Sebastian zaczął działać, bo dostał od rodziców modem. Bracia Rychlak - bo znudziły im się gry komputerowe. Krzysiek - bo obejrzał kapitalny mecz. Polskie strony internetowe Barcelony, Realu Madryt, Manchesteru United i Borussii Dortmund zaczynały z niczego. Dziś mają setki tysięcy użytkowników. Trochę jak w piosence Golców. Było ściernisko, jest San Francisco. Przynajmniej takie na polskie, internetowe warunki.
Jest rok 2000, Lubaczów, miasteczko na Podkarpaciu. Osiem kilometrów od ukraińskiej granicy. 14-letni jego mieszkaniec, Sebastian Pamuła, jest w siódmym niebie, bo właśnie otrzymał od rodziców modem. W tamtych czasach to było coś. Od razu powziął myśl, by stworzyć stronę internetową. Miała być taka ogólna o piłce, ale traf chciał, że od pewnego czasu w sieci istniał już serwis futbol.pl. Może więc coś o jakimś klubie piłkarskim? Jaki jest ulubiony? Tak właśnie powstał serwis realmadrid.pl. Z początku totalnie amatorski, bo zatrudniał dwóch redaktorów. Oni pisali newsy, a Sebastian je wrzucał na stronę.
10 milionów miesięcznie
Dziś ten sam Pamuła funduje piszącym w serwisie dziennikarzom wyjazdy do Madrytu. Kiedyś na ważny mecz jeździła prawie cała redakcja. Na miejscu wiadomo - integracja i poznawanie nocnego życia stolicy Hiszpanii. Od trzech lat polityka jest nieco inna. Dziennikarzy, najczęściej kilku, wysyła się na wybrane mecze. Te najważniejsze, jak mecz z Barceloną. Tak czy siak opłaca się pisać na realmadrid.pl.
- Jesteśmy prawdopodobnie największą tego typu amatorską stroną w Polsce - mówi w rozmowie z naTemat Dariusz Dobek, redaktor serwisu. I jakiś czas później, w mailu przytacza mi liczby: 50-80 tysięcy unikalnych użytkowników dziennie i 300-400 tysięcy odsłon na dobę. Miesięcznie? Ponad pół miliona unikalnych i ponad 10 milionów odsłon. Dużo, nawet bardzo dużo.
Ale inni też notują wysokie wyniki. DevilPage.pl to najpopularniejszy dzisiaj serwis kibiców Manchesteru United. Mają około 3 milionów odsłon na miesiąc. Pierwsza wersja strony powstała w 2001 roku, gdy w Nowym Jorku stały jeszcze wieże WTC. Dwaj bracia, Bartosz i Mateusz Rychlak, byli maniakami gier komputerowych. Ale ta rozrywka ich w końcu znudziła. No bo ile można. Stwierdzili, że fajnie byłoby wykorzystać peceta do czegoś ciekawszego. Strona? Czemu nie. - Prosty design, wyłącznie HTML, ręczne aktualizowanie informacji. Tak wyglądały nasze początki - mówi mi Bartosz Rychlak.
Cześć, jestem bratem van Nistelrooya
Na fcbarca.com ruch mają dziś stały. Duży skok zanotowali kilka lat temu, gdy Barcelonę objął Josep Guardiola i zespół zaczął zdobywać kolejne trofea. Gdy zaczęto mówić, że Barcelona to najlepsza jedenastka w historii. - Tamten czas ukształtował w wielu młodych sercach miłość do Barcelony. Wielu chłopaków nie miało jeszcze ulubionego klubu, a tutaj zobaczyli ludzi, którzy grają i skutecznie, i pięknie. Nie ukrywam, że przełożyło się to też na wynik naszego serwisu - tłumaczy Łukasz Surzyn, jego redaktor naczelny. Sukces budowali krok po kroku. Okazuje się, że wszyscy zaczynali w dość podobnym czasie, bo początek serwisu o Barcelonie to 2002 rok. Dwa tygodnie temu obchodzili dziesięciolecie.
Materiał o fanklubie Barcelony, powiązanym ze stroną:
Hobby, pasja, przyjemność - tak mówią o prowadzeniu stron czołowych klubów świata. Raz na jakiś zdarzały się niespodzianki. Redaktorzy realmadrid.pl do dziś pamiętają 2007 rok. Właśnie skończył się sezon, w którym Real Madryt, zwyciężając w końcówkach ważnych spotkań, zdobył mistrzostwo Hiszpanii. Nagle przychodzi mail. Nadawca pisze, że ma problem ze ściąganiem z serwisu bramek, prosi o pomoc. Dodaje, że jest bratem … Ruuda van Nistelrooya. I dodatkowo przesyła zdjęcie, by się uwiarygodnić. Zdjęcie, na którym stoi w białej bluzie, a za nim jest słynny piłkarz.
