Od początku inwazji Rosji na Ukrainę Viktor Orbán jest raczej sceptycznie nastawiony do jednoznacznego potępienia działań wojsk Władimira Putina. Z jednej strony premier Węgier przyjmuje uchodźców wojennych, ale z drugiej odmawia prezydentowi Ukrainy wsparcia militarnego. W rozmowie z "Faktem" ekspert wyjaśnił, dlaczego tak się dzieje, a także wskazał, czy grozi nam "polsko-węgierski rozwód".
W rozmowie z gazetą "Fakt" dr Dominik Héjj z Instytutu Europy Środkowej wyjaśnił między innymi, skąd decyzja Węgier o nieprzekazywaniu broni walczącej Ukrainie
Ekspert ocenił też, czy w związku z otwarcie deklarowaną sympatią Orbána do Putina, polski rząd powinien nadal uważać Węgrów za swoich sojuszników
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę premier WęgierViktor Orbán nie chciał się wychylać i otwarcie krytykować działań rosyjskiego reżimu. Nie pozwolił też na transport broni dla Kijowa przez terytorium swojego państwa. Jednak po pojawieniu się fali krytyki, węgierski przywódca zmienił trochę swoją narrację.
Na początku marca Orbán zadeklarował, że "potępia rosyjski atak", a także zapowiedział, że Węgry nie będą blokować sankcji UE na Rosję. Co jednak istotne, podkreślił, że liczy na to, iż sankcje nie będą miały wpływu na węgiersko-rosyjskie umowy energetyczne.
Dlaczego to takie ważne? Wspomnijmy tylko, że Węgry podpisały w ubiegłym roku długoterminową umowę z Rosją o imporcie 4,5 mld m3 gazu ziemnego rocznie trasami omijającymi Ukrainę. Podpisano też wartą 12,5 mld euro umowę z rosyjskim Rosatomem na rozbudowę węgierskiej elektrowni jądrowej Paks.
W rozmowie z gazetą "Fakt" dr Dominik Héjj z Instytutu Europy Środkowej wyjaśnił między innymi, skąd decyzja Węgier o nieprzekazywaniu broni walczącej Ukrainie. Jak wskazał, w tym przypadku mamy do czynienia z "hipokryzją Orbána".
– Węgierski rząd uważa, że jego stanowisko w tym względzie jest odpowiedzialne, bowiem inna decyzja spowodowałaby, że Węgry naraziłyby się na stanie się pośrednim bądź bezpośrednim celem ataku. Ale mamy tu, oczywiście, do czynienia z hipokryzją Orbána. Warto przypomnieć, że w 2019 r. Węgrzy pozwolili na tranzyt broni przekazywanej Serbom przez Rosjan – przypomniał ekspert.
Dr Héjj wymownie ocenił także zapewnienia premiera Węgier o zielonym świetle dla nałożenia sankcji na Rosję.
– Co do blokady sankcji, Węgrzy nie zdecydują się sami na ten krok, ale poprą takie rozwiązanie, jeśli jakiś europejski kraj się wyłamie. Orbán jest uzależniony od pieniędzy Putina. 1 lutego poleciał do Moskwy, uznając, że to "misja pokojowa". Jak wiemy z mediów, już wtedy od kilku miesięcy wiedział, że wybuchnie wojna. Na Kremlu rozmawiano głównie o energetyce i pogłębianiu współpracy – wskazał dr Dominik Héjj.
Ekspert podkreślił, że kwestia energetyki odgrywa "fundamentalne znaczenie w relacjach węgiersko-rosyjskich". Według rządu Orbána Węgrzy oszczędzają na rosyjskim gazie ogromne pieniądze.
Dziennikarz "Faktu" dopytał przedstawiciela Instytutu Europy Środkowej także o to, czy w związku z otwarcie deklarowaną sympatią Orbána do Putina, polski rząd powinien nadal uważać Węgrów za swoich sojuszników.
– Ten sojusz będzie trwał, nie mam co do tego złudzeń. To trochę wspólnota losów, w związku z zagadnieniami praworządności. Stąd podejście Węgier do Ukrainy cichnie w kontekście doraźnej polityki na forum europejskim – podsumował ekspert.