Nieprawdopodobny gol francuskiego gwiazdora. Barcelona zatrzymana, Bodø/Glimt znów wygrało
Krzysztof Gaweł
07 kwietnia 2022, 23:08·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 kwietnia 2022, 23:08
Czwartkowe wieczory zarezerwowane są tradycyjnie w europejskich pucharach dla meczów Ligi Europy i Ligi Konferencji. W walce o półfinały tych pierwszych rozgrywek niespodziewanie zatrzymana została tylko FC Barcelona, a wygrał jedynie Sporting Braga. Tymczasem w Lidze Konferencji bramkę sezonu strzelił dla Olympique Marsylia Dimitri Payet, kolega Arkadiusza Milika, który nie grał przez uraz. Zadziwia norweskie Bodø/Glimt, kopciuszek znów ograł AS Roma.
Reklama.
Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Piłkarze Eintrachtu Frankfurt dotarli do ćwierćfinału Ligi Europy i ich marsz miał się zatrzymać na tym etapie rozgrywek, bo trafili w losowaniu na FC Barcelona. Dumie Katalonii ten mecz nie układał się od samego początku. Najpierw urazu doznał Gerard Pique, którego zmienił w 23. minucie Clement Lenglet, a w 38. minucie Sergio Busquets sprokurował rzut karny dla miejscowych. Tak się tylko zdawało, po analizie VAR sędzia Srdjan Jovanović jedenastkę anulował.
Barca dała się jednak zaskoczyć tuż po przerwie, gdy Niemcy mieli rzut rożny. Odbitą piłkę uderzył fantastycznie zza pola karnego Ansgar Knauff i Eintracht niespodziewanie wyszedł na prowadzenie w ćwierćfinale. Duma Katalonii odpowiedziała w 66. minucie, gdy Frenkie De Jong poklepał piłkę z Ferranem Torresem w polu karnym miejscowych, a Hiszpan wpakował ją do bramki Orłów. Do tego z boiska wyleciał Tuta, ale Barcelona nie potrafiła tego wykorzystać i musi się zadowolić remisem na Waldstadionie.
W starciu niedawnych rewelacji Ligi Mistrzów Byki z Lipska uratowały na swoim terenie remis z Atalantą Bergamo, z którą przegrywały 0:1 po bramce Luisa Muriela na początku meczu. Wyrównał w 58. minucie Davide Zappacosta, który wpakował piłkę do własnej bramki. Chwilę wcześniej rzut karny dla Lipska zmarnował Andre Silva, ale obrona Juana Musso poszła na marne, bo po zagraniu Angelino włoski defensor zaliczył "swojaka". Atalanta była w czwartek zespołem lepszym i wydaje się, że jest krok bliżej półfinału rozgrywek.
Bramki: Davide Zappacosta (58-samobójcza) - Luis Muriel (17)
Rewelacja LE, czyli portugalski Sporting Braga gościła u siebie Rangersów, czyli kolejny zespół, który przebojem dotarł do ósemki rozgrywek. Miejscowi już w 26. minucie strzelili gola, ale sędzia Davide Massa nie uznał trafienia Andre Horty, uznając że chwilę wcześniej był faul. Goście nie uniknęli jednak straconego gola, w 40. minucie wynik meczu otworzył Abel Ruiz, a jego ekipa bardzo pewnie kontrolowała pojedynek. I przed rewanżem na Ibrox Park ma skromną zaliczkę.
Sporting Braga - Glasgow Rangers 1:0 (1:0)
Bramka: Abel Ruiz (40)
Londyńskie Młoty podejmowały tymczasem w stolicy Lwy z Lyonu, a Łukasz Fabiański tradycyjnie w Lidze Europy zasiadł na ławce, ustępując pola Alphonse Areoli, który gra regularnie w pucharach. Anglicy byli uważali za faworyta w tej parze, ale w końcówce pierwszej połowy z boiska wyleciał Aaron Cresswell i wydawało się, że WHU będzie mieć problem.
Nic bardziej mylnego, po przerwie Jarrod Bowen wykorzystał sytuację pod bramką Lyonu i Młoty miały prowadzenie. Ale nie na długo, Tanguy Ndombele wyrównał niespełna kwadrans później, a do końca meczu Lwy atakowały i mogły pojedynek w Londynie wygrać. Remis to niezły wynik dla WHU, choć rewanż odbędzie się na stadionie rywali. Losy awansu są otwarte.
West Ham United - Olympique Lyon 1:1 (0:0)
Bramki: Jarrod Bowen (52) - Tanguy Ndombele (66)
Bardzo ciekawie było w czwartek również w ćwierćfinałach Ligi Konferencji, nowych rozgrywek pod szyldem UEFA. Feyenoord Rotterdam w drodze do półfinału dwa razy wychodził na prowadzenie ze Slavią Praga, by zremisować z Czechami 3:3 (1:1) po znakomitym meczu. Olympique Marsylia bez kontuzjowanego Arkadiusza Milika ograło PAOK Saloniki 2:1 (2:0), a Dimitri Payet strzelił być może bramkę sezonu.
Tymczasem norweska sensacja z FK Bodø/Glimt znów pokonała AS Roma, choć piłkarze Jose Mourinho prowadzili do przerwy. Przegrali 1:2 (1:0) i muszą na swoim Stadio Olimpico odrabiać straty z kopciuszkiem, który jest blisko półfinału LK. Nie było bramek w starciu Leicester City z PSV Eindhoven. Lisy uchodziły za faworytów, ale grały nieskutecznie i o awans walczyć muszą za tydzień w Holandii.