"Kraina lodu" miała swoje pięć minut, zachwyciła warstwą wizualną i muzyczną nie tylko dzieci, ale i ich rodziców. Po latach śpiewania "Mam tę moc" przyszła pora na zmianę. Piosenka Elsy poszła do lamusa, a na jej miejsce wskoczył utwór "Nie mówimy o Brunie". "Nasza magiczne Encanto" wykonuje swoją robotę znacznie lepiej od poprzedniego filmu Disneya. Nowa animacja to nauczka zarówno dla młodego, jak i starszego pokolenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Nasze magiczne Encanto" to nowy film animowany od Disneya, który w tym roku ma szansę powalczyć o złotą statuetkę Oscara.
Fabuła animacji skupia się na historii kolumbijskiej rodziny Madrigal, która żyje w zaklętej wiosce i posiada magiczne moce.
"Encanto" pod każdym względem bije na głowę "Krainę lodu". Muzyka w filmie oddaje hołd latynoskim brzmieniom.
Rodzinne obowiązki wzywają
Za wysokimi górami, za tropikalnymi lasami, gdzieś w Kolumbii kryje się magiczna wioska, która chroni swych mieszkańców przed złem zewnętrznego świata. Alma Madrigal przekonała się na własnej skórze, jak bezwzględni potrafią być ludzie. Pragnąc dla własnych dzieci bezpieczeństwa kobieta zbudowała magiczną przystań, w której jej rodzina ma wobec swojego ludu niemalże królewskie obowiązki.
Od powstania Casity – domu, który stanowi źródło magii – minęło 50 lat. Rodzina Madrigal z pokolenia na pokolenie odziedzicza nadprzyrodzone moce, niezwykle cenne dla lokalnej społeczności. Nastoletnia Mirabel jako jedyna zdaje się nie być "pobłogosławiona" magicznymi umiejętnościami. Starsze siostry dziewczyny potrafią przenosić góry i sprawować kontrolę nad roślinami, a ona? Tylko dobre słowa wypowiedziane z jej ust dodają otuchy mieszkańcom Encanto.
Mirabel żyje wśród utalentowanych ludzi, myśląc, że jest ciężarem dla rodziny. Ale to ona jako pierwsza dostrzega, że z Casity powolutku uchodzi całe życie, a moce Madrigalów słabną – tak samo jak płomień na świecy, który jest odpowiedzialny za ich magiczne zdolności. Nastolatka próbuje dowiedzieć się, dlaczego magia przestała być im posłuszna. Na własną rękę odkrywa mroczną przeszłość Abueli Almy, tym samym zadając sobie pytanie o to, co stało się z jej wujkiem Brunem.
Stwierdzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, jest w przypadku "Naszego magicznego Encanto" niezwykle adekwatne. Choć natura filmów Disneya nie pozwala twórcom na zbyt realistyczne – aka do bólu szczere - podejście do tematu, scenarzystom nowej bajki dla dzieci udało się w przestępny sposób zobrazować, jak wygląda rodzinne piekiełko każdego z nas.
W rodzinie Madrigal wszyscy mierzą się z własnymi demonami – komuś brakuje pewności siebie, ktoś przypadkiem rozdrapał stare rany, a jeszcze inna osoba czuje się przytłoczona oczekiwaniami najbliższych. Reżyserzy Byron Howard i Jared Bush wykorzystali motyw magii, aby wyjaśnić dzieciom, gdzie leży źródło naszych problemów i jak powinniśmy sobie z nimi radzić.
"Nasze magiczne Encanto" to poniekąd przypowieść o ludzkim bólu, który przez lata potrafimy dźwigać w pojedynkę, traktując go jako nieodłączny element naszego życia. Skoro tak już jest, to tak też musi być, prawda? Otóż nie i disneyowska animacja stara się z całych sił obalić ten mit, ucząc najmłodszego widza i jego rodziców, by rozmawiać o tym, co nas trapi, by rozmawiać o wszystkim i nie zamykać się przed światem, który – owszem - bywa okrutny.
