Władze Mariupola informują, że Rosjanie wykopują ciała osób pochowanych wcześniej na podwórkach budynków mieszkalnych i zakazują nowych nowych pogrzebów. Tak wojska Władimira Putina chcą zatrzeć ślady swoich zbrodni.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mariupol jest miastem, które Rosjanie podczas inwazji prawie doszczętnie zniszczyli.
Teraz okazuje się, że wykopują zwłoki, aby zatrzeć ślady swoich zbrodni.
"Według mieszkańców Mariupola, którzy nadal przebywają w mieście, wojska rosyjskie rozpoczęły proces ekshumacji zwłok zakopanych wcześniej na podwórkach budynków mieszkalnych. Ponadto okupanci zabronili grzebania zabitych przez nich osób" – informują władze tego miasta, które jest oblężone przez Rosjan.
Z relacji mieszkańców wynika, że Rosjanie mają strażników, którzy zabraniają mieszkańcom Mariupola chować nowych zmarłych krewnych czy znajomych.
Rosjanie chcą ukryć ilość zabitych w Mariupolu
Radni z Mariupola nie są pewni, co Rosjanie robią z ciałami, ale już wcześniej ukraiński wywiad odnotował w Mariupolu 13 mobilnych krematoriów. Najpewniej wojsko stara się ukryć zbrodnie, paląc zwłoki.
Sytuacja w mieście jest dramatyczna. – Rosyjskie wojska przekształcają Mariupol w prawdziwe getto dla Ukraińców na wzór działań nazistów we Lwowie i Polsce. Zachęcają cywilów do noszenia mylących oznaczeń i wprowadzają przepustki, umożliwiające poruszanie się po mieście – poinformował dodatkowo doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.
Dodajmy, że kilka dni temu ukraiński pułk Azow przekazał, iż wojska Władimira Putina przeprowadziły w Mariupolu atak na broniącą miasta ukraińską armię i cywilów przy użyciu nieznanej trującej substancji.
"Rosyjskie siły okupacyjne użyły w mieście Mariupol trującej substancji nieznanego pochodzenia przeciwko ukraińskim wojskowym i cywilom, która została zrzucona z wrogiego bezzałogowego statku powietrznego" – wskazano wówczas w komunikacie pułku. "
Mariupol jest doszczętnie zniszczony
Niedługo później dowódca pułku Azow Andrij Bilecki w nagraniu na Telegramie wyjaśnił, że w wyniku ataku chemicznego Rosjan poszkodowane zostały trzy osoby, które uskarżały się na niewydolność oddechową oraz problemy neurologiczne.
Poinformował również, że atak został przeprowadzony na zakład Azowstalu, który stanowi jeden z punktów oporu ukraińskiej armii. "Atak chemiczny na Mariupol oznacza, że Rosjanie nie są w stanie zająć miasta i pokonać ukraińskich obrońców. Nie mają innego wyjścia niż używać masowo zakazanej broni" – ocenił dowódca.
Ukraińscy urzędnicy są zdania, że infrastruktura Mariupola, który jest okrążony przez Rosjan, a jego obrzeża są okupowane, została zniszczona w wojnie w około 90 proc. Rosjanie wciąż przeprowadzają ataki z powietrza. Z miasta niezwykle trudno jest uciec.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.