nt_logo

Niegdyś wielki reżyser, dziś przyjaciel Putina. Oliver Stone zrobi wszystko, żeby wybielić kolegę

Maja Mikołajczyk

04 marca 2022, 13:41 · 10 minut czytania
Oliver Stone w swoich najbardziej znanych filmach często dawał po głowie amerykańskiemu społeczeństwu, polityce i kulturze. Od paru lat jednak twórczość reżysera i jego wypowiedzi publiczne oddaliły się od trafnej (choć charakterystycznej dla niego siermiężnej) diagnozy problemów jątrzących USA i zamieniły w kolportowanie prorosyjskiej propagandy.


Niegdyś wielki reżyser, dziś przyjaciel Putina. Oliver Stone zrobi wszystko, żeby wybielić kolegę

Maja Mikołajczyk
04 marca 2022, 13:41 • 1 minuta czytania
Oliver Stone w swoich najbardziej znanych filmach często dawał po głowie amerykańskiemu społeczeństwu, polityce i kulturze. Od paru lat jednak twórczość reżysera i jego wypowiedzi publiczne oddaliły się od trafnej (choć charakterystycznej dla niego siermiężnej) diagnozy problemów jątrzących USA i zamieniły w kolportowanie prorosyjskiej propagandy.
Co się stało z Oliverem Stonem? Fot. kadr z serialu "Oliver Stone vs Putin"

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Oliver Stone to amerykański reżyser, który trzykrotnie został uhonorowany Oscarem za filmy: "Midnight Express" (1978), "Pluton" (1986) oraz "Urodzony 4 lipca" (1989).
  • Stone wzbudził kontrowersje w 2017 roku za sprawą swojego głośnego serialu dokumentalnego "Oliver Stone vs Putin", będącego zapisem rozmowy reżysera z prezydentem Federacji Rosyjskiej, który przez sporą grupę osób został odebrany jako prorosyjski.
  • Amerykański reżyser od lat powtarza kremlowską propagandę. Po ataku Rosji na Ukrainę na swoim Twitterze zamieścił materiały, w których o wybuch wojny oskarża się USA i NATO.

Zaangażowane społecznie kino Olivera Stone'a

Oliver Stone zasłynął jako reżyser-publicysta, który z lewicowych pozycji raz za razem uderzał w amerykański system wartości, co przysporzyło mu tyle samo oddanych fanów, co krytyków.

Jako weteran z Wietnamu, który na własne oczy widział piekło wojny, jak nikt inny był uprawniony do nakręcenia antywojennej trylogii, w skład której wchodziły takie filmy, jak "Pluton" (1986), "Urodzony 4 lipca" (1989) i "Pomiędzy niebem a ziemią" (1993). Za dwa pierwsze Stone otrzymał Oscary i dołączył do grona najbardziej obiecujących reżyserów schyłku XX wieku.

Chociaż Stone był (i jest) znany przede wszystkim z krytykowania polityki zagranicznej USA, w swoich filmach nie ograniczał się tylko do tego tematu. W nagrodzonym Oscarem "Wall Street" z 1987 roku krytykuje chciwość amerykańskiego społeczeństwa i drapieżny kapitalizm, a w będącym satyrą filmie "Urodzeni mordercy" (1994) rozprawia się z rodzimymi mediami i kulturą przemocą. Na ironię zakrawa fakt, że kontrowersyjny film z Juliette Lewis i Woodym Harrelsonem, krytykując gloryfikację przemocy, sam podobno stał się inspiracją dla kilku napaści w USA.

Łatkę kontrowersyjnego reżysera Stone otrzymał jednak jeszcze przed premierą "Urodzonych morderców". Debiutujący w 1991 roku dramat historyczny "JFK" przedstawiał alternatywną historię zamachu na życie prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego, która została oparta na dwóch książkach: "Crossfire: The Plot That Killed Kennedy" Jima Marrsa oraz "On the Trail of the Assasins" Jima Garrisona.