Co więcej, historia rodziny Madrigal uczy dorosłych, by nie stawiać swoim pociechom wygórowanych oczekiwań i nie przelewać na nie swoich niespełnionych za młodu ambicji. Mirabel nie pasowała do ideału wykreowanego przez Abuelę, co sprawiło, że zaczęła wątpić w samą siebie i w to, co potrafi. Nie musisz być taki, jak inni. Wystarczy, że jesteś sobą.
Podobne przesłanie miała "Kraina lodu", ale "Nasze magiczne Encanto" jest od niej sto razy lepsze. W najnowszej animacji Disney poświęcił więcej uwagi wizualnym detalom. Na ekranie widzimy karnawał kolorów typowych dla kolumbijskiej kultury. W przypadku historii lodowej księżniczki Elsy skandynawskie motywy były obecne, jednak miały niewielki wpływ na odbieraną przez widzów fabułę. "Encanto" traktuje tradycję na poważnie i nie po macoszemu. Film skłania się także ku magicznemu realizmowi, przedstawiając sceny z Wojny Tysiąca Dni, do której doszło na terenie Kolumbii na przełomie XX i XXI wieku.
Muzyka w filmie również opiera się na południowoamerykańskim brzmieniu, serwując odbiorcom garść latynoskich piosenek czerpiących z gatunków vallenato, cumbia czy bambuco. Autor ścieżki dźwiękowej, czyli aktor Lin-Manuel Miranda, który z pochodzenia jest Portorykańczykiem, przemycił do soundtracku także melodie typowe dla salsy, panamskiego reggaetonu i dominikańskiej bachaty. "Encanto" to popowy miszmasz oddający hołd artystycznemu dorobkowi Ameryki Centralnej i Południowej.
"Mam tę moc" i "Ulepimy dziś bałwana" wydają się być w zestawieniu z piosenkami Mirandy generycznymi, musicalowymi numerami. W "Encanto" oczywiście też nie brakuje kawałków, które równie dobrze mogłyby trafić na radiowe listy przebojów i nikt by i tak nie zauważył, że to utwory z filmu. "Pancerz-presja" ("Surface Pressure") jest reggaetonowym hitem, którego nie powstydziłaby się sama Shakira.
Największą popularnością w mediach społecznościowych nie bez powodu cieszy się "Nie mówimy o Brunie". Ten utwór aż krzyczy klasycznym disneyowskim musicalem i w interesujący sposób nawiązuje do nazwiska rodziny głównych bohaterów. Madrigalem (madrygałem) nazywa się wokalny utwór wielogłosowy - na jego kanwie napisano numer poświęcony właśnie Brunowi.
Jeśli chodzi o samą animację, "Nasze magiczne Encanto" nie oferuje niczego ani nadzwyczajnego, ani nowego. To wszystko już kiedyś i gdzieś widzieliśmy. Jedynie modele postaci wydają się być bardziej ekspresyjne od modeli bohaterów z innych filmów Disneya. One w połączeniu z bogatą i barwną scenerią robią całą wizualną robotę.
"Nasze magiczne Encanto" startuje w tym roku w wyścigu o Oscara w kategorii "najlepszej animacji". Można wręcz rzec: "bez zaskoczenia". Disney od lat zabiera innym twórcom nagrodę sprzed nosa. Dzieło reżyserskiego duetu Howarda i Busha ma spore szanse, by przynieść wytwórni kolejną nagrodę do kolekcji. Czy słusznie? Myślę, że tak, ponieważ "Encanto" spełnia wszystkie obiecane przez siebie oczekiwania i jest po prostu świetną, a także mądrą zabawą. I piszę to jako osoba, która nieszczególnie przepada za bajkami sygnowanymi twarzą Myszki Miki. Koniecznie obejrzyjcie!