Jeden z najlepszych filmów 2021 roku? Większość krytyków bez mrugnięcia okiem wymienia niepozorne "Flee" obok głośnych tytułów, jak "Drive My Car", "Psie pazury", "Diuna" czy "Aida". Duński animowany dokument, który z trzema nominacjami w kluczowych kategoriach (film międzynarodowy, animacja i dokument) przeszedł do historii Oscarów, to poruszające arcydzieło o mężczyźnie, który jako dziecko uciekł z Afganistanu do Danii. Właśnie dla takich filmów kocha się kino.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Flee" ("Przeżyć") to animowany dokument z Danii, którego reżyserem jest Jonas Poher Rasmussen, a producentami wykonawczymi są: gwiazda "Gry o tron" Nikolaj Coster-Waldau i nominowany w 2021 roku do Oscara za rolę w "Sound of Metal" Riz Ahmed.
"Przeżyć" jest nominowane do Oscara roku w aż trzech kategoriach: najlepszy film międzynarodowy, najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny i najlepszy pełnometrażowy film animowany. To pierwszy film w historii Oscarów, który jednocześnie zdobył nominacje w tych trzech kluczowych kategoriach.
Film "Flee" opowiada prawdziwą historię uchodźcy z Afganistanu, który jako nastolatek samotnie uciekł do Danii i po raz pierwszy postanowił głośno opowiedzieć o swoich traumatycznych doświadczeniach.
"Przeżyć" to niepozorne arcydzieło, które nie tylko porusza i wstrząsa, ale również zachwyca formą.
Wojna i kryzys uchodźczy to tematy, które w ostatnich tygodniach są nam wyjątkowo bliskie. Dla niektórych mogą być więc triggerem, czego warto być świadomym przed seansem "Flee". Duński animowany film dokumentalny porusza bowiem je oba i nie unika traumatycznych szczegółów. Jest tu wojenny koszmar, rozłąka z bliskimi, samotność i uwięzienie w obcym kraju, paniczny lęk o swoje życie i wstrząsająca relacja z ucieczki z przemytnikami. Jest strach, rozdarcie, wstyd, nadzieja, miłość, nienawiść, śmierć i życie.
"Przeżyć" (tak brzmi polski tytuł "Flee, który nie jest zbyt trafiony, o czym za chwilę) jest filmem do głębi poruszającym. Ba, to jeden z najbardziej wstrząsających i emocjonalnych tytułów, jakie obejrzałam w swoim 32-letnim życiu – i nie ma w tym ani krztyny przesady. Zresztą nie bez powodu niepozorne "Flee" odniosło spektakularny sukces: zdobyło uznanie międzynarodowych krytyków oraz widowni, jest uznawane jako jeden z najlepszych filmów 2021 roku i zostało obsypane nagrodami na całym świecie.
A wisienką na torcie będzie Oscar. Duńskie "Flee" Jonasa Pohera Rasmussena ma szansę na aż trzy złote statuetki i to w trzech kluczowych filmowych kategoriach: najlepszy film międzynarodowy, najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny i najlepszy pełnometrażowy film animowany. Taka sztuka nie udała się jeszcze żadnemu filmowi w historii Oscarów, ale powiedzmy sobie szczerze: animowanych dokumentów nie powstaje wiele. A nawet jeśli, to już na pewno nie tak wyśmienitych jak dzieło z Danii.
Film "Przeżyć" nie jest animacją dla dzieci. To prawdziwa historia Amina Nawabiego, mężczyzny, który jako dziecko wraz z rodziną uciekł z Afganistanu i po latach trafił do Danii. Amin, przyjaciel reżysera filmu Jonasa Pohera Rasmussena, opowiada mu ją po raz pierwszy. Rasmussenowi wyznaje, że szczegółów nie zna nawet jego narzeczony Kasper.
Amin (mimo że "Flee" jest w większości animowane, to słyszymy prawdziwy głos bohatera) nie mówi o swoim życiu z łatwością. Wręcz przeciwnie: początkowo przerywa, waha się, ucieka myślami. Podczas kręconej rozmowy z Rasmussenem leży na łóżku niczym na kozetce psychoterapeuty – nie bez powodu. Przez lata dorosły już Amin wyparł prawdę o swoim życiu i rodzinie, a wyciąganie wspomnień jest dla niego wyjątkowo bolesne. Mówi z zamkniętymi oczami, głęboko wzdycha, płacze.
