Zdaniem byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza goszczącego w dzisiejszym programie Moniki Olejnik "Kropka nad i", premier Donald Tusk ma znacznie trudniejsze zadanie w związku z negocjacjami nad nowym budżetem UE, niż miał on przed siedmioma laty. Marcinkiewicz odniósł się także do bieżącej polityki krajowej krytykując powszechny w niej język nienawiści.
"Negocjacje, bójki, cisza" - tak według byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza wyglądały poprzednie negocjacje nad budżetem Unii Europejskiej w Brukseli, gdy to on przewodniczył polskiej delegacji. W opinii pierwszego szefa rządu Prawa i Sprawiedliwości, jego zadanie przed siedmioma laty było jednak o wiele łatwiejsze niż to, które dziś stoi przed premierem Donaldem Tuskiem. Przede wszystkim dlatego, że o wiele łatwiej negocjowało się wtedy z premierem Wielkiej Brytanii Tonym Balirem, który ostatecznie zgodził się zrezygnować z połowy tzw. rabatu brytyjskiego i część tych pieniędzy przypadła Polsce.
"Miałem łatwiej niż Tusk"
Marcinkiewicz podkreślił, że dziś absolutnie nie możliwości, by taka postawa ze strony Londynu się powtórzyła. Wówczas miał bowiem przekonać liderów "starej Unii" do przekazania Polsce większych funduszy pytając o los mieszkańców najbiedniejszych regionów naszego kraju. Dziś David Cameron tymczasem przyznaje, że Polska to kraj nadal ubogi, ale i tak żąda cięć wydatków na biedniejszych członków UE.
Były premier przyznał też, że przy negocjacjach poprzedniego budżetu Unii Europejskiej nie ciążyła na nim tak wielka presja, ponieważ mógł więcej zaryzykować. Choćby to, że kolejne budżety miałby charakter roczny, co również opłacałoby się wówczas Polsce. Ostatecznie doszło nawet do takiej sytuacji, że już po zakończeniu oficjalnych negocjacji kanclerz Angela Merkel podeszła do niego i zapytała: "weźmiesz ode mnie stówę?". A dziś każdy kraj chce jak najwięcej dla siebie.
Zdaniem Kazimierza Marcinkiewicza, Donald Tusk jest w trudniejszej sytuacji także dlatego, że nie może liczyć na opozycję, a siedem lat temu za Marcinkiewiczem w kraju wszyscy stali murem.- Czuliśmy, że robimy coś wielkiego dla wszystkich - wspominał.
Język nienawiści polityków dzieli rodziny
Przy tej okazji nawiązał również do obecnej atmosfery w polskiej polityce. Szczególnie języka nienawiści, który w niej dominuje. - To jest przerażające. To język nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, nie tylko Donalda Tuska, ale wielu innych osób. Proszę zwrócić uwagę co do siebie mówią partie opozycyjne. [...] - To język nienawiści, który buduje wojnę polsko-polską, która przebiega już przez polskie rodziny, przyjaciół, zakłady pracy - mówił były premier.
Marcinkiewicz twierdzi, że częścią tego języka jest też postawa Jarosława Kaczyńskiego wobec katastrofy smoleńskiej, bowiem z każdej wypowiedzi prezesa PiS o Smoleńsku może odnieść wrażenie, że jego najważniejszym celem "jest wsadzenie obecnego premiera do wiezienia". W opinii gościa "Kropki nad i", to zapewne efekt traumy po stracie brata-bliźniaka, co jednak, w jego opinii, nie tłumaczy Kaczyńskiego. - Jeżeli robiłby to jako prywatny człowiek,to OK. Ale jeżeli robi to jako lider opozycji, to jest to dla państwa zabójcze - ocenił.
Innym problemem polskiej polityki według Kazimierza Marcinkiewicza jest też fakt, iż politycy nie są naprawdę wolni. - W PiS wszyscy mówią Jarosławem Kaczyńskim - ocenił. Podobnie opisując wypowiedzi polityków PO, którzy mówią dokładnie to samo, co Donald Tusk. -To świadczy, że politycy w Polsce nie są niezależni. Są kompletnie poddani swoim liderom - mówił. - Nie zbuduje się wolnego państwa przez niewolnych polityków - podsumował.