
Ostatni weekend, mecz ligowy z Levante. Jeszcze w pierwszej połowie z boiska schodzi Daniel Alves, a w jego miejsce pojawia się Montoya. I dochodzi do rzeczy niesamowitej. W Barcelonie po murawie biega 11 wychowanków. Ludzi szkolonych w szkółce La Masia. Piłkarzy, którzy poza drobnymi wyjątkami, nie byli sprowadzani do klubu za wielkie pieniądze, jak robi to Real Madryt, Chelsea albo Manchester City. Wynik? Barcelona z wychowankami nie dała rywalowi szans. W meczu wyjazdowym wygrała 4:0. Jak oni to robią?
Oczywiście, Barcelona jest jak Kliczko - zawsze trafia, a nikt nie potrafi jej zadać ciosu. Niestety, piłkarze są tacy sami, podobnie inteligentni, nie lubią udzielać wywiadów. Kiedy wszyscy robią coś tak samo - dla mnie to śmierdzi.
Taka jednolitość przyniosła Barcelonie w ostatnim czasie najwięcej trofeów na świecie. FCB zdominowała futbol tak bardzo, że każdy człowiek zgodziłby się na to, by ktoś zrobił mu taką "wodę z mózgu".
Wychowankowie... z importu
Nie wszyscy gracze, których określa się jako wychowanków, grają w klubie od zawsze. – Xavi przeszedł przez wszystkie zespoły młodzieżowe. Puyol i Pedro trafili do klubu w wieku 17 lat. Wkrótce okazję gry w pierwszym zespole może dostać Luis Alberto, wypożyczony z Sevilli, który obecnie gra w zespole B. Każdy utalentowany piłkarz, który trafi do jednego z zespołów młodzieżowych lub drużyny rezerwowej, ma szansę, by zaistnieć w pierwszym składzie – mówi Surzyn.
W ostatnim meczu z Levante w składzie Barcelony na boisku przez pewien czas było 11 wychowanków. Rzecz nie do pomyślenia w Realu Madryt, który swoich młodych graczy, nie mniej utalentowanych, po prostu sprzedaje. – Gdyby zebrać wychowanków Realu, którzy grają obecnie w najlepszych europejskich klubach, jak Mata, Javi Garcia czy Roberto Soldado, wyszłaby naprawdę dobra drużyna. – mówi Rabij.
