Chińska telewizja donosi o atakach Rosji na Ukrainę. Media zrelacjonowały m.in. atak rosyjskich wojsk na Ukraińców stojących w kolejce po chleb w Czernichowie na północy Ukrainy. Pokazano nawet ciała 10 zabitych cywilów. To zwrot w postępowaniu Chin, które jeszcze niedawno deklarowały przyjaźń z Rosją.
Chińska telewizja donosi o atakach Rosji na Ukrainę – to zwrot w postępowaniu Chin, które jeszcze niedawno deklarowały przyjaźń z Rosją.
Telewizja kontrolowane przez rząd w Pekinie wyemitowała relacje z Czernihowa z zabicia cywilów stojących w kolejce po chleb.
Chińska telewizja relacjonuje wojnę w Ukrainie.
Jeszcze w czasie igrzysk olimpijskich prezydent Chin Xi Jinping zapewniał Rosję o swojej wielkiej przyjaźni. Gdy Zgromadzenie Ogólne ONZ głosowało nad rezolucją domagającą się bezwarunkowego zatrzymania agresji Rosji na Ukrainie, Chiny ogłosiły neutralność. Już to mogło zostać przez Putina odebrane jako pierwszy cios od kraju, którego miał za sojusznika.
Ostatnio Qin Gang opublikował na łamach "Washington Post" stanowisko Chin w obliczu napaści Rosji na Ukrainę. Zapewnił, że władze jego kraju nie miały pojęcia o planach inwazji Rosji. "Gdyby Chiny wiedziały (...), zrobilibyśmy wszystko, żeby temu zapobiec" – napisał dla "Washington Post".
Przypomnijmy, że jeszcze wcześniej Chiny odmówiły udzielenia Rosji pomocy wojskowej. Republika ludowa miała jednak problem z otwartym potępieniem inwazji, bowiem od lat krytykowała "amerykański imperializm".
Teraz wydaje się, że Chiny postawiły nowy krok, by Zachód przestał kojarzyć je jako sojusznika czy sympatyka Rosji. Chińskie media zaczęły relacjonować wojnę w Ukrainie. Kontrolowana przez rząd telewizja wyemitowała porażającą relacje z Czernihowa.
Ludność cywilna stojąca w kolejce po chleb została tam ostrzelana przez rosyjskich żołnierzy. Minimum 10 osób zostało zabitych. Chińczycy o tym wszystkim opowiedzieli, a to wielki zwrot akcji i krok przeciwko rosyjskiej propagandzie. Warto dodać, że wcześniej Chiny relacjonowały działania wojenne Rosji jako "misję pokojową".
To nie jedyny znak tego, że stosunek Chin do Rosji zdecydowanie się zmienił. Dziennikarze niemieckiego "Bilda" poinformowali, że w nocy ze środy na czwartek Siergiej Ławrow poleciał do Pekinu. Sęk w tym, że szef rosyjskiego MSZ przeleciał 2800 kilometrów, żeby... wrócić prosto na lotnisko Moskwa Wnukowo. Przedstawiciele Kremla nie poinformowały o przyczynach nagłego odwołania wizyty.