nt_logo

Rosjanie odcięli Mariupol od świata. Ludzie zbierają zwłoki z ulic. Aby napić się wody, gotują śnieg

Natalia Kamińska

10 marca 2022, 20:39 · 3 minuty czytania
W otoczonym przez Rosjan Mariupolu na wschodzie Ukrainy nie ma jedzenia, prądu, ogrzewania, a ludzie zaczynają umierać z braku wody pitnej. Aby się napić czegokolwiek, ludzie topią śnieg. Informują o tym zarówno lokalne władze jak i Czerwony Krzyż. Już w środę pojawiły się zdjęcia masowych grobów z tego miasta.


Rosjanie odcięli Mariupol od świata. Ludzie zbierają zwłoki z ulic. Aby napić się wody, gotują śnieg

Natalia Kamińska
10 marca 2022, 20:39 • 1 minuta czytania
W otoczonym przez Rosjan Mariupolu na wschodzie Ukrainy nie ma jedzenia, prądu, ogrzewania, a ludzie zaczynają umierać z braku wody pitnej. Aby się napić czegokolwiek, ludzie topią śnieg. Informują o tym zarówno lokalne władze jak i Czerwony Krzyż. Już w środę pojawiły się zdjęcia masowych grobów z tego miasta.
Rosjanie odcięli do świata Mariupol. Fot. AP/Associated Press/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Mariupol jest obecnie miastem, które jest w najgorszej sytuacji ze względu na wojnę w Ukrainie.
  • Ludzie nie mają, co jeść, gotują śnieg, żeby się napić wody, a ogrzewanie i telefony nie działają.
  • W mieście zginęło już ponad 1200 cywilów. Są grzebani w masowych grobach.

BBC News pisze, że jest wielu ludzi, którzy z bliskimi - rodzinami czy przyjaciółmi - uwięzionymi w oblężonym Mariupolu próbują się jakoś skontaktować, ale to się w żaden sposób nie udaje.

Nie działa tam bowiem sieć telefoniczna, nie mówiąc o internecie. Niepokojące są też prognozy pogody. W weekend temperatura na tamtym obszarze spadnie do nawet -7 stopni Celsjusza.

Dmytro Gurin, ukraiński deputowany, który wychował się w Mariupolu i którego rodzice są tam uwięzieni, przekazał, że ostatni raz udało mu się porozmawiać z sąsiadami cztery dni temu.

Ludzie gotują śnieg, aby mieć wodę

- Rozmawialiśmy przez 30 sekund - powiedział Gurin. Jak się dowiedział, jego rodzice żyją i mieszkają obecnie w piwnicy pod ich blokiem.

- Proszę mnie zrozumieć, że to nie jest schron ze światłem, wodą i toaletą, to jest piwnica, w której nie ma nic - tłumaczył stacji. Jego rodzice używają śniegu jako wody do picia i próbują tak gotować jakieś jedzenie na otwartym ogniu na dworze.

- Czy możesz sobie to wyobrazić? Twoi rodzice, 67- i 69-letni, piją śnieg i próbują gotować na ogniu na zewnątrz w zimie, a tu jest ciągły ostrzał - pytał dziennikarza BBC.

- To już nie jest wojna. To nie jest armia przeciwko armii. To jest Rosja przeciwko ludzkości - podsumował kategorycznie.

Czytaj też: Kijów wyludnia się przez wojnę. Mer miasta: stolica zamieniła się teraz w twierdzę

Z kolei Artur Bondarenko, 35-letni dystrybutor kawy w Odessie, opowiedział telewizji, że codziennie wysyła wiadomości do swoich bliskich przyjaciół, pary z sześcioletnim synem. - Codziennie wysyłam do nich wiadomości: "Cześć, dzień dobry, jak się macie?" - mówił.

Tyle że one nie dochodzą do adresatów. Z tego powodu mężczyzna ostatni raz miał kontakt z przyjaciółmi drugiego marca, czyli ponad tydzień temu. - Nie mieli wody, prądu, ogrzewania, a pod ich domem nie było żadnego schronienia - mówił.

Mariupol jest dla Rosjan strategicznym celem do przejęcia

BBC przypomina przy tym, że Mariupol to miasto liczące około 400 000 mieszkańców. Jest kluczowym celem strategicznym dla Rosji, ponieważ jego zajęcie umożliwiłoby wspieranym przez Rosję rebeliantom na wschodzie Ukrainy połączenie sił z wojskami na Krymie.

Dmytro Kuleba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, informował w czwartek, że sytuacja w Mariupolu jest najtrudniejsza w całym kraju. W środę wojsko Władimira Putina zbombardowało szpital dziecięcy i położniczy w Mariupolu, zostawiając wiele ofiar. 

Warto przeczytać: Zginęła genialna matematyczka z Ukrainy. "Do zwycięstwa zostaję w Charkowie" Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w swoim przemówieniu w nocy ze środy na czwartek powiedział wprost: "Wszystko, co najeźdźcy robią w Mariupolu to już nie tylko okrucieństwo (...). Bombardowanie szpitala położniczego to ostateczny dowód na to, że trwa ludobójstwo Ukraińców".

Zastępca mera miasta Siergiej Orłow podał w czwartek BBC, że nie wiadomo dokładnie, ile osób zginęło od rozpoczęcia rosyjskiego ostrzału. Przyznał jednak, że na ulicach zebrano już 1207 ciał.

Czytaj także: https://natemat.pl/401153,spotkanie-lawrowa-z-kuleba-w-turcji-nie-ma-postepow