W ostatni weekend znów usłyszeliśmy o Robercie Kubicy. Niestety, znów dlatego, że uległ wypadkowi. Tym razem we Francji, na 11. odcinku specjalnym rajdu Var. Samochód stanął w płomieniach, na szczęście Polak i jego pilot wcześniej opuścili auto i nic im się nie stało. Jak to się dzieje, że Robert, podobno jeden z najzdolniejszych kierowców na świecie, tak często wypada z trasy. Włodzimierz Zientarski, dziennikarz zajmujący się motoryzacją, twierdzi, że to problem wykreowany przez media.
Niedzielny wypadek zdarzył się, gdy Polak jechał po pewne zwycięstwo. W rajdzie Var wygrał wcześniej wszystkie odcinki specjalne (było ich dziesięć) i, mimo niemałej konkurencji, miał nad drugim zawodnikiem prawie 6 minut przewagi. Niedzielny odcinek pokonywał już wolniej, zachowawczo, bez zbędnego ryzyka. Z trasy wypadł, bo pomylił się pilot. Skleiły mu się kartki i przygotował Roberta do dużo łagodniejszego zakrętu. Samochód nie mógł się zmieścić.
Paweł Zarzeczny o wypadku Kubicy,
w swoim felietonie w "Polsce The Times"
Mogło się zdarzyć każdemu, ale zawsze zdarza się jemu. To oczywiście o Robercie Kubicy, o którym od lat piszę, że nie potrafi jeździć autem, że w Polsce miałby odebraną nawet licencję na taksówkę, a żadna firma nie chciałaby mu ubezpieczyć autocasco.
Nie ma braków, ma pecha
Mateusz Cieślicki prowadzi bloga poświęconego Kubicy. - Nie chcę tutaj wprowadzać jakichś elementów metafizyki, ale moim zdaniem Robert po prostu ma pecha. To nie jest tak, że posiada jakieś braki i one w takich momentach wychodzą. No bo spójrzmy - teraz te sklejone kartki, tak? W lutym ubiegłego roku na rajdzie Ronde di Andora była nieprawidłowo zamontowana barierka, która omal nie doprowadziła do śmierci Polaka - tłumaczy Cieślicki w rozmowie z naTemat. A 2007 rok, kiedy Robert ledwo uszedł z życiem w trakcie Grand Prix Kanady na torze w Montrealu? - Wtedy sytuacja też była dziwna. Wypadek miał miejsce po okresie jazdy za samochodem bezpieczeństwa, niebawem po wznowieniu rywalizacji - mówi mój rozmówca.
Wizualizacja wypadku Kubicy na Ronde di Andora w 2011 roku:
Raz zdarzyło się, że Kubica przyznał się do popełnienia błędu. Że powiedział: "tak, tutaj przeholowałem, mogłem pojechać ostrożniej". To było całkiem niedawno, bo we wrześniu tego roku. Włochy, rajd San Martino di Castrozza. W prologu popełnił błąd, był czwarty, musiał odrabiać straty. Więc ryzykował. Trochę za bardzo. Na trzecim odcinku specjalnym wypadł z trasy, a Subaru zahaczyło o drzewo, by chwilę potem wylądować w rowie.
Błagam, nie róbcie z tego fatum
Włodzimierz Zientarski, dziennikarz motoryzacyjny, oburza się na sam dźwięk słowa "pech" w kontekście Roberta Kubicy. - Pech? A co to słowo właściwie oznacza? Przeznaczenie? Fatum? Klątwę? Błagam, nie róbcie teraz z tego, co się stało, jakiegoś ciągłego fatum, które wisi nad Robertem. Jeżeli by spojrzeć na niego i na innych znanych kierowców, to Polak miał naprawdę bardzo mało wypadków. Taki Mark Webber ciągle się gdzieś tam rozbijał - mówi lekko zdenerwowany Zientarski.
Kubica, o przyczynie wypadku:
w dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym"
Podczas dyktowania zostały przełożone dwie kartki, zamiast jednej. Po wyjściu z wolnego, dwójkowego zakrętu jechaliśmy do krótkiego, trójkowego, przed którym trzeba było dohamować. Jednak w wyniku tej pomyłki wjechałem na pełnym gazie i czwartym biegu, bo przeczytany został inny, szybszy zakręt. Nie mieliśmy żadnych szans na uratowanie się.
Tyle tylko, że dzisiejszy "Przegląd Sportowy" poświęca Robertowi dwie pełne strony. Oprócz tekstu o całym zdarzeniu jest też lista rajdów, których Polak nie ukończył. Najczęściej z powodu wypadku. Mniej czy bardziej poważnego. Do już wymienionych przypadków dodać należy dwa. Listopad 2009, gdy uderzył w bandę. I grudzień 2010, kiedy walnął w murek i urwał koło. A jeszcze przed startami w Formule 1, w 2003 roku, jechał jako pasażer samochodem i doszło do wypadku na drodze. Kubica doznał skomplikowanego złamania prawej ręki.
Fatalnie wyglądający wypadek Kubicy podczas Grand Prix Kanady w 2007 roku:
- Widzę, że zaczyna się tutaj robić jakiś ciąg zdarzeń, który ma rzutować na charakter człowieka. Pan musi zaprotestować przeciwko tym wszystkim zawijasom myślowym, przeciwko ludziom, którzy w mediach powtarzają, że gdzieś tam stało się właśnie coś dramatycznego - przekonuje Zientarski, który ma żal do mediów w jeszcze jednej sprawie.
Niech nawet jedzie w "Monte Kalwaria"
Nie podoba mu się to, że media podważają znaczenie rajdów, w których startuje Kubica. - Robert to rozsądny człowiek, który od lat waży słowa. Nie zrobi nic na duś. Teraz powtarza, że jego głównym celem jest powrót do zdrowia i pełnej sprawności. I on to robi z wielkim sukcesem. To jest istotne, a nie te wszystkie głupie głosy, w jakich to słabych rajdach startuje. Jak dla mnie, to on mógłby wziąć udział nawet w "Monte Kalwaria" - dodaje dziennikarz.
Kubica, o rajdach samochodowych:
w dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym":
W tym sporcie jest kilka rzeczy, których kierowca nie może kontrolować i jeden z tych najgorszych scenariuszy niestety dziś się sprawdził. Widok palącego się samochodu nie był zbyt przyjemny. Nie było to moje auto, ale że nim jechałem, to traktowałem je jak swoje.
Starty w rajdach mają pomóc wrócić do pełni zdrowia. A co potem? Rajdy, te z najwyższej półki? Czy może wielki powrót do bolidu Formuły 1? Za opcją pierwszą przemawia to, co jeszcze w niedzielę powiedział Benoit Nogier, szef juniorskiego teamu Citroena, w barwach którego Kubica się ścigał we Francji. - Wypadek w rajdzie Var nic nie zmienia, jeśli chodzi o naszą ocenę Kubicy i ewentualną wspólną przyszłość. To, co nam pokazał w ten weekend, robi olbrzymie wrażenie. Jego tempo i prędkość są świetne - stwierdził Nogier.
Rajdy - tak. Ale po asfalcie
Za opcją "rajdy" opowiada się też Cieślicki. - Mówiąc szczerze, Robert ma moim zdaniem większe predyspozycji do rajdów, ale tylko tych po asfalcie. Na szutrze mógłby mieć problem. Z drugiej strony trochę znam Roberta i sądzę, że będzie chciał udowodnić wszystkim dookoła, że jeszcze może zaistnieć w Formule 1 - przekonuje w rozmowie z naTemat. Dodaje, że w następnym rajdach Polak pewnie zmieni pilota. Bo ten - Włoch Emanuele Inglesi - po niedzielnym wypadku sugerował, że Kubi jeździ za szybko i nie nadążał z przekazywaniem mu danych.
Rozmowa w Kubicą po rajdzie San Martino we wrześniu tego roku:
Zientarski: - Jestem głęboko przekonany, że w jego sercu i głowie siedzi myśl o powrocie do bolidu F1. Przecież taki Kimi Raikkonen też się ścigał w rajdach a potem wrócił do Formuły i odnosił sukcesy. A zatem można. Tylko że Robert nie powie tego otwarcie. Jest rozsądnym człowiekiem, który nie rzucał słów na wiatr i nie będzie nic teraz paplał, bo trochę wie, jak działają media.
Czyli wracamy do mediów. W tym punkcie Zientarski musi wrócić do myśli, od której zaczął. - Kochacie uogólniać prawda? Niedawno czytałem, że Wenezuelczyk Pastor Maldonado to rozbójnik na torze. Ktoś napisał, przyjęło się, bo ludzie kochają takie stwierdzenia. I teraz chłopak jest tak odbierany - mówi. A rozmowę kończy słowami: - W sumie to jest jak w filmie. Co z tego, że ktoś odtwarza skomplikowaną postać? Przecież można to wszystko uprościć i powiedzieć: "Zobacz, to jest good character. A to jest bad character".