"Niewidzialny batalion" przedstawia kulisy walk kobiet w Donbasie.
"Niewidzialny batalion" przedstawia kulisy walk kobiet w Donbasie. Fot. kadr z filmu "Niewidzialny batalion"
Reklama.
  • "Niewidzialny batalion" to film dokumentalny opowiadający o kobietach walczących na froncie w Donbasie. Do niedawna Ukrainki nie figurowały w dokumentach wojskowych jako żołnierki. Choć broniły swojej ojczyzny tak jak mężczyźni, w oficjalnych raportach określano je m.in. jako szwaczki lub pielęgniarki.
  • Film dokumentalny w reżyserii Iryny Tsilyk, Switłany Lischyńskiej i Aliny Gorłowy przedstawia kulisy tego, jak Ukrainki same wywalczyły sobie prawa równego traktowania w wojsku.
  • W grudniu zeszłego roku ukraiński resort obrony narodowej poszerzył listę zawodów, które mogą odbyć służbę wojskową. Dzięki temu wiele kobiet mogło dołączyć do armii i uzyskać takie same świadczenia jak mężczyźni.
  • Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

    Niewidzialny batalion wywalczył sobie prawa

    Ukrainek w wojsku jest coraz więcej, choć jeszcze kilka lat temu nie było nawet mowy o tym, by kobiety oficjalnie zajmowały w nim stanowiska bojowe. Zgodnie z konserwatywnymi wzorcami płciowymi widziano je w rolach pielęgniarek, szwaczek czy kucharek, ale nigdy nie w roli żołnierek, które na froncie potrafiłyby skutecznie stawić czoła wrogowi.

    Wszystko zaczęło się powoli zmieniać w 2016 roku, gdy na wschodnich terenach Ukrainy – konkretniej w Donbasie – drugi rok z rzędu rozgrywały się walki pomiędzy ukraińskim wojskiem a prorosyjskimi separatystami wspieranymi przez Władimira Putina. Od początku tego konfliktu część kobiet konsekwentnie sprzeciwiała się prawu, które ograniczało ich rolę w armii. To właśnie im swój film dokumentalny dedykowały reżyserki Iryna Tsilyk, Switłana Lischyńska i Alina Gorłowa.

    "Niewidzialny batalion" to intymny obraz żołnierek, które poświęciły swoje życie w obronie własnej ojczyzny, łamiąc tym samym narzucone im prawa i stereotypy. – Niektóre kobiety urodziły się, aby walczyć na pierwszej linii frontu – mówiła jedna z bohaterek dokumentu w czasie, gdy koleżanka goliła jej głowę.

    Filmowczynie przybliżyły widzom postaci sześciu kobiet, które w państwowych dokumentach nie figurowały jako osoby dzierżące broń w rękach, lecz jako szefowe sztabu szwalniczego, montażystki broni czy asystentki medyczne.

    Na ekranie poznajemy Yulię Paievską, wytatuowaną paramedyczkę, na którą w domu czeka córka; Julię Matvienko, rudowłosą snajperkę, będącą z zawodu ekonomistką; Olenę Biłozerską, poetkę, która zamiast pióra trzyma w dłoniach broń snajperską; Oksanę Jakubową, naczelną ekonomistkę w Ministerstwie Finansów Ukrainy i weterankę dzień w dzień zmagającą się ze stresem pourazowym; Darię Zubenko, byłą muzyczkę i artystkę, która taniec ognia porzuciła na rzecz walki o wolność; oraz najmłodszą z nich, Adrianę Susak, szwaczkę, która dołączyła do walczących żołnierzy stawiając ich po prostu przed faktem dokonanym.

    Mimo że ich sylwetki różnią się od siebie, wszystkie bohaterki filmu łączy jedno - nikt nie jest w stanie powiedzieć im, co mogą robić, a czego nie. Żołnierki walczące w imię Ukrainy doskonale zdają sobie sprawę z zagrożenia, jakim jest agresja wojsk Władimira Putina.

    Wbrew wszelkim uprzedzeniom mówiącym o tym, że kobiety kierują się wyłącznie emocjami, każda z pań, które wystąpiły przed kamerami Tsilyk, Lischyńskiej i Gorłowy, podejmuje racjonalne decyzje, wykazując się niekiedy nawet większą odwagą od swoich kolegów z drużyny. – Znam dziewczynę, która wyciągała rannych z pola bitwy w Ilovaisku, kiedy większość mężczyzn ukrywała się w piwnicach. Jeśli kobieta, matka, siostra lub córka chce bronić wartości i terytorium swojego kraju, nikt nie może jej tego zabronić – padło z ust jednej z Ukrainek.

