To ostry cytat z wczorajszego programu Tomasza Lisa. Okazuje się, że próba zmiany języka polskiego podjęta przez ministrę Muchę w zeszłym tygodniu, przysporzyła jej samych kłopotów...
Gromy lecą na nią nie tylko z prawej strony, ale ze środowiska, z którego krytyki pewnie sama zainteresowana się nie spodziewała.
Podczas wczorajszego programu Tomasza Lisa Manuela Gretkowska stwierdziła, że dopiero po przyjęciu stanowiska posłance przypomniało się kim jest. - O la boga jestem kobietą, jestem panią ministrą - musiała według niej pomyśleć posłanka PO.
Ale potem było jeszcze mocniej. - Pani ministra mówiła jak jest samodzielna i sobie fantastycznie radzi, ale to były tylko słowa. Kiedy wstała na fantastycznym takim obcasie dominy - taki pejczyk erotyczno-polityczny - to nie była w stanie zejść z tego studia i pan redaktor musiał jej pomóc. Kobieta, która potrzebuje męskiego ramienia aby zejść.
Gesty zaprzeczają słowom - zarzuciła ministrze.
Innego zdania jest Agnieszka Grzybek z Zielonych 2004, która ministrę Muchę zna ze wspólnych spotkań Kongresu Kobiet. - W ciągu ostatnich kilku lat można dostrzec wzrost świadomości i roli kobiet. Nie inaczej jest w Platformie Obywatelskiej. Stąd właśnie znam jeszcze wtedy posłankę Muchę - mówi. - Nie zgodzę się z tezą Manueli Gretkowskiej, że po zajęciu stanowiska ministra sportu, pani Mucha przypomniała sobie, że jest kobietą i musi teraz zawzięcie walczyć o nasze prawa. Pamiętam jej pracę nad ustawą o parytetach, którą wspólnie opiniowałyśmy i nad którą debatowałyśmy nie jeden raz - kontynuuje. Uważa, że pechem ministry Muchy, była sprawa ze Stadionem Narodowym. - Od tego wszystko się zaczęło. Spija ona teraz gorycz naważonego dużo wcześniej piwa, a przez to jest na celowniku opinii publicznej, niezależnie od tego co by robiła, powiedziała czy jak się zachowała - podsumowuje Grzybek.