Są ludzie, którym korona cierniowa na głowie Jezusa nie wystarczy. Chcą uczynić go królem Polski. Kategorycznie sprzeciwiają się temu duchowni. – Polityka nie doda splendoru religii – mówi jezuita Krzysztof Mądel.
Zbliża się liturgiczne święto Chrystusa Króla Wszechświata. Z tej okazji, nie pierwszy już raz, pewne środowiska próbuję doprowadzić do tego, by Chrystusa ogłosić królem Polski. Biskupi alarmują - nie ma takiej potrzeby. Duchowni nie zgadzają się z takim pomysłem. Jezuita, ks. Krzysztof Mądel tłumaczy nam, że ta inicjatywa wchodzi na grząski grunt relacji między religią i polityką, a jak wiadomo, łatwo wtedy o wymieszanie postulatów z obu stron, co nie przysparza Kościołowi wiernych.
Co ksiądz myśli o uczynieniu Jezusa królem Polski?
Nie wyobrażam sobie tego. Chrystus ma już koronę – cierniową. Dodawanie do tego złotej byłoby dla wiernych nieczytelne.
Rojalistyczny wątek w nauce o Chrystusie to nie pierwszyzna…
Oczywiście. Lecz królewskość Chrystusa, jego godność polega na tym, że on postawił się na samym końcu kolejki i oddał za nas życie. Uniża się bardziej, niż ktokolwiek inny. Zresztą duchowni nauczają, że królestwo Jezusa nie pochodzi z tej ziemi, dlatego czynienie go królem Polski jest niestosowne.
Ktoś w ogóle traktowałby to dziś jeszcze poważnie? Historia pamięta władców, którzy mimo bogobojności ówczesnych społeczeństw odsuwali się od Kościoła, nie chcieli, by mieszał się do ich polityki.
Nie miałoby to zbyt dużego znaczenia. Jednak tego typu gesty niosą za sobą pewne niebezpieczeństwo. Dziś Kościół stara się dostosować do współczesnych czasów, zrezygnował z faworyzowania elit. Niweluje podziały społeczne. A ogłaszanie Chrystusa królem Polski mogłoby spowodować zgorszenie innych wiernych lub kolejny krok na drodze ku sekularyzacji.
Dlaczego niektórzy ludzie próbują być bardziej papiescy, niż sam papież?
To wynika z zagubienia. Mamy katolicką naukę społeczną, która próbuje wyjaśnić wiernym różne kwestie z życia społeczeństw, ich problemów. Mówiąc krótko opisuje współczesność. Jeśli jakiś duchowny lub dane środowisko rozumie ani rzeczywistości, ani katolickiej nauki społecznej, posługuje się kategoriami historycznymi, odwołuje do dawnych tradycji. W państwie, w którym panuje reżim, ludzie są zgodni - nie podoba im się władza. Demokracja to bardziej skomplikowany, pluralistyczny ustrój. Niektórzy się w niej gubią.
Mam wrażenie, że mieszanie polityki i religii denerwuje wiernych...
Tak. Trzeba zaznaczyć, że znakomita większość wiernych nie chce, by Kościół milczał. Spodziewa się, że zabierze głos, ale będzie opisywał wartości. Będzie mówił szerzej o życiu społecznym, interpretacji dotyczących nas każdego dnia problemów, bezradności społecznej, a nie o polityce czy tym, jak władza ma rządzić państwem.
Takie podejście do religii, jakim charakteryzują się środowiska chcące indoktrynować Jezusa wiąże się jeszcze z jakimiś niebezpieczeństwami?
Tak. Kult nie powinien mieć nic wspólnego z polityką. Oczywiście instytucje mogą brać udział w życiu Kościoła, ale są to incydentalne przypadki. Tron musi być oddzielony od ołtarza. Idea królestwa jest anachroniczna. Takie akty, jak nawoływanie do ukoronowania Jezusa nie powinny stać w sprzeczności z ogólnym dorobkiem teologii. Chrystus nie może stać się konkurentem dla rządzących państwem. Takie przejawy podejścia do kultu są niepokojące.