    – U nas nie jest tak jak w amerykańskiej armii, gdzie kobiety są równe mężczyznom. Kiedy awansowałam do rangi młodszego sierżanta, w dokumentach napisano, że jestem szwaczką. Jako żołnierz zaczęłam pojawiać się w oficjalnych raportach dopiero w 2015 roku – oznajmiła Susak, która musiała opuścić pole bitwy ze względu na ciążę.

    Z filmu "Niewidzialny batalion" bije poczucie bezradności kobiet wobec prawa i wojennego terroru. Determinacja, jaką wykazują się bohaterki dokumentu, od czasu do czasu przeplata się z niesprawiedliwością życia w patriarchalnym świecie.

    – Jeżeli kobieta jest w stanie wykazać się profesjonalizmem w wojsku, to w znacznym stopniu przyczynia się to do przyjęcia takiego zachowania jako normy w naszym społeczeństwie. Nie chodzi wcale o to, że wojna jest tylko robotą dla mężczyzn bądź dla kobiet. Wojna nie jest w naszej naturze, ale jeśli jestem w stanie walczyć, to to robię – wyjaśniła Zubenko.

    Gdyby nie zacięty bój prowadzony przez kobiety z niewidzialnego batalionu, być może zmiana w ukraińskim wojsku wcale by nie nadeszła. Ukrainki własnymi rękami utorowały sobie prawa do bycia żołnierzami równie traktowanymi przez armię. W roku premiery dokumentu (2017) ukraińskie siły zbrojne ogłosiły nabór na 62 stanowiska bojowe przeznaczone dla kobiet, co wiązało się później także z regulacją świadczeń za podejmowaną przez ochotniczki pracę.

    Warto przypomnieć, że w 2015 roku aktywistki z Ukrainy zorganizowały ogólnokrajową akcję rozwieszając w miastach plakaty z portretami walczących w donbaskich okopach kobiet. "Bohaterka narodowa" – taki napis widniał pod każdym ze zdjęć.

    Zgodnie z wcześniejszym prawodawstwem kobiety wstępowały do wojska tylko wtedy, gdy ich zawód był brany pod uwagę przy poborze. Wszystko zmieniło się 17 grudnia 2021 roku, kiedy w życie weszło rozporządzenie ukraińskiego resortu obrony narodowej o rozszerzeniu listy zawodów kwalifikujących się do odbycia służby wojskowej. Na liście znalazły się m.in. dziennikarki, bibliotekarki, księgowe, psycholożki, artystki i lekarki weterynarii.

    Wedle najnowszej ustawy kobiety w wieku od 18 do 60 roku, które są zdolne do odbycia służby wojskowej, mogą pełnić obowiązki w ukraińskiej armii. Zanim jednak dołączą do żołnierzy, muszą zostać zaakceptowane przez komisję wojskową.

    To nie jest "wojna domowa"

    W czwartek 24 lutego prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił atak na Ukrainę, wydając rozkaz przeprowadzenia "specjalnej operacji wojskowej w Donbasie". Polityk powiedział, że nie może tolerować tego, co nazwał "groźbami ze strony Ukrainy" i "ostrzeżeniami przed ingerencją z zagranicy". W rosyjskich mediach nie brakuje propagandy o tzw. "wojnie domowej w Ukrainie".

    Tutaj należy wspomnieć, że w zamyśle twórczyń filmu dokumentalnego "Niewidzialny batalion" było to, aby skonfrontować się także z propagandową machiną putinowskiego reżimu. – Przegrywamy wojnę informacyjną na świecie. Tym dokumentem chcemy pokazać, że to nie jest konflikt cywilny. To rosyjska okupacja – stwierdziła producentka filmowa Maria Berlinska.

    - Nie mamy złych intencji wobec naszych sąsiadów. Radziłbym im też, aby nie eskalowali sytuacji, nie nakładali żadnych ograniczeń, wywiązujemy się ze wszystkich zobowiązań i my nadal będziemy się z nich wywiązywać - oznajmił tymczasem Putin w najnowszym oświadczeniu. Wojna wywołana przez Rosję trwa nieprzerwanie od 2014 roku. I to jest fakt.

    Czytaj także: