Wielu osobom zmęczonym miejskim pędem wydaje się, że mieszkanie na wsi to sielanka. Trawka, świeże powietrze, kontakt z naturą. Istnieje również obiegowa opinia twierdząca, że zahartowani mieszkańcy wsi i małych miasteczek są zdrowsi niż wiecznie zestresowani miastowi. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie.
"Najkrócej żyją osoby w miastach do 5 tys. mieszkańców, a najdłużej osoby mieszkające w miastach, powyżej 100 tys." - taką informację podał na swoim Twitterze poseł Maciej Orzechowski z PO. To, niestety, smutny fakt, przedstawiony w raporcie WHO. Mieszkańcy dużych miast po prostu żyją dłużej.
Czynników, które o tym decydują, jest kilka. Pierwszym i zapewne najważniejszym jest bieda. Jak wskazuje raport, tylko 12 proc. mieszkańców terenów miejskich w Polsce cierpi biedę. Dla obszarów wiejskich wskaźnik ten jest o 14 punktów procentowych wyższy - i wynosi 26 proc. Statystycznie więc trudno oczekiwać, by mieszkańcy wsi żyli dłużej - skoro wśród nich jest ponad dwa razy więcej ludzi żyjących w skrajnej biedzie. To właśnie czynniki socjologiczno-ekonomiczne raport WHO wymienia jako jedne z najbardziej istotnych dla naszego stanu zdrowia.
Z punktu widzenia WHO również edukacja ma bardzo duży wpływ na nasze zdrowie. Tutaj, oczywiście, tereny wiejskie nie mogą konkurować z miejskimi. W miastach dostęp do edukacji jest po prostu znacznie większy.
Dziwić może jednak fakt, że wedle badań pieniądze - a w zasadzie dochód - nie powodują, że jesteśmy zdrowsi. Jak twierdzi WHO, wysokie dochody są jasno skorelowane z wysokim poziomem glukozy i cholesterolu we krwi, a także obwodem w pasie. Wygląda więc na to, że zamiast wydawać na opiekę medyczną i kartę na siłownię, wolimy niezdrowe jedzenie.
Mimo wszystko wygląda jednak na to, że sielskie życie sprzyjające zdrowiu to tylko wyobrażenie bogatych mieszczuchów - rzeczywistość jest odrobinę bardziej brutalna.