Drugi, czyli pokonany. On tego nie zaakceptuje i zrobi wszystko, by być pierwszy
Krzysztof Gaweł
20 marca 2022, 12:42·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 20 marca 2022, 12:42
Czy Lewis Hamilton to największy kierowca w historii Formuły 1? Tak uważa wielu i z pewnością nie są to opinie na wyrost. Pod koniec 2021 roku Brytyjczyk przegrał walkę o swój ósmy tytuł mistrza świata, ale teraz wraca i ma jeden cel: przejść do historii sportu. 37-letni as za kierownicą Mercedesa ma rozdawać karty. Co na to rywale?
Hamilton zdawał sobie sprawę, iż Verstappen będzie największą przeszkodą na drodze do zdobycia ósmego tytułu w roku 2021. Nie chodziło jedynie o to, że Max miał już na swoim koncie kilkusezonowe doświadczenie w startach w Formule 1 ale i o znaczne poprawienie szybkości bolidów Red Bulla.
Mówiąc wprost, na początku sezonu przeciwnik Lewisa miał do dyspozycji najszybszy samochód. Mimo to Hamilton, nie wpadając bynajmniej w panikę, przyjął tę zmianę z zadowoleniem. Zawsze uwielbiał wyzwania – o czym świadczy chociażby jego zwycięska walka z Fernandem Alonso w zespole McLarena, gdy był prawie nowicjuszem.
Rywalizacja ze wzmocnionym Verstappenem stanowiła potencjalnie największe wyzwanie w karierze. Zgodnie z opinią niektórych analityków Lewis występował teraz w roli Alonso, a Max był Lewisem z początkowego okresu startów. Opinię tę wzmacniał fakt, że w wieku dwudziestu trzech lat był o dwanaście lat młodszy niż kierowca, któremu pragnął odebrać koronę.
Tak więc od inauguracji sezonu 2021 w Bahrajnie wiele zależało. I rzeczywiście, wyścig stanowił porywający spektakl oraz pierwszą bitwę długiej kampanii. Nadeszła pora, by zakończyło się gadanie i przemówiły czyny. Jak można się było spodziewać, to Hamilton potwierdził słowa czynami, triumfując na przekór wszystkiemu. Jakoś pokonał Holendra w wyścigu, który ten powinien był wygrać.
Było rzeczą bezsporną, że jechał wolniejszym samochodem. Przez cały weekend Max był najszybszy na treningach i po zwycięstwie w kwalifikacjach ruszał z pierwszego pola startowego. Przed sezonem zespół Red Bulla wykonał wspaniałą robotę, dostrajając samochód i wydobywając z inteligentnego silnika Hondy dodatkowe osiągi. Kiedy więc zbliżali się do ostatecznej rozgrywki, a Brytyjczyk jechał na wolniejszych oponach, Max naprawdę powinien był go pokonać. Jednak Lewis użył wszystkich umiejętności, talentu i przebiegłości, by wytrzymać i zwyciężyć z minimalną przewagą.
Była to potężna riposta udzielona tym wszystkim, którzy lekceważyli jego zwycięstwa w walce o tytuł, tłumacząc je posiadaniem najszybszego samochodu. Oto bowiem pokonał nowego króla torów Formuły 1 w jego nowej najszybszej maszynie. Przewaga Hamiltona w początkowych salwach oddanych w rywalizacji ożywiła ten sport – oraz samego mistrza świata – w 2021 roku.
Śmiałe podejście oraz arogancja Holendra bez wątpienia pobudziły Lewisa do walki. Po latach bezapelacyjnej dominacji desperacko pragnął wskazać młodemu parweniuszowi jego miejsce i dowieść, że nadal jest główną postacią. Wszelkie sugestie, że odczuwa samozadowolenie lub znudzenie, można było wyrzucić z powrotem na śmietnik, z którego je wyciągnięto.
Verstappen nie ułatwił sobie zadania, mówiąc światu, że zamierza zdetronizować Lewisa, ponieważ ten „staruszek” poprzez swoją dominację uczynił z Formuły 1 nudny sport – i że on go ocali. Skutkowało to jedynie tym, że Hamilton był coraz bardziej zdecydowany zgarnąć ósmy tytuł kosztem młodego pretendenta.
Przed drugim grand prix, we włoskiej Imoli, Max był usposobiony szalenie wojowniczo i agresywnie. Jego wypowiedź przypominała odezwę nowego króla przy jednoczesnym deprecjonowaniu człowieka, który był największym gwiazdorem Formuły 1 w jej dziejach:
Formuła 1 potrzebuje prawdziwej walki, gdyż od ostatnich kilku lat jest trochę nudna. W poniedziałek po wyścigu chcesz jako kibic czekać z utęsknieniem na następny, wiedząc, że dwa lub trzy zespoły walczą o zwycięstwo. Przypuszczam, że Lewis, który zdobył ostatnie sześć tytułów po niezbyt zaciętej walce i jest teraz siedmiokrotnym mistrzem świata oraz najskuteczniejszym kierowcą Formuły 1, naprawdę chce tej batalii.
Osiągnął już wszystko i znacznie więcej, niż można sobie nawet wyobrazić. Zdobycie takiej liczby tytułów to wielka rzadkość i zapewne nie zdarzy się wiele razy. Ale on mówi: W porządku, zbliżam się do końca kariery i miło jest widzieć młodszych kierowców, którzy się pojawiają [na torze] i utrudniają mi życie. Oczywiście, ja ze swej strony z wielką chęcią mu je utrudnię.
Lewis nigdy nie był szarą myszką i wydawało się, że cieszy się z wyzwania rzuconego przez pretendenta. Subtelnie upokarzającą uwagą zignorował Verstappena jako rywala nie tak groźnego, jak był dla niego Niemiec, Sebastian Vettel. Podkreślił, że Max mógłby odebrać mu tytuł, tylko gdyby on sam się nie sprawdził, niezależnie od zalet samochodów. Hamilton powiedział:
Max nie ma doświadczenia, którym dysponuje Seb, ale oczywiście ma szansę być przyszłym mistrzem. Czy nastąpi to teraz, czy później, zależy od pracy, którą wykonuję.
Po wojnie na słowa rywalizacja przeniosła się do Imoli. Triumfował tam Max, chociaż radość ze zwycięstwa popsuł mu widok Lewisa na drugim stopniu podium. Mało brakowało, by mistrz nie załapał się na nie. Zwycięstwo Maxa było niezagrożone – z przewagą ponad dwudziestu dwóch sekund nad Lewisem – ale Brytyjczyk dojechał do mety na drugim miejscu, choć w pewnym momencie został zdublowany. Był to skutek wypadnięcia z toru na trzydziestym pierwszym okrążeniu.
Szczęście uśmiechnęło się do niego, gdy po kolejnej kraksie z udziałem Valtteriego Bottasa i George’a Russella wyścig przerwano, co pozwoliło Hamiltonowi podjąć walkę na nowo, bez straty okrążenia, na dziewiątej pozycji. Miał jednak jeszcze mnóstwo pracy z przedostaniem się do strefy punktowanej.
Drugie miejsce i premia za najlepszy czas okrążenia oznaczały, że gdy zespoły wyjeżdżały z Imoli, on nadal jednym punktem wyprzedzał Holendra w klasyfikacji. Po wyścigu powiedział: To nie był najbardziej udany dzień. Po raz pierwszy od długiego czasu popełniłem błąd. Cieszę się jednak, że zdołałem dojechać do mety. Z przyjemnością przedzierałem się do przodu. Przypomina mi to czasy, gdy byłem chłopcem i miałem kiepskiego starego gokarta. Startowałem na końcu i musiałem się przedostać na czoło stawki.
Lewis nie lubił przegrywać i teraz postawił sobie za cel zwycięstwo w następnych trzech wyścigach. Gdyby mu się udało, poddałby rywala ogromnej presji. Oczywiście było niemal pewne, że w tych trzech grand prix Max będzie przyjeżdżał za nim do mety na drugim miejscu, ale jak sobie poradzi ze stresem? Część komentatorów wyścigów Formuły 1, ze mną włącznie, miała wrażenie, że Holender może mieć z tym trudności.