- Zaproponowaliśmy, by zrobił dla nas wywiad. Zgodził się, więc wysłaliśmy mailem pytania. Po jakimś czasie przyszły odpowiedzi. Nie jakieś oryginalne, tak zwana "la sztampa", ale wiesz jak to jest z rozmowami przez maila. W każdym razie mieliśmy hitową rozmowę - opowiada Dobek. Pytam, czy mają pewność, że nikt nie zrobił im niezłego numeru. - Nie mamy. Przestań, mam nadzieję, że to nie był żart. Ktoś musiałby mieć niezły ubaw, jak to dawaliśmy na stronę - mówi ze śmiechem.
Barcelona? W tym klubie panuje chaos
Na fcbarca.com chcieliby zrobić wywiad z Messim albo Iniestą, ale to prawie niewykonalne. - Ten klub wygląda co prawda jak wielki moloch, ale tak naprawdę panuje w nim chaos. Rozmowa z którymś z piłkarzy? Zapomnij. Znamy jednego gościa, który mieszka na miejscu i on, kiedy go o to zapytaliśmy, zaczął się śmiać. Z takich dużych rozmów zrobiliśmy wywiad z Grahamem Hunterem. To gość, który napisał książkę o kulisach FC Barcelony. Zna jej czołowych piłkarzy, z wieloma często rozmawia prywatnie. Inna półki niż my - mówi mi Surzyn. Dodaje, że z dostaniem akredytacji na mecz, co też nie jest sztuką łatwą, oni problemu nie mają. Mogą siadać w loży prasowej, są w strefie mieszanej. - Ale co tam piłkarz ci powie? Słuchaj, w Barcelonie paradoksalnie łatwiej jest spotkać się i krótko porozmawiać z którymś z prezesów, działaczy, niż z zawodnikiem - dodaje Surzyn.
W Dortmundzie jest dużo łatwiej. Redaktorzy serwisu borussia.com.pl najpierw przeprowadzili rozmowę z Kubą Błaszczykowskim. Pomógł fakt, że jeden z nich prowadzi jednocześnie oficjalną stronę kapitana reprezentacji Polski. Później, dzięki kontaktom z Kubą, pojawiły się rozmowy z Łukaszem Piszczkiem i Robertem Lewandowskim. Ale na tym nie koniec. Tym razem jako pośrednik wystąpił Piszczek i na stronie pojawiły się dwa prawdziwe hity. Wywiady z gwiazdami reprezentacji Niemiec - Mario Gotze i Matsem Hummelsem.
Wywiad z Mateuszem Borkiem o Realu, Dobek jest jednym z prowadzących:
Kuszczak nie pomógł, bo nie grał
Krzysztof Przepióra, redaktor naczelny serwisu, Borussią zafascynował się w 1997 roku. Miał osiem lat, a ona pokonywała właśnie Juventus Turyn w finale Ligi Mistrzów. Jednak, żeby na poważnie mógł zacząć działać w serwisie, musiało upłynąć prawie 10 lat. - To był styczeń 2007 roku. Borussia, która wtedy grała słabo, po genialnym meczu pokonała 3:2 Bayern Monachium, a przez stronę, choć była praktycznie wymarła, przewinęło się wtedy jednego dnia kilka tysięcy osób. To był dla mnie impuls, odbyłem wtedy rozmowę z właścicielem strony i mogłem przystąpić do pracy - opowiada Przepióra. Co ciekawe, gdy do klubu trafił Błaszczykowski - pierwszy z Polaków - redaktor serwisu miał negatywne odczucia. - Nie dawałem mu szans. Nie wierzyłem, że wkomponuje się w zespół. Cóż, dobrze, że to nie ja decyduję tam o transferach - śmieje się dzisiaj.
Gdy z kolei do Manchesteru United dołączył bramkarz Tomasz Kuszczak, na DevilPage.pl mieli wielkie nadzieje. Liczyli, że statystyki ruszą do przodu. Trochę się zawiedli. - Nie podam ci konkretnych danych, ale boomu nie było. Rekordy oglądalności padały u nas podczas finałów Ligi Mistrzów, w których grał Manchester. Kiedyś prowadziliśmy nawet specjalny podserwis, poświęcony Kuszczakowi. Ludzie na niego wchodzili, ale Tomek niestety dość rzadko grał w pierwszym w składzie. A potem Ferguson już w ogóle odsunął go od zespołu - opowiada Rychlak.
