako hobby.
Brunon K. w latach 2002-2005 był członkiem duszpasterstwa akademickiego "Beczka" w Krakowie. Obecni pracownicy duszpasterstwa nie znaleźli jednak nikogo, kto znałby 45-latka.
"To, że jakieś 7 lat temu kończyłem dodatkowe studia na Politechnice Warszawskiej, mianowicie o materiałach wybuchowych i paliwach rakietowych, nie znaczy, że się akurat tym zajmuję. Znam gościa, który kończył studia z historii, a teraz jeździ tirami, więc i tak można. Dla mnie to zawsze było hobby, a nie sposób na zarabianie pieniędzy. Oczywiście można by było robić bomby i sprzedawać terrorystom czy gangsterom, ale ja aż taki głupi nie jestem. Przynajmniej tak mi się wydaje" – pisał.
Przyznał się też, że kolekcjonuje literaturę fachową na temat materiałów wybuchowych oraz filmy wideo z nagranymi próbnymi eksplozjami. "Wielu mnie namawiało, żebym je w internecie pokazał wszystkim, jednak ja wolę tylko prywatnie pokazywać takie filmy, a to z jednego ważnego powody. Nie wiem dokładnie po ilu latach tego rodzaju przestępstwo ulega przedawnieniu wg ustawy w prawnie karnym RP" – wyznał.
Przeciwnik rządów PO
Z internetowych wpisów można się dowiedzieć, że mężczyzna był przeciwny rządom Platformy Obywatelskiej. Jak poinformowała prokuratura, za wrogów uważał prezydenta i członków Rady Ministrów, a kierowały nim motywy o "charakterze nacjonalistycznym, ksenofobicznym i antysemickim".
– Uważał, że aktualna sytuacja społeczna i gospodarcza w naszym kraju zmierza w złą stronę z uwagi na fakt, że w zasadzie wszystkie stanowiska rządowe, władcze i władzę sprawują osoby, które on określał mianem "obce". Nie są to w jego opinii prawdziwi Polacy – mówił podczas konferencji prasowej przedstawiciel Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
Jego żona jest biologiem. Według źródeł "Gazety Wyborczej", to ona poinformowała służby o niepokojących zachowaniach męża. Zaczął bowiem ją wypytywać o możliwość rozpylenia środków bakteriobójczych w dużej ilości - tak, by wywołać panikę i zatruć dużą liczbę osób.
CZYTAJ WIĘCEJ