
Sebastian zaczął działać, bo dostał od rodziców modem. Bracia Rychlak - bo znudziły im się gry komputerowe. Krzysiek - bo obejrzał kapitalny mecz. Polskie strony internetowe Barcelony, Realu Madryt, Manchesteru United i Borussii Dortmund zaczynały z niczego. Dziś mają setki tysięcy użytkowników. Trochę jak w piosence Golców. Było ściernisko, jest San Francisco. Przynajmniej takie na polskie, internetowe warunki.
Dziś ten sam Pamuła funduje piszącym w serwisie dziennikarzom wyjazdy do Madrytu. Kiedyś na ważny mecz jeździła prawie cała redakcja. Na miejscu wiadomo - integracja i poznawanie nocnego życia stolicy Hiszpanii. Od trzech lat polityka jest nieco inna. Dziennikarzy, najczęściej kilku, wysyła się na wybrane mecze. Te najważniejsze, jak mecz z Barceloną. Tak czy siak opłaca się pisać na realmadrid.pl.
Prosty design, wyłącznie HTML, ręczne aktualizowanie informacji. Tak wyglądały nasze początki.
Ale inni też notują wysokie wyniki. DevilPage.pl to najpopularniejszy dzisiaj serwis kibiców Manchesteru United. Mają około 3 milionów odsłon na miesiąc. Pierwsza wersja strony powstała w 2001 roku, gdy w Nowym Jorku stały jeszcze wieże WTC. Dwaj bracia, Bartosz i Mateusz Rychlak, byli maniakami gier komputerowych. Ale ta rozrywka ich w końcu znudziła. No bo ile można. Stwierdzili, że fajnie byłoby wykorzystać peceta do czegoś ciekawszego. Strona? Czemu nie. - Prosty design, wyłącznie HTML, ręczne aktualizowanie informacji. Tak wyglądały nasze początki - mówi mi Bartosz Rychlak.
Na fcbarca.com ruch mają dziś stały. Duży skok zanotowali kilka lat temu, gdy Barcelonę objął Josep Guardiola i zespół zaczął zdobywać kolejne trofea. Gdy zaczęto mówić, że Barcelona to najlepsza jedenastka w historii. - Tamten czas ukształtował w wielu młodych sercach miłość do Barcelony. Wielu chłopaków nie miało jeszcze ulubionego klubu, a tutaj zobaczyli ludzi, którzy grają i skutecznie, i pięknie. Nie ukrywam, że przełożyło się to też na wynik naszego serwisu - tłumaczy Łukasz Surzyn, jego redaktor naczelny. Sukces budowali krok po kroku. Okazuje się, że wszyscy zaczynali w dość podobnym czasie, bo początek serwisu o Barcelonie to 2002 rok. Dwa tygodnie temu obchodzili dziesięciolecie.
Hobby, pasja, przyjemność - tak mówią o prowadzeniu stron czołowych klubów świata. Raz na jakiś zdarzały się niespodzianki. Redaktorzy realmadrid.pl do dziś pamiętają 2007 rok. Właśnie skończył się sezon, w którym Real Madryt, zwyciężając w końcówkach ważnych spotkań, zdobył mistrzostwo Hiszpanii. Nagle przychodzi mail. Nadawca pisze, że ma problem ze ściąganiem z serwisu bramek, prosi o pomoc. Dodaje, że jest bratem … Ruuda van Nistelrooya. I dodatkowo przesyła zdjęcie, by się uwiarygodnić. Zdjęcie, na którym stoi w białej bluzie, a za nim jest słynny piłkarz.
- Zaproponowaliśmy, by zrobił dla nas wywiad. Zgodził się, więc wysłaliśmy mailem pytania. Po jakimś czasie przyszły odpowiedzi. Nie jakieś oryginalne, tak zwana "la sztampa", ale wiesz jak to jest z rozmowami przez maila. W każdym razie mieliśmy hitową rozmowę - opowiada Dobek. Pytam, czy mają pewność, że nikt nie zrobił im niezłego numeru. - Nie mamy. Przestań, mam nadzieję, że to nie był żart. Ktoś musiałby mieć niezły ubaw, jak to dawaliśmy na stronę - mówi ze śmiechem.