Niektórym lampka ostrzegawcza zaświeciła się już wtedy. Nieżyjący już legendarny krytyk filmowy Roger Ebert nazwał dramat Stone'a arcydziełem i bronił go twierdząc, że jego celem nie było przedstawienie faktów, a uczuć towarzyszących zabójstwu Kennedy'ego.

Chociaż "JFK" został nagrodzony dwoma Oscarami i wzbudził zachwyt innych krytyków, nie wszystkich przekonała apologetyka Eberta – werdykt opinii publicznej był taki, że Stone tworząc film sugerujący, że zamach na życie prezydenta został zaplanowany przez amerykański establishment, ujawnił się jako zwolennik teorii spiskowych.

Reżyser w rozmowie ze swoim synem Seanem Stonem stwierdził, że jednoznacznie łączy premierę tego dramatu historycznego ze zmianą swojego medialnego wizerunku – z głosu pokolenia stał się kontrowersyjnym twórcą, który wierzy w teorie spiskowe. Jak udowodnił w wydanym w ubiegłym roku dokumencie "JFK: Droga do prawdy", swojego zdania na temat zabójstwa Kennedy'ego nie zmienił.

"JFK" był nazywany filmem antyrządowym, a Stone wśród niektórych prawicowych polityków dostał wtedy łatkę "propagandzisty". Swoje prawdziwe powołanie w tym zakresie reżyser ujawnił jednak dopiero wiele lat później i po nakręceniu takich filmów, jak "Nixon" (1995) czy "Droga przez piekło" (1997), gdy zajął się kinem dokumentalnym.

Słabość do Rosji, nienawiść do USA

W 2017 roku światło dzienne ujrzał czterogodzinny serial dokumentalny "Oliver Stone vs Putin", będący zapisem przeprowadzonych pomiędzy rokiem 2015 a 2017 wywiadów reżysera z Władimirem Putinem.

Chociaż Stone pyta Putina o niewygodne kwestie, jak domniemana ingerencja Rosji w wyborach prezydenckich w USA w 2016 roku czy aneksję Krymu, trudno nie odnieść wrażenia, że głównym celem dokumentu było ocieplenie wizerunku prezydenta Rosji, na co wskazuje chociażby fakt, że serial został w całości wyemitowany na antenie propagandowego rosyjskiego kanału Russia Today.

Reżyser został przez niektórych krytyków doceniony już za sam fakt zbliżenia się do Putina w takim stopniu, że ten zgodził się na wywiad-rzekę. Zarzutów jest jednak sporo, wśród których przeważają takie, jak ten wysunięty przez Marlowa Sterna.

Dziennikarz portalu Daily Beast nazwał serial "wyjątkowo nieodpowiedzialnym listem miłosnym do Władimira Putina", a także stwierdził, że reżyser zamiast rzucić wyzwanie prezydentowi Federacji Rosyjskiej zwyczajnie "oddał mu głos".

Na poparcie tezy Sterna faktycznie są liczne dowody. W pierwszej połowie dokumentu Putin zapewnia, że nie miewa złych dni, bo "nie jest kobietą". Dalej stwierdza, że "nie wziąłby prysznica obok geja", żeby go "nie prowokować", ale gdyby tak się stało, to w razie czego "ma czarny pas judo".

Stone tych jawnie mizoginistycznych i homofobicznych wypowiedzi nie kontruje, co później tłumaczy tym, że jego zadaniem nie było kwestionowanie wypowiedzi prezydenta Rosji, ale pokazanie jego punktu widzenia.

Dziennikarz YAHOO TV Ken Tucker bronił takiego podejścia Stone'a w wywiadzie twierdząc, że w tym konkretnym przypadku zbytni krytycyzm reżysera mógłby doprowadzić do zakończenia rozmowy. Tucker nie zgadza się również z tezą, że Stone jest bezkrytyczny w stosunku do Putina. Zdaniem dziennikarza reżyser swoją dezaprobatę, gdy prezydent Rosji próbuje się wykręcić od wypowiedzi, ujawnia "szyderczym wyrazem twarzy".