W Realu było podobnie. Też ściągnął Polaka, i też bramkarza. Jerzego Dudka. Gdy po jednym z sezonów pod Krakowem odbywał się turniej golfowy, a bramkarz miał być jedną z jego gwiazd, Dobek z kolegą stwierdzili, że muszą z nim porozmawiać. Cały dzień czekają, w końcu łapią go i pytają, co dalej z nim będzie. Dudek niedługo wcześniej otrzymał propozycję przedłużenia kontraktu. - Powiedział nam, że zamierza ją przyjąć. Nieskromnie powiem, że byliśmy pierwszym medium w Polsce, które podało tę informację - mówi mi Dobek.
Wywiady z Matą i Morientesem
Kojarzycie Juana Matę? Na pewno, bo dziś jest jedną z gwiazd Chelsea. A jeszcze w 2006 roku był zawodnikiem Realu Madryt Castilla, zresztą nawet i tam za wiele nie występował. Mimo że powszechnie uważano go za duży talent. - W 2006 roku występował z reprezentacją Hiszpanii w Polsce, na mistrzostwach Europy do lat 19. Tam nawiązaliśmy kontakt z nim i z Estebanem Granero. Nasza koleżanka z redakcji umówiła się potem z Matą w Madrycie po jednym z treningów. To był czas, gdy miał już ofertę z Valencii. W wywiadzie co prawda dementował te pogłoski, ale niedługo później zmienił klub i tam jego gwiazda rozbłysła - opowiada Dobek.
Materiał o borussia.com.pl:
Innym razem ta sama redaktorka realmadrid.pl - Anita Kobylińska - przeprowadziła wywiad z Fernando Morientesem, po meczu Anglia - Hiszpania na Wembley. Z Morientesem, który w tym samym czasie odmówił rozmowy dziennikarzom "Marki" czy "Asa".
Póki co na samym pisaniu na wspomnianych serwisach się nie zarabia. Surzyn twierdzi, że to wina rynku reklam internetowych. - Ciężko jest zarobić jakieś pieniądze. By jako taka kasa wpływała, ruch na stronie musiałby być gigantyczny. Ale jakieś nadzieja jest. Pomóc mogłyby kampanie dedykowane, odnoszące się wyłącznie do sportu - tłumaczy w rozmowie z naTemat. Rychlak z kolei nadziei upatruje w zmianie na fotelu prezesa PZPN. - Do zarabiania w internecie potrzebna jest pokaźna oglądalność albo bardzo dobry target użytkowników, którym można zaoferować spersonalizowane reklamy. Ale wiesz co byłoby bardzo dużym krokiem naprzód? Nowelizacja ustawy hazardowej, za którą optuje Zbigniew Boniek - mówi.
- Borussia.com.pl zarabia na swoje utrzymanie i mogę ją stopniowo rozbudowywać. Ale wątpię, by nagle zrobiło się znacząco lepiej. Na zyski to można liczyć w przypadku strony o Realu, Barcelonie czy Manchesterze United - dodaje Przepióra.
Czemu opłaca się działać na tego typu stronach? Może jeden przykład na koniec. Maciej Baranowski na stronie Realu był od początku, jako jeden z tej dwójki, podsyłającej newsy. Dziś pracuje w "Przeglądzie Sportowym". We wtorkowym magazynie jest jego rozmowa z Mano Menezesem. Trenerem piłkarskiej reprezentacji Brazylii.
Prosty design, wyłącznie HTML, ręczne aktualizowanie informacji. Tak wyglądały nasze początki.
Surzyn,
o Barcelonie:
Ten klub wygląda co prawda jak wielki moloch, ale tak naprawdę panuje w nim chaos. Rozmowa z którymś z piłkarzy? Zapomnij. Znamy jednego gościa, który mieszka na miejscu i on, kiedy go o to zapytaliśmy, zaczął się śmiać. Z takich dużych rozmów zrobiliśmy wywiad z Grahamem Hunterem. To gość, który napisał książkę o kulisach FC Barcelony. Zna jej czołowych piłkarzy, z wieloma często rozmawia prywatnie. Inna półki niż my.
Dobek,
o wywiadzie z Matą:
W 2006 roku występował z reprezentacją Hiszpanii w Polsce, na mistrzostwach Europy do lat 19. Tam nawiązaliśmy kontakt z nim i z Estebanem Granero. Nasza koleżanka z redakcji umówiła się potem z Matą w Madrycie po jednym z treningów. To był czas, gdy miał już ofertę z Valencii. W wywiadzie co prawda dementował te pogłoski, ale niedługo później zmienił klub i tam jego gwiazda rozbłysła.