Polacy to smutny, skryty naród? Może daleko nam do żywiołowości o ekstrawertycznych południowców, ale i tak jesteśmy znacznie bardziej emocjonalni, niż np. tacy mieszkańcy Singapuru, którzy według instytutu Gallupa są własnie najmniej ekspresyjnym narodem świata.
Amerykańscy socjolodzy mieszkańców całego świata pytali o to, jak ostatnio się miewali i jak to okazywali. I tylko 36 proc. Singapurczyków stwierdziło, że w ogóle odczucia miało. Na emocjonalnej mapie świata Singapur nie jest jednak bardzo odosobniony. O jeden lub dwa punkty procentowe więcej respondentów okazujących na co dzień swoje uczucia znaleziono także w Gruzji, na Litwie, w Rosji, na Madagaskarze, Ukrainie, Białorusi, w Kazachstanie, Nepalu i Kirgistanie.
W przeciwieństwie do tych narodów, wyjątkowo wiele emocji mają w sobie - co chyba nie jest specjalnym zaskoczeniem - mieszkańcy najcieplejszych zakątków naszego globu. Najwięcej Filipińczycy, wśród których emocjonalne osoby to aż 60 proc. społeczeństwa. Niewiele mniej jest ich także w Salwadorze, Bahrajnie, Omanie, Kolumbii, Chile, Kostaryce, Kanadzie, Gwatemali, Ekwadorze, czy Boliwii.
Danych tych nie należy mylić z poziomem szczęścia, jakie odczuwali ankietowani. Emocjonalność 150 narodów świata instytut Gallupa zbadał, zadając reprezentatywnej próbie ich mieszkańców dziesięć pytań na temat pozytywnych i negatywnych doznań, jakich mogli doświadczyć w ostatnim czasie.
W ogólnym podsumowaniu dobrych i złych emocji instytut zwraca uwagę, że najwięcej zła gromadzą dziś w sobie mieszkańcy Bliskiego Wschodu (szczególnie Iraku, Bahrajnu i Palestyny) i Ameryki Północnej. Pozytywne emocje na co dzień towarzyszą tymczasem głównie obywatelom Ameryki Łacińskiej z Panamczykami, Paragwajczykami i Wenezuelczykami na czele.