Kradzież 10, 50 czy 250 zł to zdaniem policji nie kradzież. "Niska społeczna szkodliwość czynu"
Bartłomiej Kałucki
25 listopada 2012, 18:25·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 listopada 2012, 18:25
Niska społeczna szkodliwość czynu – to stwierdzenie spędza sen z powiek wielu poszkodowanym. Poszkodowanym w głównej mierze przez tzw. drobnych złodziejaszków, głównie tych na starcie swojej „przestępczej kariery”. W wielu przypadkach organy ścigania nie zajmują się w ogóle lub traktują po macoszemu ujęcie sprawców czynów „mniejszej wagi”. Zwróciła na to uwagę prof. Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich.
Reklama.
Obywatele się skarżą, a Rzecznik reaguje
W wystąpieniu do Komendanta Głównego Policji, Rzecznik wskazuje na coraz większą liczbę skarg dotyczących braku odpowiedniej reakcji organów ścigania na kradzieże „mniejszej wagi”, czyli te do 250 zł. Poza tym prof. Lipowicz słusznie podkreśla, że takie zachowanie policji rodzi w obywatelach przeświadczenie o jej nieskuteczności, a wielu obywateli nie zamierza nawet zgłaszać tego typu wykroczeń.
Policja najczęściej zaniechuje dokonywania jakichkolwiek czynności dotyczących kradzieży do 250 zł – właśnie ze względu na niską wartość pieniężną. Argumentacja jest jedna, stała, niezmienna i powszechnie znana – wspomniana już "niska społeczna szkodliwość". Przyczyna niskiej szkodliwości to niewielka wartość skradzionej sumy czy rzeczy, która nie będzie dotkliwa i odczuwalna dla poszkodowanego – oczywiście w mniemaniu policji. Rzecz jasna czym innym jest kradzież najnowszego Mercedesa, a czym innym dwóch batonów. Nie oznacza to jednak, by swobodnie móc szafować tym jakże niedookreślonym stwierdzeniem.
Na to zwraca uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich. Prof. Lipowicz powołując jedno z orzeczeń Sądu Najwyższego, które powinno stanowić ważną wskazówkę, a zarazem przestrogę dla funkcjonariuszy policji. Zgodnie z nim organy ścigania, które w wielu przypadkach są obojętne na kradzieże mniejszej wartości poniekąd doprowadzają do przyzwolenia, a co najmniej obojętności na tego typu czyny. Wartość przedmiotu nie może być jedyną przesłanką takiego czy innego postępowania policji – wskazuje Sąd.
Dlaczego ich nie ściga?
Z powyższym nie sposób się nie zgodzić. Pytanie – dlaczego jest jak jest? Czy taki stan wynika z lenistwa, odgórnych zarządzeń i wytycznych, a może utartej praktyki. Wydaje się, że wszystkie te czynniki mają wpływ na takie, a nie inne postępowanie organów ścigania. A może chodzi o przeciążenie funkcjonariuszy, którzy by móc zająć się skutecznie przestępstwami „większej wagi”, pozwalają sobie na grzech zaniechania w tych drobniejszych sprawach. Zapewne i takiej opcji nie można wykluczyć. Biorąc pod uwagę przede wszystkim liczbę spraw, którymi musi zajmować się poszczególny funkcjonariusz. Przy napiętym harmonogramie i natłoku siłą rzeczy coś trzeba odpuścić, by coś zrobić należycie. Dlatego na pierwszy ogień idą sprawy najwyższego kalibru, a te mniejsze mogą poczekać.
Tyle, że taka sytuacja, bez względu na jej przyczyny, generuje społeczną apatię i niechęć zgłaszania zawiadomień o możliwości popełnienia określonego czynu zabronionego. To oczywiste. Często narzekamy na słabe prawo i procedury. Na bazie wystąpienia Rzecznika, wydaje się, że poważniejszym problemem są ludzie i stojące na nimi organy to prawo stosujące. Zgodnie z opinią Sądu Najwyższego „wskazanie na samą tylko wartość mienia, przy jednoczesnym uznaniu, że inne okoliczności nie mają wpływu na ocenę społecznej szkodliwości oznaczałoby wprowadzenie do przepisów ograniczeń, których one nie zawierają”.