Sam Stone w wywiadzie udzielonym dziennikowi "The New York Times" zapewniał, że "nie jest apologetą Putina", jednocześnie grzmiąc, że media amerykańskie "demonizują" prezydenta Rosji, który jest "bardzo cierpliwym i oczytanym człowiekiem" i przeciwieństwem "głupich amerykańskich polityków".

Putin nie jest pierwszym klepanym po pleckach przez Stone'a przywódcą o "wątpliwej" reputacji. W podobnym tonie utrzymane są jego wywiady z kubańskim dyktatorem Fidelem Castro w filmach "Dowódca" (2003) oraz "Castro in Winter" (2012) oraz z prezydentem Wenezueli Hugo Chávezem w dokumencie "South of the Border" (2009), w którym rozmawiał z przywódcami państw Ameryki Południowej.

Reżyser od prawie dwudziestu lat zdumiewa jednak nie tylko brataniem się z politykami uważanymi powszechnie za autorytarnych czy totalitarnych, ale także swoimi wypowiedziami.

W 2010 roku podczas zapowiadania swojego niemniej kontrowersyjnego 10-odcinkowego serialu dokumentalnego "Historia Stanów Zjednoczonych według Olivera Stone'a" zszokował Television Critics Association swoimi przemyśleniami na temat przywódców funkcjonujących w zbiorowej świadomości jako najgorsi zbrodniarze.

– Łatwo zrobić z Hitlera kozła ofiarnego i wykorzystywano to wielokrotnie – bronił nazisty Stone. – Nie można oceniać ludzi tylko jako "złych" lub "dobrych", Hitler jest produktem wielu czynników – dodał.

Stone podzielił się też swoimi spostrzeżeniami na temat odpowiedzialnego za śmierć milionów osób bolszewickiego dyktatora Józefa Stalina. – Stalin to zupełnie inna historia. Nie chcę przedstawić go jako bohatera, ale pokazać w bardziej rzetelnym świetle. Nikt tak jak on nie walczył z niemiecką maszyną wojenną – stwierdził.

Szokujące komentarze na temat nieżyjących już ludobójców to jednak pestka w porównaniu z aktywnym wspieraniem kremlowskiej propagandy, które Stone uprawiał po Majdanie i kontynuuje po wybuchu wojny w Ukrainie.

Kremlowska propaganda

Jak można się było domyślić, Oliver Stone nie tylko sympatyzuje z Władimirem Putinem, ale także z jego kremlowską propagandą. Co więcej, reżyser był producentem dwóch powielających ją dokumentach: "Ukraine on Fire" (2016) i "Revealing Ukraine" (2019).

W filmach wyreżyserowanych przez znanego rosyjskiego propagandystę Igora Lopatonoka Stone występuje też w podobnej roli, jak w swoim serialu o Putinie. Rozmawia w nich ze swoim ulubionym prezydentem oraz z powszechnie skompromitowanymi personami, jak chociażby byłym prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem czy prorosyjskim ukraińskim politykiem Wiktorem Medwedczukowem, ściganym obecnie za zdradę stanu.

"(...) film udaje 'niezależne spojrzenie Zachodu' na politykę Rosji wobec Ukrainy. Zamiast tego po prostu tłumaczy 'ortodoksyjne' rosyjskie narracje o Euromajdanie, okupacji Krymu i wojnie w Donbasie. Fakt, że sam Stone przyznał w filmie, że wiele o Ukrainie nauczył się od Putina, mówi sporo o rzetelności tego dokumentu" – podsumowano film "Revealing Ukraine" na łamach portalu uacrisis.org.

Po wypuszczeniu "Ukraine on Fire" i "Revealing Ukraine" Stone dostał zakaz wjazdu na Ukrainę, a same propagandówki wzbudziły kontrowersje również za oceanem. W szczególności ten drugi trafił na celowniki amerykańskich nagłówków – reżyser w rozmowie z Putinem narzekał na współczesną lewicową młodzież, która jego zdaniem skupiona jest głównie na swojej tożsamości płciowej.

– W Rosji mamy prawo, które zakazuje propagandy LGBT wśród nieletnich – zasugerował Putin. – Tak, o tym właśnie mówię, to prawo wydaje się faktycznie sensowne – stwierdził w odpowiedzi Stone.

Po tej wypowiedzi amerykańskie media obwieściły, że utożsamiany z lewicową wrażliwością Stone jest homofobem. Reżyser bronił się namawiając nazywające go tak osoby do seansu jego "Aleksandra" (2005) z Collinem Farrelem, który obfituje w sceny homoerotycznego seksu, co ma świadczyć o jego braku uprzedzeń.

Po wybuchu wojny w Ukrainie Stone jako kolporter kremlowskiej propagandy i tym razem niestety nie zawiódł. Na swoim profilu na Twitterze udostępnił szereg artykułów, które w jego opinii pokazują cały obraz sytuacji.

"Wśród całej tej histerii, która ogarnęła zachodnie media, wykrzykujące o krwawym mordzie do Putina, pomijające kluczowe fakty, gdy są niewygodne, najważniejsze jest zrozumienie całego spektrum tego, co się dzieje. Znalazłem w Internecie pomocne i rzetelne analizy tej sytuacji" – napisał reżyser i wstawił linki do rzeczonych tekstów.

"Inwazja na suwerenny naród nie jest medialną histerią. Poważnie człowieku, twoje podejście jest rozczarowujące i sprzeczne z prawdą" – skomentował wpis Stone'a jeden z jego obserwatorów. Nie brakowało komentatorów identyfikujących się z różnymi obozami politycznymi, które podchwyciły narrację reżysera o przeważającej winie USA i NATO w konflikcie rosyjsko-ukraińskim.

Amerykańska lewica murem za Putinem?

Oliver Stone nie jest jedynym Amerykaninem o lewicowej wrażliwości, który dał się uwieść kremlowskiej propagandzie. Do tego grona należą również dziennikarka Naomi Klein (autorka słynnego manifestu alterglobalistów "No Logo"), językoznawca i filozof Noam Chomsky (autor tzw. hierarchii Chomsky'ego) oraz włosko-amerykańskiej ekonomistki Mariany Mazzucato.

W kontekście lewicowych intelektualistów komentujących aktualną sytuację w Ukrainie często pojawia się określenie westplainingu, który Anna Dryjańska zdefiniowała w swoim artykule dla naTemat jako "objaśnianie świata przez osoby z Zachodu, które nie ogarniają grozy sytuacji, nie mają wiedzy o imperialistycznych zapędach Putina i historii rosyjskiej/radzieckiej agresji, ale mimo to ruszają do mediów, by pouczać".

Filip Konopczyński w swoim tekście na łamach magazynu "Kontakt" wskazuje na inny możliwy powód sympatii amerykańskiej (i nie tylko) lewicy do rosyjskiego dyktatora. Zdaniem Konopczyńskiego tak samo jak Putin uwiódł niektórych konserwatystów swoimi poglądami na kwestie obyczajowe i kulturowe, jego program gospodarczy i polityka zagraniczna zadziałały jak wabik na część progresywnej i socjalistycznej lewicy.

Trudno powiedzieć, czy Oliver Stone był cyniczny czy naiwny (dziennikarz niemal wprost nazwał go "pożytecznym idiotą"), gdy w wywiadzie udzielonym w 2020 roku gazecie "The New York Times" stwierdził, że Putinowi zależy na "bezpieczeństwie na świecie".

Przedkładanie swoich politycznych przekonań ponad wszystko inne to zwykły radykalizm, na którego ofiary ludzkość już zdążyła się napatrzeć. Poglądy reżysera i jemu podobnych na wojnę w Ukrainie prowadzą do smutnej konstatacji, że nie dla wszystkich jasne jest, że zbieżne w niektórych punktach poglądy nie powinny stanowić usprawiedliwienia dla sympatyzowania z tyranem – szczególnie takim, który za chwilę będzie miał na sumieniu tysiące, jak nie miliony istnień.

Może Cię zainteresować również: