Rezolucję domagającą się bezwarunkowego zatrzymania agresji Rosji na Ukrainę poparła zdecydowana większość państw ONZ. Tylko pięć było przeciwko, ale 35 wstrzymało się od głosu. Połowa z nich to państwa afrykańskie. Dlaczego one? Oto jak wygląda ekspansja Rosji Putina na kontynencie afrykańskim i jak od kilku lat Moskwa walczy tu z Zachodem i Chinami o wpływy. Podczas wojny w Ukrainie nabiera to nowego znaczenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Erytrea była jednym z pięciu państw ONZ, które nie poparło rezolucji wzywającej Rosję do bezwarunkowego wstrzymania agresji. 17 innych państw Afryki wstrzymało się od głosu. Dlaczego?
– Kilka lat temu Rosja ogłosiła nową politykę wobec Afryki i zapowiedziała, że będzie aktywnie rozwijać relacje z państwami afrykańskimi. Przygotowała wielki show w postaci szczytu Rosja-Afryka, który odbył się w 2019 roku w Soczi – mówi nam ekspert OSW.
– Nowa polityka ma odbudować pozycje Rosji w Afryce, po tym jak wycofała się ona z kontynentu po rozpadzie Związku Sowieckiego. W sytuacji, gdy zaczął się nowy wyścig o Afrykę między USA, Chinami i UE, Rosja nie może pozostać na uboczu, musi w tym wyścigu uczestniczyć – tłumaczy dr Witold Rodkiewicz.
W 2020 roku niemieckie media ujawniły, że w Rosja planuje wybudować swoje bazy wojskowe w sześciu krajach Afryki. "Bildt" dotarł wtedy do tajnego dokumentu niemieckiego MSZ pt. "Nowe, afrykańskie ambicje Rosji", w którym twierdzono, że Afryka to dla Putina najważniejszy priorytet. Z dokumentu miało wynikać, że od 2015 roku Rosja zawarła umowy o współpracy wojskowej z 21 krajami w Afryce. Wcześniej takich umów miała cztery.
Jak wynikało z przecieków bazy miały powstać w Egipcie, Republice Środkowoafrykańskiej, Mozambiku, Sudanie, Erytrei i na Madagaskarze.
W komentarzach szczególnie Erytrea wybijała się na pierwszy plan. Siergiej Ławrow, szef rosyjskiej dyplomacji, już w 2018 roku mówił, że Rosja prowadzi z nią rozmowy w sprawie utworzenia centrum logistycznego w jednym z portów w Erytrei.
Dziś, gdy Rosja najechała Ukrainę, to Erytrea okazała się jednym z pięciu państw ONZ, które nie poparło rezolucji wzywającej Rosję do bezwarunkowego wstrzymania agresji.
Oni wstrzymali się od głosu
Reszta z wymienionych wcześniej krajów – z wyjątkiem Egiptu – wstrzymały się od głosu. Republika Środkowoafrykańska i Sudan w ogóle uznały wcześniej separatystyczne, prorosyjskie republiki ludowe w Ukrainie: Doniecką i Ługańską. Delegacja z Sudanu, z jednym z dowódców junty wojskowej na czele, była nawet w ostatnich dniach w Moskwie, a wizyta Mohameda Hamdana "Hemeti" Dagolo miała być oznaką bliższych więzi między obu krajami.
Pozostałe kraje Afryki, które wstrzymały się od głosu to: Algiera, Angola, Burundi, Kongo, Gwinea Równikowa, Namibia, Senegal, Uganda, RPA, SudanPołudniowy, Zimbabwe i Tanzania.
Na niektórych grafikach pokazano, że choć ponad 50 proc. państw Afryki poparło rezolucję ws. Ukrainy – bardzo mocne przemówienie potępiające Rosję miał wcześniej m.in. ambasador z Kenii – to tych, które wstrzymały się od głosu (przy ośmiu, które nie głosowały) było 31 proc.
"Nie było jeszcze głośnego chóru z innych krajów popierających stanowisko Kenii. Unia Afrykańska, wyraziła "skrajne zaniepokojenie” tym, co się dzieje, ale została wyciszona w swojej krytyce Rosji" – analizuje BCC.
Putin i przywódcy Afryki
To wszystko nie jest bez znaczenia. Rosja od kilku lat prowadzi ofensywę w Afryce i coraz bardziej poszerza tam swoje wpływy. Widać ją coraz bardziej na wielu frontach. W powszechnej ocenie to zainteresowanie jeszcze bardziej wzmocniło się i nasiliło po aneksji Krymu w 2014 roku, gdy odizolowany początkowo przez UE Kreml musiał szukać partnerów poza Europą.
– Kilka lat temu Rosja ogłosiła nową politykę wobec Afryki i zapowiedziała, że będzie aktywnie rozwijać relacje z państwami afrykańskimi. Przygotowała wielki show w postaci szczytu Rosja-Afryka, który odbył się w 2019 roku w Soczi. Udało jej się ściągnąć przywódców niemal wszystkich państw afrykańskich. Szczyt miał zademonstrować, że Rosja wraca do Afryki – komentuje w rozmowie z naTemat dr Witold Rodkiewicz, ekspert ds. Rosji w Ośrodku Studiów Wschodnich.
Do Soczi przyjechało 43 prezydentów i premierów.
– Oficjalna narracja rosyjska głosi że nowa polityka będzie budować na tradycjach polityki Związku Radzieckiego, który pomagał Afryce wyzwolić się spod kolonialnego panowania i uniezależnić się od zachodniego neokolonializmu. Nowa polityka ma odbudować pozycje Rosji w Afryce, po tym jak wycofała się ona z kontynentu po rozpadzie Związku Sowieckiego. W sytuacji, gdy zaczął się nowy wyścig o Afrykę między Stanami Zjednoczonymi, Chinami i UE, Rosja nie może pozostać na uboczu, musi w tym wyścigu uczestniczyć – dodaje ekspert.
– Bardzo długo ambicje rosyjskie były ograniczone do Europy i Azji. Udana interwencja w Syrii w 2015 roku znacznie podniosła rolę i wpływy Rosji na Bliskim Wschodzie. Wejście do Afryki jest kolejnym krokiem – podkreśla.
Jak Rosja walczy o te wpływy? Na ten temat powstało wiele analiz i publikacji. "By poszerzyć swoje wpływy, angażuje się w lokalne konflikty i podsyca antyzachodnie nastroje. Rywalizując z państwami UE i z USA, staje się jednocześnie dla wielu rządów afrykańskich ważnym partnerem w obszarze bezpieczeństwa" – analizował m.in. Polski Instytut Spraw Międzynarodowych.
Rosja zwiększa wpływy w Afryce
Z jednej strony, jak wskazuje Witold Rodkiewicz, już wcześniej duże firmy rosyjskie wchodziły do niektórych krajów afrykańskich, głównie tam, gdzie były do uzyskania surowce mineralne.
"Głównymi importerami są Algieria i Egipt, ale pojawiły się nowe rynki w Nigerii, Tanzanii i Kamerunie" – podaje m.in. BBC.
– Na to nałożyła się nowa polityka wobec Afryki. Z jednej strony, Rosja podpisuje z wieloma państwami afrykańskimi porozumienia o współpracy, zwłaszcza o współpracy techniczno-wojskowej. I to jest wersja oficjalna. Ale jest też nieoficjalna – wyjaśnia ekspert.
Oferta Rosjan, jak mówi, jest bardzo prosta i skierowana do elit. Oferują oni swoisty pakiet usług obejmujący m.in. "technologię polityczną", czyli metodologie i sposoby na manipulowanie procesami politycznymi i zwłaszcza wyborczymi, jak utrzymać się u władzy, jak wygrywać wybory i uniezależnić się do Zachodu
– Czyli przychodzą z przesłaniem: nas nie obchodzi jak traktujecie swoją ludność, zapewniamy wam bezpieczeństwo osobiste, oferujemy usługi ochroniarskie, tanią broń i skuteczną pomoc w walce z partyzantką/terrorystami, parasol polityczny, ale chcemy na tym zarobić, więc oczekujemy, że wskazane przez nas firmy będą dostawały koncesje na eksploatację bogactw naturalnych. To jest taki pakiet: my wam pomożemy utrzymać władzę, obronimy was przed terrorystami, czy partyzantami, zapewnimy ochronę międzynarodową. A jak Zachód będzie na was naciskał, to my jesteśmy alternatywą – tłumaczy dr Rodkiewicz.
I tu wkracza tzw. Grupa Wagnera, bojówka działająca na zlecenie Kremla, o której usłyszeliśmy również teraz, podczas wojny w Ukrainie.
– Wagnerowcy zapewniają ochronę osobistą rządzącym, a jeśli trzeba organizują i uczestniczą w walce z partyzantką czy ruchami terrorystycznymi. Najpierw pojawili się w Libii, potem także w Sudanie, w Republice Środkowoafrykańskiej, byli w Mozambiku, na Madagaskarze, a teraz w Mali – mówi dr Rodkiewicz.
Na tej mapie widać, jak przedstawia się wojskowa obecność Rosji w Afryce:
Mali, czyli Francja kontra Rosja
Mali to najnowszy przykład, jak Rosja umacnia swoje wpływy. Francuskie wojska od 2013 roku pomagały tu w walce z terrorystami i brały udział – razem m.in. z wojskami Kanady – w operacji przeciw dżihadystom. Po dwóch przewrotach, w Mali doszło do zmiany władzy i relacje z Paryżem się popsuły.
Ekspert OSW wspomina, że gdy Francuzi zapowiedzieli częściowe wycofanie swoich wojsk z Mali, rząd malijski zwrócił się do Rosjan ws. współpracy z Grupą Wagnera, choć oficjalnie temu zaprzeczał, twierdząc że Rosjanie w Mali to nie Wagner tylko doradcy działający na podstawie formalnej międzypaństwowej umowy o współpracy wojskowej z Rosją. Ostatecznie, tuż przed inwazją Rosji na Ukrainę prezydent Emmanuel Macron ogłosił wycofanie się Francuzów z Mali.
– To jest zadziwiające, jak skutecznie i szybko podcięli francuskie wpływy w regionie Sahelu – komentuje rosnące wpływy Rosji dr Rodkiewicz.
"Zapowiedzi finalizacji kontraktu rządu Mali z tzw. grupą Wagnera zagrażają przyszłej współpracy wojskowej państw UE z tym krajem. Zaangażowanie w Mali byłoby kolejną dużą interwencją wagnerowców na kontynencie" – komentował w swojej analizie PISM.
Dr Witold Rodkiewicz wskazuje, że część państw afrykańskich od dawna głosuje z Rosją w ONZ, a Zachód nie potrafi temu zapobiec.
– To jest zadziwiające, ponieważ większość tych państw otrzymuje znaczną pomoc gospodarczą i humanitarną, zwłaszcza z UE. A mimo to UE nie jest w stanie wpłynąć na rządy tych państw – przynajmniej w kwestii głosowania na forum organizacji międzynarodowych. UE udziela pomocy i nie potrafi zrobić z tego środka nacisku. W konsekwencji Rosja rozszerza swoje wpływy kosztem Zachodu – wskazuje ekspert.
Nikt nie cofnie przecież pomocy humanitarnej.
W czym Rosjanie mają przewagę
Dzieje się tak mimo że Rosjanie nie oferują pomocy ekonomicznej ani technologii. Wykorzystują jednak, jak mówi nasz rozmówca, swoistą niszę jaką stwarza popyt wśród części afrykańskich elit na specyficzny pakiet usług przez nich dostarczany.
Dziś, gdy w Ukrainie toczy się wojna, widać to m.in. w komentarzach internetowych. "Rosja nigdy nie zmusiła mieszkańców Afryki do mówienia po rosyjsku. Nigdy nie dokonała inwazji na żaden kraj Afryki", "Nie kolonizowała Afryki" – można przeczytać m.in. na Twitterze
Drugi szczyt Rosja-Afryka ma się odbyć jesienią tego roku w Etiopii. Mimo napaści Rosji na Ukrainę, widać już takie zapowiedzi tego wydarzenia, jak to:
To dopiero będzie prawdziwy test tego, jakie po inwazji na Ukrainę Putin naprawdę ma poparcie w Afryce. I którzy przywódcy Afryki pojawią się na szczycie.
"Zwiększając obecność w Afryce, FR odbudowuje swoje wpływy z czasów ZSRR (np. w Algierii, Egipcie), ale też zyskuje nowych sojuszników (np. Erytrea, Demokratyczna Republika Konga – DRK). Afryka jest przede wszystkim miejscem lukratywnych kontraktów biznesowych dla bliskiego kręgu współpracowników prezydenta Władimira Putina. Pozwala im to na pranie brudnych pieniędzy oraz pozyskiwanie nowych źródeł finansowania dla sektora energetycznego i zbrojeniowego, a także szkoleń dla wywiadu oraz rosyjskich grup paramilitarnych".
PISM
fragment analizy pt. "Wzrost zaangażowania Rosji w Afryce", 2019
Formalnie jest to prywatna firma należąca do jednego z rosyjskich oligarchów Jewgienija Prigożina, ale w Rosji granica między interesami prywatnymi a państwem jest rozmyta i faktycznie firma ta stanowi narzędzie polityczne państwa rosyjskiego. Wygodne, bo zapewniające tzw. deniability – formalnie państwo rosyjskie nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jej działania. Wagnerowcy działają poza wszelkimi normami prawnymi i znani są z tego że n.p. zwalczając partyzantkę czy terroryzm, stosują bezwzględnie i brutalne metody. Działali i działają tak w Afryce jak i na Bliskim Wschodzie (Syria), brali też udział w wojnie przeciwko Ukrainie, zwłaszcza w jej początkowej fazie, w 2014 r.
dr Witold Rodkiewicz
ekspert OSW
Ponadto rosyjscy najemnicy są gotowi jechać do Afryki, jest to dla nich atrakcyjne finansowo, a jednocześnie są tani, bo mają niskie wymagania, nazwijmy je bytowe. Ich zaletą jest też to, że lepiej potrafią dopasować się do funkcjonowania w kontekście bardziej tradycjonalistycznych społeczeństw afrykańskich niż personel zachodni. Dzięki temu lepiej też nawiązują kontakty z miejscową ludnością, ponieważ nie są – w odróżnieniu od np. Francuzów – obciążeni przeszłością kolonialną. Wręcz odwrotnie, postrzegani są często jako alternatywni partnerzy którzy pomogą wyemancypować się spod zachodniej "opieki".