Bohater, który od lat mieszka w Danii, wspomina swoje beztroskie dzieciństwo w Kabulu, gdy jako dziecko biegał po ulicach w sukience swojej siostry, uwielbiał czesać jej włosy, grał z bratem w siatkówkę i wzdychał do plakatu Jean-Claude'a Van Damme'a. Beztroska skończyła się, gdy podczas radzieckiej interwencji w Afganistanie żołnierze zabrali jego ojca. A gdy wojna domowa dotarła w latach 80. do Kabulu, skończyło się całe dzieciństwo Amina.
Mały Amin wraz z matką, bratem i dwiema siostrami musieli zostawić swój dom i całe swoje życie, a schronienie znaleźli Rosji, w której właśnie upadł komunizm. To wcale nie był jednak koniec koszmaru rodziny Nawabich. Gdy ich wizy wygasły, przez kilka lat praktycznie nie wychodzili z moskiewskiego mieszkania – rosyjscy policjanci sprawdzali bowiem dokumenty "obcych" przy każdej możliwej okazji. – To najgorsi ludzie na świecie, gorsi nawet niż przemytnicy – mówi z nienawiścią w głosie Amin, wspominając okrucieństwo rosyjskich służb.
Jedyną nadzieją dla rodziny Amina była ucieczka do Szwecji, w której od lat mieszkał już starszy z jego dwóch braci. Mimo że mężczyzna odkładał każdy zarobiony pieniądz, aby ściągnąć do siebie rodzinę, musiał robić to "w ratach". I tu zaczyna się najbardziej traumatyczny rozdział historii Amina: nielegalna podróż organizowana przez przemytników ludzi.
Bohater sam przyznaje, że niewiele pamięta ze swojej pierwszej podróży. Powoli przypomina sobie jednak konkretne obrazy: las, noc, broń, świecące buty małego chłopca, starsza kobieta tracąca siły, przerażenie jego matki, łódź, ciemny kontener, wymiociny, wlewająca się na podkład woda. Koszmarna, trwająca wiele dni podróży – bez wody i jedzenia – nie jest jednak dla Amina szczęśliwa i nie jest końcem jego tułaczki.
Ucieczka z kraju, ucieczka od siebie
Opowieść Amina nie jest niezwykła i to boli w niej najbardziej. To doświadczenie milionów osób, nielegalnych uchodźców i imigrantów, których człowieczeństwo jest podważane i wydzierane przez bezduszne prawo, władze, przemytników. "Przeżyć" nie jest jednym politycznym i aktywistycznym manifestem – jest osobistą historią konkretnego człowieka. W tym tkwi największa siła duńskiego dokumentu i animacji jednocześnie.
Ale "Przeżyć" nie tylko w poruszający i mocny sposób pokazuje uchodźcze doświadczenia – idzie znacznie głębiej. Pokazuje, chociażby poczucie winy. Gdy po latach Amin trafi samotnie do Danii, poświęcenie jego rodziny będzie ciążyło mu jak kamień i zdeterminuje całe jego dalsze życie. Zamknie się na uczucia, bo tylko sukces zawodowy może jego zdaniem wynagrodzić oddanie jego bliskich.
Amin w swojej osobistej, ale uniwersalnej historii, udowadnia również, że uchodźcą jest się całe życie, a strach nie kończy się wraz ze znalezieniem bezpiecznego schronienia. Bohaterowi przez lata towarzyszy paniczny lęk, że ktoś dowie się, że nielegalnie trafił do Danii i co naprawdę stało się z jego rodziną. Z tego powodu zbudował wokół siebie mur i bez przerwy jest czujny. Wyznaje, że gdy raz opuścił gardę i powiedział prawdę swojemu byłemu chłopakowi, ten wykorzystał ją przeciwko jemu. Dlatego Amin milczy i otwiera się dopiero reżyserowi "Flee".
