Ostatni weekend, mecz ligowy z Levante. Jeszcze w pierwszej połowie z boiska schodzi Daniel Alves, a w jego miejsce pojawia się Montoya. I dochodzi do rzeczy niesamowitej. W Barcelonie po murawie biega 11 wychowanków. Ludzi szkolonych w szkółce La Masia. Piłkarzy, którzy poza drobnymi wyjątkami, nie byli sprowadzani do klubu za wielkie pieniądze, jak robi to Real Madryt, Chelsea albo Manchester City. Wynik? Barcelona z wychowankami nie dała rywalowi szans. W meczu wyjazdowym wygrała 4:0. Jak oni to robią?
Barcelona robi wiele, by motto ułożone z żółtych krzesełek na trybunach stadionu Camp Nou - "Więcej niż klub" - nie było tylko doskonałym hasłem marketingowym. Klub angażuje się w wiele akcji niezwiązanych stricte z futbolem. W szkoleniu też jest wyjątkowy, bo stawia na kształcenie nie tyle piłkarzy, co ludzi. Czy tak holistyczne podejście stoi za dużą liczbą wychowanków w pierwszym składzie?
Władze klubu spełniły prośbę o bilet na mecz zarówno kibiców palestyńskich, jak i izraelskich. W oficjalnym komunikacie podały, że propagują pokój na Bliskim Wschodzie. Piłkarze pierwszego zespołu zagrali w piłkę z chłopcem, który urodził się bez stóp. We współpracy z Komisją Europejską gracze biorą udział w kampanii ułatwiającej rzucenie palenia. Klub potrafił nawet na Facebooku złożyć Polsce życzenia w dniu Święta Niepodległości. Słowem - Barcelona działa aktywnie na wielu płaszczyznach.
Wychowankowie szkółek FCB są uczeni szacunku dla rywali. Rozgrywają mecze z podopiecznymi z domów dziecka. Wiedzą, że muszą dbać o stopnie w szkole. Dzięki takiemu samemu ustawieniu zespołu we wszystkich grupach wiekowych, nie mają problemu ze wskoczeniem do pierwszego składu. Mogłoby się wydawać, że tak szerokie podejście szkoleniowe jest słuszne. Bartłomiej Rabij, komentator SportKlubu, myśli
jednak inaczej. – Oczywiście, Barcelona jest jak Kliczko - zawsze trafia, a nikt nie potrafi jej zadać ciosu. Niestety, piłkarze są tacy sami, podobnie inteligentni, nie lubią udzielać wywiadów. Kiedy wszyscy robią coś tak samo - dla mnie to śmierdzi – mówi.
Wygląda jednak na to, że tak całościowy system szkoleniowy sprawia, że młodzi piłkarze rozwijają się harmonijnie, i - mówiąc krótko - po prostu do siebie pasują. W znaczeniu piłkarskim i mentalnym. – Taka jednolitość przyniosła Barcelonie w ostatnim czasie najwięcej trofeów na świecie. FCB zdominowała futbol tak bardzo, że każdy człowiek zgodziłby się na to, by ktoś zrobił mu taką "wodę z mózgu" – mówi Łukasz Surzyn, redaktor naczelny portalu fcbarca.com.
Wychowankowie... z importu
Nie wszyscy gracze, których określa się jako wychowanków, grają w klubie od zawsze. – Xavi przeszedł przez wszystkie zespoły młodzieżowe. Puyol i Pedro trafili do klubu w wieku 17 lat. Wkrótce okazję gry w pierwszym zespole może dostać Luis Alberto, wypożyczony z Sevilli, który obecnie gra w zespole B. Każdy utalentowany piłkarz, który trafi do jednego z zespołów młodzieżowych lub drużyny rezerwowej, ma szansę, by zaistnieć w pierwszym składzie – mówi Surzyn.
Doskonały obraz filozofii Barcelony ma jednak pewne skazy. Klub wydał sporo pieniędzy, by sprowadzić byłych piłkarzy, których wypuścił za młodu - Fabregasa czy Jordiego Albę. Zdarza mu się też wydawać krocie za piłkarzy, którzy niekoniecznie się sprawdzają, jak Czyhrynski (sprowadzony za 25 mln euro), Gerard Lopez (22 mln euro) czy nawet Ibrahimovic, który nigdy nie pokazał pełni swoich umiejętności, a kosztował 69 mln euro.
Nikt nie wyciąga wniosków
W ostatnim meczu z Levante w składzie Barcelony na boisku przez pewien czas było 11 wychowanków. Rzecz nie do pomyślenia w Realu Madryt, który swoich młodych graczy, nie mniej utalentowanych, po prostu sprzedaje. – Gdyby zebrać wychowanków Realu, którzy grają obecnie w najlepszych europejskich klubach, jak Mata, Javi Garcia czy Roberto Soldado, wyszłaby naprawdę dobra drużyna. – mówi Rabij.
Politykę masowej wyprzedaży możnaby zrozumieć w przypadku klubu, który potrzebuje pieniędzy do przetrwania. Tymczasem Real sprowadza graczy na potęgę, co wcale nie przekłada się na wyjątkowe wyniki. Ale w Realu brak logiki to nic nowego. – To chyba jedyny klub, który zwolnił swojego trenera po zdobyciu Pucharu Mistrzów – dodaje Rabij. Rzeczywiście, w 1998 r. władze klubu nie potrafiły ścierpieć, że Real zajął w lidze 3 miejsce. To nic, że europejskie rozgrywki wygrał wtedy po ponad 30-letniej przerwie.
Smutne, że ani Real, ani inne kluby europejskie nie idą przykładem Barcelony, wciąż kupując, sprzedając i po prostu bawiąc się w futbol (patrz: Man CIty, PSG, Anży, przez chwilę Malaga, itd.). Na szczęście są wyjątki, jak Manchester United czy Bayern Monachium. W Polsce nieśmiało przykład dają Legia Warszawa i Lech Poznań.
Reklama.
Bartłomiej Rabij
komentator Sportklubu
Oczywiście, Barcelona jest jak Kliczko - zawsze trafia, a nikt nie potrafi jej zadać ciosu. Niestety, piłkarze są tacy sami, podobnie inteligentni, nie lubią udzielać wywiadów. Kiedy wszyscy robią coś tak samo - dla mnie to śmierdzi.
Taka jednolitość przyniosła Barcelonie w ostatnim czasie najwięcej trofeów na świecie. FCB zdominowała futbol tak bardzo, że każdy człowiek zgodziłby się na to, by ktoś zrobił mu taką "wodę z mózgu".