Sytuacja w największych ukraińskich miastach jest dramatyczna, dlatego ucieka z nich coraz więcej osób. Już prawie połowa mieszkańców opuściła Kijów. Rzeczywistość osób, które wciąż znajdują się w stolicy Ukrainy, wymownie obrazuje zdjęcie opublikowane na Twitterze przez polskiego dziennikarza.
"Ukraiński żołnierz obejmuje swojego syna, który ukrywa się teraz z matką w kijowskim metrze" – taki obrazek widnieje na zdjęciu opublikowanym przez Konrada Mzyka
To już 22. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę
Ukraina broni się przed atakiem Rosjijuż od trzech tygodni. Agresorzy bombardują nie tylko strategiczną infrastrukturę wojskową, ale też infrastrukturę cywilną, w tym budynki mieszkalne. Giną wojskowi, cywile, a nawet relacjonujący wydarzenia dziennikarze. Bilans zmarłych niestety z dnia na dzień rośnie.
– W Ukrainie mamy miasta, które stały się cmentarzami pod gołym niebem. Rosjanie nie pozwalają nam zabierać ciał zmarłych i ich chować. Potrzebujemy korytarzy humanitarnych, by móc wypełnić chrześcijański i ludzki obowiązek pochówku – apelował w środę ks. Mikołaj Melnyk, proboszcz z diecezji kamieniecko-podolskiej Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.
Sytuacja w największych ukraińskich miastach jest dramatyczna, dlatego ucieka z nich coraz więcej osób. Już prawie połowa mieszkańców (ok. 2 mln) opuściła ukraińską stolicę, odkąd wojska rosyjskie rozpoczęły bombardowanie Kijowa.
Niektórzy jednak musieli zostać. Chowają się w schronach i na stacjach metra. Rzeczywistość takich osób obrazuje poruszające zdjęcie, które w mediach społecznościowych opublikował dziennikarz Konrad Mzyk.
"Ukraiński żołnierz obejmuje swojego syna, który ukrywa się teraz z matką w kijowskim metrze" – krótko opisał zdjęcie na Twitterze. Do tego typu fotografii nie trzeba było żadnego komentarza.