W poprzednich sezonach Verstappen brał udział w wypadkach, które powodowały, że nie kończył wyścigów, i świadczyły o tym, że gdy sytuacja nie rozwijała się po jego myśli, bywał zapalczywy. Nikt nie twierdził, że nie jest znakomitym kierowcą, ale słynął również z podejmowania nadmiernego ryzyka, co kosztowało go utratę punktów i reputacji. Problem po części wynikał z zawodności bolidu Red Bull Racing, ale w tym sezonie nie było miejsca na obwinianie samochodu za brak sukcesów.
Kiedy więc kierowcy przenosili się do Hiszpanii i Portugalii, zadawano sobie pytanie: „Czy Verstappen poradzi sobie z nową presją jako człowiek, od którego oczekuje się zwycięstw, ponieważ ma wszystkie atuty w ręku?”. Dla holenderskiego idola była to zupełnie nowa sytuacja. Niebawem się przekonaliśmy, jak silny jest psychicznie w starciu z największym asem Formuły 1 wywierającym na niego niesłabnącą presję.
W Portugalii obaj bawili się podczas wyścigu w kotka i myszkę, wykonując na przemian doskonałe manewry wyprzedzania. Ale to Lewis zdobył chwałę zwycięzcy, w najważniejszym momencie zachowując zimną krew. Max wiedział, że został pokonany, i na ostatnie okrążenie zmienił opony. Postanowiwszy podjąć próbę zdobycia dodatkowej premii za ustanowienie najlepszego czasu okrążenia, zaprzepaścił szansę, wyjeżdżając poza krawędź toru. Kosztowna strata punktu w wyścigu po tytuł najlepszego kierowcy uwypukliła to, że potrafił być swoim największym wrogiem. Wewnętrzny płomień jeszcze raz zniweczył jego zamiary.
(…)
Minęły dwa tygodnie i wszystkie zespoły Formuły 1 przybyły na Węgry, na jeden z ulubionych torów Lewisa, gdzie również zwyciężał osiem razy i gdzie teraz na nowo miała rozgorzeć jego walka z Maxem Verstappenem, w której żaden z nich nie był skłonny ustąpić pola rywalowi. Po raz kolejny brytyjska legenda odniosła w tej walce zwycięstwo – i zadała kolejny potężny psychologiczny cios w zmaganiach o tytuł najlepszego kierowcy.
Na Węgrzech Hamilton wysunął się o osiem punktów przed Holendra, do którego zaledwie trzy wyścigi wcześniej tracił trzydzieści dwa punkty. Przed letnią przerwą w rywalizacji nastąpił niezwykły zwrot. Zwrot, który unaocznił, jak silnie nabuzowany jest Hamilton – i ile znaczyłoby dla niego wywalczenie tego ósmego tytułu. Nie był już skłonny dłużej znosić zastraszania na torze ze strony młodego pretendenta.
„Staruszek”, jak czasem nazywali go niektórzy w zespole Red Bull Racing (oczywiście tylko za jego plecami), cofał czas. Lewis dojechał do mety na Węgrzech na trzecim miejscu, za niespodziewanym zwycięzcą Estebanem Oconem i Sebastianem Vettelem, ale został przesunięty na drugą pozycję, gdy Niemca zdyskwalifikowano za naruszenie przepisów dotyczących ilości paliwa w baku. Verstappen z trudem dojechał do mety na, jak się okazało, dziewiątej pozycji po kolejnej kontrowersyjnej sytuacji na torze.
Tym razem zderzył się z Lando Norrisem z McLarena, w czego efekcie jego bolid został uszkodzony. Dzięki temu Lewis był pewny, że teraz odeprze atak Holendra – i zapisze kolejny rozdział w niezwykłej karierze. Bez względu jednak na ostateczny wynik rywalizacji w sezonie, jego wyścigowe statystyki na tym jej etapie dowiodły tego, co my, jego fani, już wiedzieliśmy: Brytyjczyk jest największą postacią w historii Formuły 1. Mistrzem nad mistrzami...
***
Powyższy fragment pochodzi z książki Franka Worralla "Lewis Hamilton. Kompletna biografia najlepszego kierowcy w historii Formuł 1", która ukazała się w Polsce w 2022 roku nakładem wydawnictwa Znak.