W filmie "Oszust z Tindera" czujni widzowie dopatrzyli się polskiego wątku. Wówczas wyszło na jaw, że ochroniarzem Simona Levieva był niejaki Piotr Kaluski. Tymczasem mężczyzna udzielił pierwszego wywiadu, w którym opowiedział swoją wersję wydarzeń przedstawionych w dokumencie. Wyjawił, jak teraz wygląda jego życie. Wspomniał też o Antku Królikowskim.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
"Oszust z Tindera" to film dokumentalny. Wystąpiły w nim kobiety, które zrelacjonowały to, jak zostały oszukane przez "króla diamentów" i "multimilionera" Simona Levieva
Ochroniarzem głównego bohatera dokumentu był Piotr Kaluski. Teraz postanowił on przerwać milczenie i w swojej wypowiedzi dla "Pomponika" ujawnił kulisy współpracy z tytułowym "oszustem z Tindera"
Mężczyzna wyznał, że po tym "jak zobaczył się na Netflixie" nie może znaleźć pracy i leczy się u psychiatry
O filmie dokumentalnym "Oszust z Tindera" w ostatnim czasie było głośno na całym świecie. Przypomnijmy, że opowiada on o mężczyźnie znanym jako Simon Leviev (naprawdę nazywa się Shimon Hayut), który latami oszukiwał kobiety poznane na tytułowym portalu randkowym.
Podawał się za bogatego potentata diamentów i wyłudził od randkujących z nim kobiet łącznie nawet 10 milionów dolarów. O oszustwach w dokumencie opowiedziały trzy jego byłe partnerki: Cecilie Fjelljøy, Pernilla Sjoholm i Ayleen Charlotte.
Ochroniarz Simona Levieva w filmie "Oszust z Tindera"
Większość osób z otoczenia Simona Levieva w materiale wypuszczonym na Netflixie, nie zostało zanonimizowanych. Widzowie w jednym z ujęć zauważyli, że na biletach lotniczych widniało polskie imię. Chodziło o ochroniarza głównego bohatera. Szybko okazało się, że jest nim Piotr Kaluski.
Wtedy mężczyzna zapowiedział, że pozwie platformę za to, że rozpowszechniła jego wizerunek. Teraz w rozmowie z portalem "Pomponik" przyznał, że przez film "Oszust z Tindera" poznał go cały świat.
Uważa, że przedstawiono go tam w złym świetle – jako współwinnego przekrętów Levieva. Zaprzeczył, jakoby miał wiedzę na temat tego, że jego "szef" oszukiwał swoje wybranki.
– Tam nikt nie był nieszczęśliwy, nikt nie czuł się pokrzywdzony. Nie było sytuacji, że jest jakieś oszustwo. Oszustwo było skierowane w moją stronę, bo – jak pewnie wiecie – on mi nie zapłacił. Nie do końca się ze mną rozliczył za moją pracę – mówił Kaluski.
– Obecnie toczy się moje postępowanie z Netflixem. Dlaczego nie z nim? Bo tak naprawdę nie wiem, jak on ma na imię i nazwisko. Byłem święcie przekonany, że nazywa się Simon Leviev i jest właścicielem LLD Diamonds, dużej firmy z diamentami – stwierdził.
Kaluski o życiu po filmie "Oszust z Tindera" i Antku Królikowskim
Zdradził, że po emisji dokumentu nie może znaleźć pracy i ma problemy psychiczne. W trudnej sytuacji, w której się znalazł, miał mu pomóc Antek Królikowski.
– Rozmiar tego wszystkiego jest dosyć mocny. Po premierze ciężko mi było przez dwa, trzy tygodnie się pozbierać. Duże podziękowania w stronę Antka Królikowskiego, bo wylądowałem z tym wszystkim u psychiatry – zwierzał się.
– Wróciłem do domu i nagle widzę siebie w Netflixie. Są ludzie, którzy powiedzą: 'chciałbym być na jego miejscu', ale ja się o to nie prosiłem. Antek pomógł mi poradzić sobie z tą sytuacją i za to jestem mu wdzięczny. To jest skomplikowany temat – powiedział.
– Przez ten film jestem bez pracy. Nie zajmuję się niczym. Z dnia na dzień straciłem reputację. Jakąkolwiek i gdziekolwiek. Ludzie do mnie mówią: 'ty złodzieju, oddaj pieniądze'. Pytam: 'jakie pieniądze? Komu ukradłem? Gdzie? Kiedy? Czy ktoś mi dał tę forsę?' – relacjonował Kaluski.