Rosjanie wycofali się spod Kijowa, ustały bombardowania miasta. W mieście zaczęła działać komunikacja, otworzyły się kawiarnie i dziś doniesienia, które płyną z ukraińskiej stolicy, brzmią inaczej niż te, do których przywykliśmy od tygodni. Oto jak wygląda życie w mieście. Jak Ukraińcy powoli próbują wrócić w nim do normalności.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Operacja obrony Kijowa zakończyła się powodzeniem, ale jest za wcześnie, by mówić, że stolica Ukrainy jest bezpieczna - przyznał gen. Serhij Kornijczuk. Ale wszyscy i tak cieszą się, że życie w Kijowie powoli wraca do normy
Mieszkańcy Kijowa relacjonują o otwartych sklepach, restauracjach, salonach fryzjerskich, o ulicznych korkach
Jak wygląda dziś życie w ukraińskiej stolicy?
Kijów zaczyna się zmieniać. Otwierają się sklepy, restauracje, salony fryzjerskie. W mieście zaczynają tworzyć się korki, tylu ludzi wraca.
"Największy ruch uliczny od 24 lutego. Nigdy nie sądziłem, że docenię go w Kijowie, ale dziś jestem szczęśliwy, że miasto wraca do życia" – relacjonował kilka dni temu Anders Östlund, Szwed mieszkający w stolicy Ukrainy.
Również ukraińska posłanka Kira Rudik zakomunikowała światu: "Dzisiaj był pierwszy korek w Kijowie. Ludzie wracają. Wraca życie".
Po tygodniach przerażających relacji o bombardowaniach i eksplozjach w centrum miasta, te doniesienia brzmią jak nie z tego świata. Jakby wojna już się skończyła, choć wszyscy wiemy, że tak nie jest.
– Operacja obrony Kijowa zakończyła się powodzeniem, ale jest za wcześnie, by mówić, że stolica Ukrainy jest bezpieczna - przyznał gen. Serhij Kornijczuk, szef sztabu w wojskowej administracji Kijowa.
Noce podobno są strasznie ciche. "Cisza nocą w Kijowie jest niezwykła. Żadnych dźwięków, żadnych samochodów, żadnych przechodniów, żadnych pijanych odgłosów. Można pomyśleć, że to wioska, jest tak śmiertelnie cicho" – przekazała deputowana Lesia Wasylenko.
Straszne musi być to poczucie, że pod Kijowem znajdowane są masowe groby, z zawalonych domów wyciągane są ciała ludzi, w innych częściach Ukrainy trwają walki. A tu powoli organizuje się życie.
Bo zmiany od początku kwietnia w Kijowie widać duże.
W mediach społecznościowych informują nawet, że w mieście trwa sadzenie kwiatów, wróciły też kwiaciarki uliczne.
"Powrót do normalnego życia"
"Ludzie wracają do Kijowa. Wczoraj kupiłam filiżankę kawy w ładnej kawiarni, może pierwszy raz od lutego. Dużo ludzi z psami przechadza się też po centrum miasta. To dziwne. Jak normalne życie, ale wszystko się zmieniło" – relacjonuje na Twitterze ukraińska dziennikarka Tetiana Bezruk.
"Powrót do normalnego życia" – to ostatnio bardzo często przewija się w relacjach z Kijowa.
"Nasz piękny Kijów wraca do życia. Metro ma działać, restauracje będą otwierane, najmniej ważne punkty kontrolne są usuwane, aby ułatwić ruch uliczny. Władze proszą ludzi, aby nie przyjeżdżali co najmniej przez tydzień, ale oni wracają. Straż graniczna potwierdza, że więcej osób wraca niż opuszcza Ukrainę" – opisywała 6 kwietnia inna ukraińska dziennikarka Nataliia Gumeniuk.
Przyznała: "Jest uczucie zwycięstwa w bitwie o Kijów".
Tę inną atmosferę Kijowa można było wyczuć choćby podczas wizyty premiera Wielkiej Brytanii w Kijowie. Gdy Boris Johnson szedł z Wołodymyrem Zełenskim ulicami miasta, już było widać, że jest jakoś inaczej.
Dziś wiadomo, że metro w Kijowie częściowo działa. Uruchomiono ok. 150 autobusów i ponad 30 tramwajów, część trolejbusów. Na sklepowych półkach zaczynają pojawiać się ukraińskie produkty. Zniesiono godzinę policyjną, zniknął zakaz sprzedaży alkoholu.
Do 7 kwietnia w mieście otwarto ponad 760 sklepów spożywczych, 400 restauracji i ponad 440 stacji benzynowych. Dwa dni później miało być otwartych już 900 sklepów, 35 marketów i 460 kawiarni.
"Codziennie odwiedza nas do 50 klientów, którzy lubią zarówno nasze własne receptury kawy, jak i przytulny ogródek, w którym można usiąść z filiżanką kawy w ciepłe dni. Widać, że ludzie stopniowo wracają do stolicy, przybywa klientów. Ale rośnie też konkurencja, bo każdego dnia otwiera się coraz więcej kawiarni" – opowiadała "Deutsche Welle" menadżerka jednej z otwartych kawiarni.
"W pobliżu jednego z najdroższych supermarketów w Kijowie parking znów zapełnił się samochodami, a w restauracji obok wszystkie stoliki są zajęte" – relacjonował portal niemieckiej telewizji w reportażu z Kijowa.
Wszystko się otwiera
Mieszkańcy Kijowa dzielą się swoją radością w mediach społecznościowych. Ilia Ponomarenko, ukraiński dziennikarz, którego twitterowe relacje z wojny były znane w Polsce, poinformował, że jego redakcja "Kyiv Independent" już wróciła do pracy.
Jaroslava Antipina, która na Twitterze prowadzi dziennik czasów wojny, a do Kijowa wróciła 6 kwietnia, ostatnio relacjonowała, że jej ulubiona kawiarnia się otworzyła i kupiła cappuccino, które piła w "tamtym" życiu. Albo, że sklepy są czynne do godz. 20.00, a wcześniej tylko do 18.00, ale wieczorem jest pusto na ulicach, a kiedyś tętniły życiem.
Z produktów spożywczych prawie nigdzie nie mogła kupić soku. Stała w kolejce na poczcie, by wysłać żywność dla rodziny w Żytomierzu. Poszła na wiosenny spacer. Ucieszyła się, że jej klub sportowy zaczął prowadzić niektóre zajęcia.
To wszystko brzmi jak odkrywanie życia na nowo.
Ktoś inny informuje, że gruzińskie i japońskie restauracje koło dworca kolejowego znów są czynne. Że otwarte są apteki, ale jeszcze nie wszystkie leki można w nich dostać. Że w Kijowie odbywają się śluby. A nawet demonstracja przed urzędem mera Kliczki.
Miały się też zacząć lekcje online dla dzieci.
Część wracających ma szczęście, ich domy nie zostały zniszczone, ale nie wszyscy. Na pewno dla wszystkich prawdziwy powrót do normalności nie będzie łatwy i szybki. Nikt nie wie, co będzie dalej. I czy Rosjanie nie wrócą.