Przedstawiciele Kremla nabrali wody w usta w sprawie zatopienia przez armię ukraińską krążownika Moskwa. Dopytywani o szczegóły sprawy, nie mają zamiaru zdradzać żadnych okoliczności zdarzenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Wszelka komunikacja odbywa się tylko za pośrednictwem ministerstwa obrony – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, dopytywany o okoliczności zatopienia krążownika Moskwa. – Informacje na ten temat są podawane przez ministerstwo obrony, i tutaj nie jesteśmy upoważnieni do publikowania czegokolwiek – powtórzył.
W zasadzie trudno się dziwić, że Kreml najchętniej zamiótłby tę sprawę pod dywan. Krążownik Moskwa, który zatonął w ubiegłym tygodniu w wyniku trafienia ukraińskimi rakietami, był militarną dumą Rosji. Pieskow wolał jednak mówić o tym, że jego rodacy stali się ofiarami "rusofobii" w różnych krajach na świecie.
– Uważamy to za obrzydliwe i nie do przyjęcia – ubolewał rzecznik Kremla. Trudno mu było jednak przedstawić argumenty w tej kwestii.
Zatonięcie krążownika "Moskwa"
Jak pisaliśmy w naTemat, krążownik rakietowy "Moskwa" był flagowym okrętem marynarki rosyjskiej. Do bolesnej straty po serii kłamstw musiało przyznać się nawet Ministerstwo Obrony Rosji. Propagandyści nie zamierzają jednak przyznać, że sprawcami zatopienia są siły ukraińskie. "Zatonął podczas holowania podczas sztormu" – czytaliśmy w oświadczeniu.
Do tej pory nie jest jasne, co stało się z załogą krążownika. Wstępne informacje mówiły o śmierci 37 członków załogi, ale z niezależnych źródeł wiadomo, że w momencie uderzenia ukraińskich sił na pokładzie miało być nawet 500 osób. "Moskwa" była w stanie pomieścić do 680 marynarzy.
Nie żyje m.in. dowódca krążownika Anton Kuprin. Miał zginąć w wyniku eksplozji i pożaru na pokładzie. Informację potwierdził doradca Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy Anton Heraszczenko. Jak podała NEXTA, to Kuprin wydał rozkaz bombardowania Wyspy Węży pierwszego dnia wojny.
Rosyjskie ministerstwo opublikowało w sobotę 16 kwietnia nagranie przedstawiające szefa marynarki wojennej admirała Nikołaja Jewmenowa, który spotkał się na placu apelowym z około 100 marynarzami, którzy według niego byli członkami załogi "Moskwy".
W ostatnich dniach kilka rodzin powiedziało w mediach społecznościowych lub w oświadczeniach dla niezależnej prasy rosyjskiej lub zagranicznej, że nie mogą znaleźć swoich dzieci, które służyły na pokładzie "Moskwy". Wcześniej potwierdzono informację o uratowaniu 58 marynarzy.
W odpowiedzi na utratę krążownika "Moskwa" eksperci i gospodarze w programie rosyjskiej telewizji państwowej zastanawiali się nad tym, jak powinna wyglądać zemsta. Jeden z wyjątkowo oburzonych gości nawoływał do zbombardowania Kijowa, krytykując przy tym pobyt m.in. Andrzeja Dudy w stolicy Ukrainy.