
- Jak się do pani zwracać? Pani minister? - zapytał swojego gościa Tomasz Lis. - Pani ministro preferuję, jeśli mogę - poprosiła minister sportu. To krótkie acz znaczące rozpoczęcie programu "Tomasz Lis na żywo" wywołało kolejną burzę wokół kontrowersyjnej pani minister. Czy Joanna Mucha rozpoczęła realną feminizację języka polskiego, czy po raz kolejny naraziła się na śmieszność i ataki?
REKLAMA
W języka polskim co pewien czas pojawiają się nowe wyrazy, formy, czy też zapożyczenia. Feministki od lat toczą bezskuteczną walkę o używanie żeńskich form, a w razie potrzeby, tworzenie odpowiednich neologizmów. To, co nie udało się feministkom, minister sportu Joanna Mucha zrobiła w kilka sekund.
Używanie żeńskich form bardzo często budzi uśmiech na twarzy, przede wszystkim u męskiej części społeczeństwa. Czy oznacza to, że kobiety nie mają prawa być nazywane, tak jak sobie tego życzą? Problemu z używaniem męskich form wobec kobiet nie widzi marszałek Sejmu Ewa Kopacz. - Nie przywiązuję wagi do tego, czy mówi się do mnie pani marszałek, czy pani marszałkinio. Ważne, aby zwracano się do mnie w sposób który nie jest obraźliwi - mówi Kopacz
Powrót do polskich korzeni
A czy Stadiona Narodowa na mecz z Portugalią już gotowa?
Życzenie minister Muchy, aby zwracać się do niej per "ministra" nie dziwi Katarzyny Bratkowskiej, feministki, działaczki ruchów kobiecych. - To forma, której używał mój dziadek, podobnie jak "pani magistro" w aptece. To sięganie do staropolskich form, a nie udziwnienia - mówi Bratkowska. Feministka jest jednak zdziwiona opinią Muchy, która twierdzi, że nie jest celem szowinistycznych ataków - Według mnie jest i to w sposób wyraźny - dodaje. Według Bratkowskiej, wczorajsze podkreślenie formy preferowanej przez minister, to efekt znalezienia się w męskim świecie, w którym publiczne funkcje pełnią przede wszystkim mężczyźni.
- Kobieta, która chce zdobyć szacunek naraża się na śmieszność. Życzę pani minister Musze, aby ta śmieszność jak najszybciej zniknęła, a forma "pani ministra" którą wprowadza, pozostała - podsumowuje Bratkowska.
Po "ministrze" Musze. Męski rechot trwa
Język wchłonie wszystko
Wystąpienie Joanny Muchy cieszy prof. Magdalenę Środę, filozofkę z Uniwersytetu Warszawskiego. - To akt odwagi, na który rzadko kogo stać - mówi. Według Środy, takie akty są konieczne, gdyż zmieniając język, zmieniamy świat, który nas otacza. To co zrobiła Mucha, to według Środy historyczna zmiana płci. Do tej pory bowiem, wszystkie ministerki i premierki przechodziły do historii jako mężczyźni (jako ministrowie i premierzy). -
- Kobieta, która chce zdobyć szacunek naraża się na śmieszność. Życzę pani minister Musze, aby ta śmieszność jak najszybciej zniknęła, a forma "pani ministra" którą wprowadza, pozostała - podsumowuje Bratkowska.
Po "ministrze" Musze. Męski rechot trwa
Język wchłonie wszystko
Wystąpienie Joanny Muchy cieszy prof. Magdalenę Środę, filozofkę z Uniwersytetu Warszawskiego. - To akt odwagi, na który rzadko kogo stać - mówi. Według Środy, takie akty są konieczne, gdyż zmieniając język, zmieniamy świat, który nas otacza. To co zrobiła Mucha, to według Środy historyczna zmiana płci. Do tej pory bowiem, wszystkie ministerki i premierki przechodziły do historii jako mężczyźni (jako ministrowie i premierzy). -
Ministro Mucho to Macho - chce wstrzymania premii... A mówiłem, że się pomyliła, iż chce wypłacić
W latach siedemdziesiątych wszyscy tarzali się ze śmiechu, słysząc słowo "posłanka". Dziś jest powszechne i nikogo już nie dziwi. To pokazuje, jak bardzo chłonny jest język polski. Przykładem z ostatnich miesięcy jest słowo "marszałkini", które na stałe weszło do polskiego słownika. To za sprawą wicemarszałkini Wandy Nowickiej, która konsekwentnie używała żeńskiej formy. - Wszystkie bariery tkwią w naszych głowach i kulturze - mówi Środa. Według niej, minister Mucha mogła rozpocząć feminizację polskiego języka, a każdy moment jest dobry, aby zmieniać i akceptować język którego się używa. Jako przykład tych zmian, filozofka wskazuje Niemcy. Tam weszła w życie ustawa nakazująca używanie żeńskich form i tworzenie neologizmów.
Ministra nie marszałkini
Optymizmu Magdaleny Środy nie podziela prof. Jerzy Bralczyk. Według językoznawcy, są małe szanse aby słowo "ministra" weszło na stałe do polskiego języka. - Jeśli przez kilka lat, nie przyjęliśmy słowa "magistra" które jest znacznie ważniejsze i popularniejsze, to nie sądzę aby inaczej było z "ministra". Profesor nie widzi potrzeby podkreślania płci kobiet bardziej, niż ma to miejsce obecnie: - Nie odmieniając słowa "minister", dajemy dostateczny sygnał o tym, że mamy do czynienia z kobietą - mówi Bralczyk. Językoznawca przyznaje jednak, że słowo "marszałkini" staje się coraz bardziej popularne. Jest to jednak według niego uzasadnione innymi czynnikami, podobnie jak słowo "członkini"
Optymizmu Magdaleny Środy nie podziela prof. Jerzy Bralczyk. Według językoznawcy, są małe szanse aby słowo "ministra" weszło na stałe do polskiego języka. - Jeśli przez kilka lat, nie przyjęliśmy słowa "magistra" które jest znacznie ważniejsze i popularniejsze, to nie sądzę aby inaczej było z "ministra". Profesor nie widzi potrzeby podkreślania płci kobiet bardziej, niż ma to miejsce obecnie: - Nie odmieniając słowa "minister", dajemy dostateczny sygnał o tym, że mamy do czynienia z kobietą - mówi Bralczyk. Językoznawca przyznaje jednak, że słowo "marszałkini" staje się coraz bardziej popularne. Jest to jednak według niego uzasadnione innymi czynnikami, podobnie jak słowo "członkini"
Jedno jest pewne. Joanna Mucha dalej jest najbardziej krytykowanym ministrem rządu Donalda Tuska. Trudno ocenić, czy wczorajszą prośbę do Tomasz Lisa (oraz innych jak sądzę) powinniśmy traktować jak kontrofensywę kobiety, która znalazła się w brutalnym, patriarchalnym świecie, czy jednak jako nie do końca świadome rozpętanie kolejnej burzy wokół swojej osoby. Śmiem twierdzić, że Joanna Mucha na pewno przejdzie do historii, niezależnie czy jako pani minister, czy też "ministra Mucha".