Również dlatego bohater ucieka: od siebie, od narzeczonego, od wspomnień. Jest nieustannie w ruchu, boi się kupić z partnerem wspólnego domu. Mimo że jest już bezpieczny, nie potrafi przestać uciekać i oglądać się za ramię. "Przeżyć" jest więc filmem o ciągłej ucieczce – zewnętrznej i wewnętrznej. Zresztą jako młody chłopak Amin uciekał również od swojego homoseksualizmu, który w Afganistanie był wstydem. W ośrodku dla uchodźców w Danii prosi swoją opiekunkę o lekarstwo. Gdy ta pyta co mu dolega, odpowiada, że chce przestać lubić chłopców.
Dlatego polski tytuł "Przeżyć" w pełni nie oddaje sensu oryginalnego, duńskiego tytułu "Flugt" oraz angielskiego "Flee" (oba oznaczają "ucieczkę"). Animowany dokument nie opowiada jedynie o przeżyciu, ale właśnie o ciągłym uciekaniu. Bo czy po ucieczce z ojczyzny przed wojną i przemytniczym koszmarze można przestać uciekać? Czy kiedykolwiek przestajesz być "nielegalnym człowiekiem"? Czy możesz znaleźć miejsce na stałe?
Brak Oscara byłby skandalem
W czym tkwi siła "Flee"? W jego szczerości. To opowieść prawdziwa i szczera. Potok myśli, któremu po latach wewnętrznego zamknięcia bohater pozwala płynąć. Spokojny, cichy głos Amina, który momentami łamie się z powodu emocji, prowadzi widza przez historię, która wydaje się fikcją, ale jest najprawdziwszą prawdą. Z tego powodu porusza do głębi: wstrząsa, wzrusza, zapada w pamięć. Nie da się o tej opowieści zapomnieć i nie da się bezdusznie odwrócić od dramatu uchodźców.
Nominowany do Oscara dokument unika jednak tanich emocji i sentymentalizmu. Nie boi się przemocy i terroru, nie lukruje opowieści Amina. Archiwalne filmy z wojny domowej w Afganistanie czy ośrodku dla uchodźców w Estonii są nie tylko mocnym akcentem, ale również przypominają widzowi, że mimo że ten ogląda animację, to wszystko jest prawdziwe, a Amin istnieje naprawdę.
Nietypowa animowana forma tego dokumentu jest strzałem w dziesiątkę. Nie tylko jest wentylem bezpieczeństwa (imiona niektórych bohaterów zostały zmienione), ale również pozwala pokazać wspomnienia Amina w sposób wizualny i "namacalny". Jako ludzie patrzymy, rozumiemy i odczuwamy obrazami, o czym Jonas Poher Rasmussen dobrze wie. Historia Amina nie jest więc jedynie opowieścią, jest przerażonym wzrokiem jego matki, wodą wlewającą się do zamkniętego kontenera, uciekającym latawcem.
Animowana forma – poprzetykana wspomnianymi archiwalnymi materiałami – nadaje też "Flee" artystycznego kunsztu. Dzięki zastosowaniu różnych technik animacji film mocno i wyraźnie akcentuje poszczególne emocje, uczucia i nastroje. Kolorowe sceny z sielskiego dzieciństwa Amina kontrastują z ciemną ucieczką z Rosji, ostrość z rozmazaniem, abstrakcja z detalami.
Czy "Flee" zasłużyło na trzy nominacje w tak kluczowych kategoriach, jak film międzynarodowy, dokumentalny i animowany? Bez wątpienia. To jeden z najlepszych filmów nie tylko ostatniego roku, ale i dekady. Małe arcydzieło.
Ale czy dostanie Oscara (lub Oscary)? W kategorii najlepszy film międzynarodowy raczej nie pokona obsypanego nagrodami "Drive My Car", a jako animacja stanie w szranki z molochem Disneyem i cudownym "Naszym magicznym Encanto" (a mało kto jest w stanie pokonać Disneya). Największy szanse "Przeżyć" ma w kategorii najlepszy dokument międzynarodowy. Pozostaje trzymać kciuki. Brak chociaż jednego Oscara dla tego wybitnego duńskiego filmu, który poruszy nawet najtwardsze serca i długo nie da o sobie zapomnieć, byłby żenującym i skandalicznym pominięciem Akademii.