Ten klub wygląda co prawda jak wielki moloch, ale tak naprawdę panuje w nim chaos. Rozmowa z którymś z piłkarzy? Zapomnij. Znamy jednego gościa, który mieszka na miejscu i on, kiedy go o to zapytaliśmy, zaczął się śmiać. Z takich dużych rozmów zrobiliśmy wywiad z Grahamem Hunterem. To gość, który napisał książkę o kulisach FC Barcelony. Zna jej czołowych piłkarzy, z wieloma często rozmawia prywatnie. Inna półki niż my.
Barcelona? W tym klubie panuje chaos
Na fcbarca.com chcieliby zrobić wywiad z Messim albo Iniestą, ale to prawie niewykonalne. - Ten klub wygląda co prawda jak wielki moloch, ale tak naprawdę panuje w nim chaos. Rozmowa z którymś z piłkarzy? Zapomnij. Znamy jednego gościa, który mieszka na miejscu i on, kiedy go o to zapytaliśmy, zaczął się śmiać. Z takich dużych rozmów zrobiliśmy wywiad z Grahamem Hunterem. To gość, który napisał książkę o kulisach FC Barcelony. Zna jej czołowych piłkarzy, z wieloma często rozmawia prywatnie. Inna półki niż my - mówi mi Surzyn. Dodaje, że z dostaniem akredytacji na mecz, co też nie jest sztuką łatwą, oni problemu nie mają. Mogą siadać w loży prasowej, są w strefie mieszanej. - Ale co tam piłkarz ci powie? Słuchaj, w Barcelonie paradoksalnie łatwiej jest spotkać się i krótko porozmawiać z którymś z prezesów, działaczy, niż z zawodnikiem - dodaje Surzyn.
Kuszczak nie pomógł, bo nie grał
Krzysztof Przepióra, redaktor naczelny serwisu, Borussią zafascynował się w 1997 roku. Miał osiem lat, a ona pokonywała właśnie Juventus Turyn w finale Ligi Mistrzów. Jednak, żeby na poważnie mógł zacząć działać w serwisie, musiało upłynąć prawie 10 lat. - To był styczeń 2007 roku. Borussia, która wtedy grała słabo, po genialnym meczu pokonała 3:2 Bayern Monachium, a przez stronę, choć była praktycznie wymarła, przewinęło się wtedy jednego dnia kilka tysięcy osób. To był dla mnie impuls, odbyłem wtedy rozmowę z właścicielem strony i mogłem przystąpić do pracy - opowiada Przepióra. Co ciekawe, gdy do klubu trafił Błaszczykowski - pierwszy z Polaków - redaktor serwisu miał negatywne odczucia. - Nie dawałem mu szans. Nie wierzyłem, że wkomponuje się w zespół. Cóż, dobrze, że to nie ja decyduję tam o transferach - śmieje się dzisiaj.
W 2006 roku występował z reprezentacją Hiszpanii w Polsce, na mistrzostwach Europy do lat 19. Tam nawiązaliśmy kontakt z nim i z Estebanem Granero. Nasza koleżanka z redakcji umówiła się potem z Matą w Madrycie po jednym z treningów. To był czas, gdy miał już ofertę z Valencii. W wywiadzie co prawda dementował te pogłoski, ale niedługo później zmienił klub i tam jego gwiazda rozbłysła.
Wywiady z Matą i Morientesem
Kojarzycie Juana Matę? Na pewno, bo dziś jest jedną z gwiazd Chelsea. A jeszcze w 2006 roku był zawodnikiem Realu Madryt Castilla, zresztą nawet i tam za wiele nie występował. Mimo że powszechnie uważano go za duży talent. - W 2006 roku występował z reprezentacją Hiszpanii w Polsce, na mistrzostwach Europy do lat 19. Tam nawiązaliśmy kontakt z nim i z Estebanem Granero. Nasza koleżanka z redakcji umówiła się potem z Matą w Madrycie po jednym z treningów. To był czas, gdy miał już ofertę z Valencii. W wywiadzie co prawda dementował te pogłoski, ale niedługo później zmienił klub i tam jego gwiazda rozbłysła - opowiada Dobek.
Innym razem ta sama redaktorka realmadrid.pl - Anita Kobylińska - przeprowadziła wywiad z Fernando Morientesem, po meczu Anglia - Hiszpania na Wembley. Z Morientesem, który w tym samym czasie odmówił rozmowy dziennikarzom "Marki" czy "Asa".

